Był taki dzień w moim
życiu,
Który w mym sercu
zostawił ślad.
To po tym dniu, znalazłem
się w kiciu,
Pomimo mych niewielu wad.
A i te kaliber mają
niewielki…
Bo tak ogólnie zuch ze
mnie i chwat!
No, może czasem zaglądnę
do butelki,
Lecz wtedy wszystkich mam
za pan brat.
Czy to więc wada, czy
zaleta?
Osądźcie sami, kto się
na tym zna...
Wtedy ogarnia mnie taka
podnieta,
Że chce mi się całować
— kogo się tylko da.
Wówczas jednego cmoknąć
się nie dało,
Bo się zaperzył... jak
zimny drab,
Więc dałem mu w mordę.
Było mu mało,
To dołożyłem... I buźka
gostka straciła powab.
No i jak, co o tym
sądzicie?
Czy to coś złego, że
buzi chciałem dać?
Że co… że to
molestowanie — mówicie?
Och, to dlatego kumple
kazali mi wiać.
Ale ja nie zwiałem, moi
mili,
Bo ze mnie przecież zuch
i chwat!
Nie pozwalam, by
w mordę mnie bili,
I bez mej zgody — brali
za pan brat.
Cóż było robić jednak
mi…
Kiedy mundurów wpadło
sześć?
A ja sam jeden. Kumple
zniknęli w mig.
Do suki mnie zwinęli…
No i cześć!