Pewnej
emerytowanej niewieście
Życie
ciągnęło się nudnie…
Każdego dnia
łaziła po mieście,
Rozrywki
poszukując żmudnie.
Oprócz
dziennych zakupów,
Przyjemności
nie znajdywała…
Mimo że z
ogłoszeniowych słupów
Wszystkie
treści wyczytywała.
Daremna była
taka lektura,
Wszak nic się
nie wydarzało…
Przyszłość
jawiła się jej szarobura…
Wszystko się
przeciw niej sprzysięgało.
Ciągle
marzyła jednak skrycie,
By coś się
nareszcie stało,
Co by
odmieniło ponure jej życie,
Ukoiło
znużoną duszę i ciało.
Raz w sklepie
podsłuchała
Opowieści
pewnej kobiety…
A ta niczym
trajkotka gadała
Jak czerpie
do życia podniety.
Do domu
wracała uskrzydlona,
Tyle jej dał
kobiety „wykład”...
Wręcz była
nią zachwycona,
Zamierzała
wziąć z niej przykład.
Już w
drzwiach mężowi oznajmiła,
Że jeszcze
dziś kupi komputer…
A była dla
niego bardzo miła,
Wiedziała,
że jego marzenie to skuter.
Męża jej
pomysł nie uszczęśliwił…
Zrezygnował
jednak ze skutera,
Bo też z
natury był spolegliwy
I strasznie
nie lubił kiedy żona gdera.
Przed
komputerem wnet się usadowiła
I poczęła
serfować po Internecie…
Wszak stałe
łącza też wykupiła,
By za darmo
bywać na świecie.
Na komputerze
się wcale nie znała…
Poduczyli ją
ci co go podłączali,
Co
najważniejsze sobie zapisała…
I taką oto
wiedzę komputerową miała.
Wreszcie
dotarła do „naszej-klasy”…
Szczęśliwie
udało się jej zarejestrować,
A tam czekały
na nią klasowe ananasy,
Z którymi
zaczęła korespondować.
Ze swą
klasową pierwszą miłością
Korespondowała
najczęściej…
Och, jakże
jej było ogromnie miło,
Że w
Internecie znalazła szczęście.
Wkrótce ich
miłość od nowa odżyła,
Zaczęli się
spotykać w realu…
Ona jak
młódka z miłości szalała,
Czuła się
jak na niekończącym się balu.
Niczym młoda
pannica zaczęła się stroić.
Specjalnie
też schudła dla ukochanego.
Robiła
wszystko, by swe żądze ukoić,
Nie bacząc
na męża zdradzanego.
Za
"pantoflarza Dulskiego" zawsze go miała,
który się
też niczym nie interesuje.
Przy nim
trwać jednak dalej zamierzała…
Wyłącznie z
wyrachowania swojego.
Kiedy z
ukochanym na urlop pojechała,
Ich miłosne
listy zostały w komputerze,
Bo też jak
je usunąć — nie wiedziała,
Nie znała
się przecież na komputerze.
A że w życiu
niestety tak często bywa,
Że ciągnąć
dwie sroki za ogon się nie da,
I jej
sytuacja okazała się być zdradliwa,
Bo kiedy
wróciła — czekała ją bieda.
Nie taki znów
Dulski jej mąż się okazał,
Bo też jej
skrzynkę mailową przeglądnął całą,
Po czym w
domu zamki wymienić nakazał,
I ją
zostawił — okrywając niesławą.
Poczuła się
wtedy na wskroś zdradzona,
Nieutuloną w
bólu ofiarą Internetu…
No bo jak to,
dlaczego właśnie ona?!
Mąż
przecież nie umiał korzystać z netu.
Życie się
jej wywróciło do góry nogami…
Zrozumiała,
że już nie uniknie płacenia —
Za
przyozdobienie męża rogami…
Jak i za swą
niechęć do samokształcenia.