By wzbudzić podziw i postrach w mieście,
By czuć się pysznym jak bakalie w cieście,
Pewien chuligan chciał siły w pięściach…
Bo tego mu akurat potrzeba do szczęścia.
Srogi nauczyciel z wiejskiej podstawówki
Wierzy w czary i moc końskiej podkówki...
Na kurs szamanów z żelastwem uczęszcza,
Zaklinać chce uczniów dla swego szczęścia.
Komuny zwolenniczka, zgrzybiała starucha,
Na flagę radziecką bezustannie chucha…
Ideologię Lenina wnukowi chce zaszczepić,
By umrzeć szczęśliwą, a Włodźko był happy.
Stary marynarz, od kiedy na emeryturze,
W akwen zamienia swoje podwórze…
Namiastkę morza chce mieć choćby po części,
By czuć morską bryzę i gawędzić o szczęściu.
Pewnej dzieweczce z zapyziałej dziury,
Od dawna się marzą hollywoodzkie mury…
Gwiazdą się stać jeszcze przed zamęściem,
Byłoby akurat jej największym szczęściem.
A gdy już osiągną sukces w swojej mierze,
Nieważne, czy to podstępem, czy pacierzem,
Rzadko się któryś chce potem uważać
Za prawdziwego stricte szczęściarza.
***
A może do szczęścia wszystkim potrzeba
Tej przysłowiowej gwiazdeczki z nieba?
Na myśl nie przyjdzie jednak nikomu,
Że tę umiejętność wynosi się z domu.