Jestem szczęściarą — tak mówią w mieście…
W szczęściu odosobniona jak bakalie w cieście,
Bo wszystko mam co do szczęścia potrzeba,
Jedyne czego mi brakuje, to gwiazdki z nieba.
Nikt jednak wiedzieć nie chce… ani też nie może,
Że takie gadanie — to ujma na moim honorze.
Wszak wszystko, co mam — to moja zasługa.
Haruję na swój dobrobyt jak młodość długa.
Cóż z tego, że bogactwo przeto posiadam,
Skoro ze zmęczenia na pysk nieraz padam.
Już nie potrafię się cieszyć z „takiego” szczęścia
I coraz częściej myślę — o rozkoszach zamęścia.
Niechby mnie kto opieką otoczył wreszcie.
Niechby o mnie plotkować skończyli w mieście.
Niechby moje życie było w końcu godziwe.
Niechby moje „szczęście” — stało się prawdziwe!