Kapu, kapu, kapu, kap,
Kapie woda z kranu...
Ejże wodo, nie kap tak,
Nie zakłócaj mojego błogostanu!
Przydałby się hydraulik,
Może nawet i cyrulik...
Bo ta woda kapiąc z kranu,
Sama nie zmieni swego stanu.
Wieża ciśnień ciśnie wodę,
Cisnąc, działa na jej urodę...
Przyszła wiosna, puściły lody,
Rzeki pełne spiętrzonej wody.
A jak roztopy nastąpiły...
Wodę w rzekach wybrudziły.
A wieża ciśnie, ciśnie wodę...
Dbać nie nadąża o jej urodę.
A woda kapie, kapie z kranu,
Zależna od wieży i rzek wodostanu.
Kapu, kapu, kapu, kap!
Ciągle kapie... okropnie tak!
Przydałby się hydraulik,
Może nawet i cyrulik...
A może wystarczy jeno zatyczka,
By przestała kap... kap... kaprysić ta chimeryczka?
Kapu, kapu, kapu, kap,
Kapie woda z kranu...
Już nie mogę z nią wytrzymać...
Chyba wyjdę z domu!