środa, 11 lipca 2018

Spotkanie z letnią przyrodą

Wierzcie mi, ja kocham swoje miasto,
Choć to nie polskie, i brzmi kanciasto,
I choć nie tu moja ojcowizna...
Ale tu jest mój dom, tu jest moja Ojczyzna.


W obramowaniu dębu starego,
Widać kawalątek miasta mojego.
Chyba nikt z Was nie zaprzeczy,
Że widoczek jest całkiem do rzeczy.


W cieniu dębu posiedzieć, przyjemność wielka,
Że trochę wysoko, to nic... to bagatelka!
Nachapać się można jego pozytywnej energii,
I pozbyć się dokuczliwej „Heuschnupfen Alergie”.


Kwiatuszki bodziszka łąkowego,
Spoglądają w obiektyw aparaciku mojego,
Co rusz oczka do mnie puszczają,
I jeden po drugim wdzięczne pozy przybierają.


Oooo...! A to co takiego?
Pojęcia nie mam nijakiego...
Ogromniaste to takie niczym drzewo,
Porusza liśćmi, raz w prawo, raz w lewo.


Bodziszek czerwony przy polanie rośnie,
Do wiatru ustawia listki i tańczy radośnie.
Ech, ty bodziszku, dziwnie się nazywasz,
Czerwony nie jesteś, a każesz się tak nazywać.


Ojejejejej...! A cóż to takiego?
Czyżby to był barszcz Sosnowskiego?
Lepiej tę roślinę omijać szerokim łukiem,
Każdy wie dlaczego, chyba że jest nieukiem.


W spróchniałym pieńku drzewa,
Wre praca... nikt nie ziewa...
To rój mrówek buduje sobie mrowisko.
Lepiej im nie przeszkadzać, i nie podchodzić blisko.


Ślimak, ślimak, wystaw rogi,
Dam ci sera na pierogi...!
Nie chcesz? Twoja sprawa,
Pewnie nie dla ciebie taka strawa.


A co ty tam ślimaczku pałaszujesz?
Aha, ty nie pałaszujesz, ty tylko smakujesz.
Ślimaczek wie, co dobre dla niego,
I za nic - na ser  - nie zamieni tego.


Motylek malutki w kolorze czerwieni,
W promieniach słoneczka cudnie się mieni.
Ojej, motylku, ale masz dreszcze...
Poczekaj, nie odfruwaj, uwiecznię cię jeszcze!