Baju,
baju, baju, baj,
baje
bajki Miłka.
Siądźcie
dzieci wokół niej...
Kuka już
kukułka:
Będzie baja
o wróbelkach
i
deszczowej pogodzie,
o
mądrym strachu na wróble
i
przyjacielskiej zgodzie.
Deszczowa
przygoda
Jak pęknie
na dworze gdy wiosna przychodzi.
Ptaszki
śpiewają, zieleń się rodzi…
Gromadka
wróbelków w niebo się wzbija
I szybkim
lotem pola, lasy mija...
Czemu tak fruwają? Czyżby dla psoty?
Nie, na psoty teraz nikt nie ma ochoty.
Wróbelki
fruwając wysoko w błękicie,
Wiedzą już
— burza nadciąga niezbicie.
I choć
słoneczko wciąż świeci i grzeje,
To jednak
wiaterek coraz silniej wieje.
Grzejąc swe
piórka w promieniach słońca,
Chcą z nich
skorzystać jednak do końca.
Najstarszy
wróbelek, co frunął najwyżej,
Głośno
zaćwierkał: — No dalej! No chyżej!
Już widzę z
zachodu ciemne chmurzyska.
Wiaterek się
wzmaga i chmurami ciska...
A ten
Najstarszy — to mądra głowa,
Deszczową
pogodę przewidział zgoła,
Więc
wszystkie wróbelki z całej gromady,
Muszą go
słuchać — bo nie ma rady.
— Słuchajcie!
Z pewnością mam rację,
Musimy lecieć
na starą akację…
To duże
drzewo, gałęzie ma rozłożyste.
Na nim
ocalimy nasze piórka puszyste.
Niech każdy
co sił w skrzydłach frunie,
Gdyż deszcz
strugami wnet z nieba runie...
Lecz już za późno na tę akację.
Dzisiejsza pogoda — to istne wariacje.
Tak się
starają schronić przed deszczem,
Ostatnia
możliwość została im jeszcze…
Dać nura w
to coś — co tam w polu stoi,
Nie myśląc
o tym — czy to im przystoi.
— A co to?! A kto to?! — A kto tam stoi?!
Nikt nie
podfrunie. Każdy się boi...
To coś, co
tam stoi, wygląda okropnie.
Bez ruchu tak
stoi. I sam już moknie.
Kapotę ma
długą, kapelusz wielki…
Stoi tak w
polu, gdzie rosną brukselki.
Dziwne, na
jednej tylko stoi nodze
I spod
kapelusza spogląda srodze.
— No jak
to, kto to? Strach na wróble się nazywam
I co roku o
tej porze zawsze tu bywam.
Pan Stach
mnie tu stawia, bym pilnował pola,
Więc stąd
sfruwajcie! Taka moja wola!
— Co
robić?! — Wróbelki hamują w locie —
Poradź
Najstarszy, bo wylądujemy w błocie.
— A cóż
tu radzić? Możliwości niewiele…
Trzeba się z
nim rozmówić, moi przyjaciele!
— Strachu
na wróble… dziwnie się nazywasz
I swoim
straszeniem tylko nas zbywasz.
Lepiej
pogadać, jak przyjaciele...
Przecież w
tym deszczu rozwiązań niewiele.
Zaprzyjaźnij
się z nami... To dobra rada.
Propozycji
przyjaźni odrzucać nie wypada.
Żeby nie
gadać w tych strugach wody,
Przysięgamy
gromadnie nie wchodzić ci w szkody.
— Ćwirrr,
ćwirćwirćwirrr! — zaćwierkała gromada: —
Zgódź się,
drogi Strachu, odmówić nie wypada.
Bądź dla
nas PRZYJACIELEM, nie wrogiem srogim,
Świat będzie
wtedy lepszym… i bardziej błogim.
Strach na
wróble już nie wytrzymał...
Podumał
chwilę i bardzo się zżymał:
— Ja, wróg
srogi?! Przyjaciół chcę mieć wielu —
Spojrzał na
Najstarszego i szepnął: — Mój ty przyjacielu...
— Jak
dacie mi słowo: nie wchodzić w szkody,
Dam wam
schronienie w razie deszczowej pogody.
Kapotę mam
dużą… Gorące serce we mnie…
Będzie wam u
mnie ciepło i bardzo przyjemnie.
— Ćwirrr,
ćwirćwirćwirrr…! Słowo nasze dajemy!
Że lepiej
żyć w przyjaźni, my też o tym wiemy.
Rzućmy się
wszyscy sobie w ramiona...
I niech o naszej przyjaźni
każdy się przekona.