W Niemczech ostatnimi laty jest coraz więcej pustostanów. W mieście, w którym mieszkam, także. Starsi ludzie umierają, a po nich nie zawsze jest komu ich domy przejąć. Wielu młodych uciekło do większych miast w poszukiwaniu pracy, gdyż w ostatnich 20 latach przemysł tekstylno-włókienniczy, z jakiego słynęło nasze miasto, właściwie przestał istnieć. Przeniósł się do… no gdzie? Oczywiście do Chin. Jak wiele innych gałęzi przemysłu z różnych krajów zachodnich. I teraz „chińszczyzna” zalewa nasze europejskie rynki. Okropność! Czego się człowiek na co dzień nie dotknie, to prawie wszystko: Made in China. A jakość wielu ich produktów, nawiasem mówiąc, pozostawia wiele do życzenia. Zwłaszcza zabawki dla dzieci. Często są trujące i niebezpieczne.
No nic, wracam do opuszczonych tutaj domów, które stoją smętne i… czekają. Na co? Trudno powiedzieć. Ale bez względu na to, jak długo już puste stoją, i jaki jest ich stopień moralnego zużycia, nikt do nich nie wchodzi. Są zamknięte. A skoro są zamknięte, to znaczy zamknięte i postronnym wstęp wzbroniony. Tu ludzie wiedzą, co to jest dyscyplina, także wewnętrzna.
Niedawno oglądałam w Internecie zdjęcia opuszczonych domów w Polsce. Byłam zszokowana! Widok był przerażający. Widać, że domy te są w tragicznej sytuacji i każdy może do nich wejść bez problemu. Jedni, żeby tylko zdjęcia sobie zrobić, ale inni już, żeby je splądrować, obrabować z czego się tylko da. A jeszcze inni, aby je po prostu zdewastować, wyżyć się na biednych, wysłużonych ścianach, albo też zrobić sobie melinę pijacką. Czy to nie jest straszne? Jest!
Na dzisiejszej wędrówce obfotografowałam dwa opuszczone domy, każdy inny, ale każdy ma w sobie coś niezwykłego, jakąś nieodgadnioną tajemnicę.
Po pięknym ciągle ogrodzie można było sobie swobodnie pochodzić. Nie jest ogrodzony. Starszy pan, o którym wspominałam, mówił, że dom stoi pusty od ładnych paru lat. Właściciele zmarli. Ale ogród wygląda tak, jakby tu ktoś ciągle przebywał. Nawet piękne rybki pływają sobie w oczku wodnym. Ktoś z pewnością musi je dokarmiać… Ale kto? Pewnie to jedna z tajemnic tego domu.
Tej chatce przyjrzałam się dokładniej. Oczywiście z zewnątrz tylko. Pajęczyny, niczym plomby, świadczą o tym, że nikt do niej nie wchodził przez bardzo długi czas. No dobrze, przyznaję, do wnętrza też zaglądnęłam, ale tylko przez szybę. Chciałam choć trochę przejrzeć jej tajemnicę.