Nie wiem,
jak kto, ale ja kocham auta. Właściwie to jedno auto. Moje. Bo też
moje auto jest dla mnie czymś wyjątkowym. Jest nie tylko takim
sobie zwykłym pojazdem pozwalającym mi się przemieszczać z
miejsca na miejsce, jest moim drugim domem. Moim miejscem do
wypoczynku i relaksu. Jak mnie ktoś wnerwi do imentu, to pierwsze co
robię, łapię za kluczyki, wskakuję do auta i ruszam przed siebie.
Bez celu. Byle jechać. Jazda autem mnie uspokaja, kiedy jestem
podenerwowana. Relaksuje, kiedy jestem zmęczona. Poprawia humor,
kiedy mi go ktoś zepsuł. Jazda autem mnie wreszcie: cieszy, bawi,
pozwala się wyżyć i pofantazjować… Słowem, auto to mój
szczególny przyjaciel. A jazda nim to czysta przyjemność.
Auto to
bodajże jedyne osobiste miejsce, gdzie można się
do woli i bez skrępowania wykrzyczeć. Ale
to tak, że aż struny głosowe furkotać będą. A wiadomo, jak
głośny krzyk pomaga w odreagowywaniu stresu. Nawet najcięższego.
Wielu psychologów zaleca właśnie tę metodę antystresową. No,
może nie mówią o wykrzyczeniu się w aucie, sami przeprowadzają
takie krzyczące sesje w swoich specjalnych decybelo-szczelnych
pomieszczeniach. W aucie to ja sama wymyśliłam… Bo co będę
płacić komuś za wykrzyczenie się? Ja sama sobie psychologiem. Ba,
nawet psychiatrą. I sama też wiem, bez czyjegoś tam zalecania,
kiedy zachodzi we mnie potrzeba wykrzyczenia się na całe zło tego
świata i ludzi po nim chodzących. No i wrzeszczę do woli. Sama.
Bez świadków. Oczywiście w czasie jazdy. Nie na postoju. Bo na
postoju wrzeszczeć ni jak nie uchodzi… To po pierwsze. A po
drugie, mogłoby się jeszcze zdarzyć tak, że zanim bym autem
ruszyła po takim jakże wspaniale odstresowującym, dobroczynnym
wrzasku, a przechodnie by mnie za jakowąś wariatkę wzięli… I a
nuż, któremuś by jeszcze do łba strzeliło na 112 zadzwonić? O
rany, tego bym już nie zdzierżyła, gdyby mnie ktoś na siłę z
mojego kochanego autka wyciągał.
Dzisiaj
znów mam nieodpartą potrzebę wykrzyczenia się w aucie. Listonosz
przyniósł mi pismo z policji, a razem z nim: mandat w wys. 100,- €
za przekroczenie szybkości, jeden punkt karny i nie za bardzo udaną
fotkę. Ta fotka wkurzyła mnie najbardziej... Że też ja taka
niefotogeniczna jestem... No i jak tu nie pokrzyczeć sobie?!