niedziela, 7 czerwca 2020

Jak cię widzą… Polskie przywary

Strasznie bulwersuje mnie ludzka zawiść, brak tolerancji, pruderia, wścibstwo, łatwość wydawania osądów, krytykanctwo, znieczulica, chamstwo… i… i na tym chyba zakończę tę wyliczankę, choć mogłabym jeszcze wyliczać i wyliczać. Myślę, że takie i inne przywary ludzkie denerwują większość z nas... To po co mi je dalej wyliczać? A jest ich ogromna kolekcja. Dodam już tak tylko ogólnie: i wszelkie tego typu ułomności ludzkich charakterów.

Najbardziej denerwuje mnie, kiedy słyszę z jaką łatwością jeden drugiemu przypina łatkę. Bo taka łatka najczęściej nie ma nic wspólnego z prawdą. No, może czasem jedynie z ziarenkiem prawdy. A to wścibstwo? To wtykanie nosa w nie swoje sprawy? O rany! Najchętniej bym takim coś ekstra pod nos wetknęła. A niech się nawąchają, skoro już muszą węszyć tym swoim nochalem na lewo i prawo i wtykać go tam gdzie nie trzeba. Czyli w czyjeś życie. A wiadomo, że najbardziej wtykają ci, którzy są niezadowoleni z własnego życia, i by się nim nie wnerwiać, by choć na chwilę o nim zapomnieć, z lubością zajmują się roztrząsaniem życia innych.

Najgorsze są te plotkary siedzące całymi dniami w oknie z biustami wyeksponowanymi na parapecie i z głowami chodzącymi wte i wewte niczym peryskopy. Te panie z lubością obserwują wszystko i wszystkich. Zwłaszcza: kto i w jakim stanie przechodzi pod ich oknami. Obserwacja to ich wielka pasja. Pod obstrzałem ich spojrzeń nie sposób przejść całkiem obojętnie. Aż ciarki po plecach przechodzą, czując ich lustrujące spojrzenia. Albo jeszcze te, no… no dobra, nie będę je nazywać po ich nowym imieniu, ale powiem jedynie ogólnie: te stare dewotki, co to do kościoła latają jak kot z pęcherzem... i to bynajmniej nie z powodu głębokiej wiary. Chryste, strach do kościoła wejść. Bo też pod tak skumulowanym obstrzałem ich spojrzeń można trupem paść… I to gdzie?, w kościele!

Od lat jeżdżę po świecie i poznałam już wiele ludzi różnych narodowości, to też z pełnym przekonaniem stwierdzić mogę, iż to przede wszystkim Polacy mają taką wścibską i krytykancką naturę. Lubią wszystko o wszystkich wiedzieć i każdą zdobytą informację szybko podać dalej. Choć takie prowincjonalne, pachnące dulszczyzną zainteresowanie nie wzbogaca intelektualnie, to jednak zaspokaja głód wiedzy o innych ludziach. A Polacy bardzo głodni są takiej wiedzy. Wiedzy, którą potem przerabiają wg własnej modły i jak najszybciej przekazują światu. Ha, bo to przecież wspaniała rzecz, taka wiedza. Zwłaszcza dla takich bab — wyżej wymienionych. Bo takie babska, kiedy tylko posiądą jakąś wiedzę o innych, czują tak ogromną satysfakcję, że to one jako pierwsze o czymś wiedzą, że zaraz pędzą od jednej baby do drugiej, by z dumą wiedzę tę przekazać. No wręcz muszą, bo inaczej, nadmiar nagromadzonych emocji by je rozerwał, gdyby upustu jej nie dały.

W Niemczech, gdzie mieszkam od ponad 30 lat, jest zupełnie inaczej. Ludzie nie interesują się prywatnym życiem innych. Nie obchodzi ich, kto z kim żyje, czy ma dzieci, czy ma lepsze auto, czy lepszy dom, czy na bardziej egzotycznych wczasach był, wreszcie, czy chodzi do kościoła, czy jest wierzący, czy też nie. Oprócz porządku i ogólnej czystości, to była kolejna rzecz, która mi się tu w Niemczech od razu spodobała. Naprawdę, tak tu jest. Demokracja pełną gębą. Na pewno są gdzieś tam jakieś wyjątki, ale jak już, to niezbyt rzucające się w oczy. No OK., przyznam się jednak bez bicia, że raz mi się taki jeden rzucił, i to nawet bardzo...

Już opowiadam: Kiedy muszę coś załatwić w mieście, albo zrobić zakupy, jeżdżę autem, a jak wracam do domu, przejeżdżam zbiegiem ulic w kształcie litery „T”, no i skręcając w lewo u zbiegu tych ulic, na wprost mojego nosa, widzę ogromniastą kamienicę, a w jednym z jej okien, prawie zawsze pewną damę o dość puszystych kształtach. Dama ta swoją cielesnością wypełnia całe okno, trudno więc jej nie zauważyć. Jej szyja pracuje na wysokich obrotach, to też dama kręci głową we wszystkich kierunkach, obserwując co się na ulicy dzieje. Nieraz sobie myślałam, że to taki polski widoczek… Kto wie, czy to nie Polka. No i właśnie wczoraj miałam okazję się przekonać, kto zacz. Weszłam akurat do sklepu i nagle słyszę za plecami czyjś głos. Odwracam się natychmiast z uśmiechem, bo głos mówił po polsku. A ja zawsze radośnie reaguję na polską mowę. I co się okazało? Okazało się, że głos ten należał właśnie do tej damy z okna. Od razu ją rozpoznałam… i nawet się ucieszyłam, a uśmiech rozjechał mi się na twarzy od ucha do ucha. Niestety. Mina mi jednak szybko zrzedła, kiedy do mnie dotarło, co ona mówi:
Dzień dobry pani! usłyszałam jej rozpromieniony głosik. Często panią widzę, jak pani jeździ samochodem, no i zawsze widzę panią samą, nieraz tylko z jakimiś dziećmi. Nie ma pani męża?
No nie, no ludzie… trzymajcie mnie! Na dzień dobry z takim pytaniem? Tak od razu? Bez nijakiego pardonu? Co za babsztyl?! Za grosz kultury! Tak mnie wkurzyła tym swoim bezpardonowym wścibstwem, że jej od razu wypaliłam:
Ależ proszę pani, a po cóż mi mąż? Miałam kiedyś dwóch i obu w zaświaty wyprawiłam i zaśmiałam się perliście, mówiąc dalej: Miło mi było panią poznać, ale teraz akurat nie mam czasu na rozmowy. Koniecznie muszę coś załatwić. Do widzenia pani!
Odwróciłam się na pięcie, i zniesmaczona, szybko wyszłam ze sklepu. Bez zakupów oczywiście. Na zakupy pojechałam do innego sklepu.

Poczułam się tak, jakbym w Polsce była… Serio! I tak sobie teraz myślę, że choć wielu z nas Polaków jest po porządnej kindersztubie i nie ma takiej wścibskiej natury, to jednak dużo z tej natury w nas tkwi… Zaraz, coś to nie tak zabrzmiało… No to inaczej. Chciałam powiedzieć, że choć sami wścibscy nie jesteśmy, to jednak wścibstwem się przejmujemy. Ja osobiście na pewno już nie tak, jak wtedy, kiedy jeszcze w Polsce żyłam. Łapię się jednak na tym, że czasami mnie jednak to obchodzi, co inni o mnie powiedzą. Przynajmniej w jakiś maluteńkim stopniu. Zwłaszcza, kiedy w Polsce jestem. Wiele jest takich osób, które w podobny sposób reaguje na tę naszą typowo polską przywarę. Wiem o tym z rozmów z moimi polskimi znajomymi. Jestem pewna, że wiele osób przyzna mi rację, iż ciągle drzemie w nich ta obawa: „A co ludzie powiedzą?” Może nie każdy przyzna się do tego otwarcie, ale w duszy, przed samym sobą, z pewnością.

Przykładem polskiego wścibstwa jest chociażby skecz kabaretu Neo-Nówka pt. „Okno”. Typowy okienny monitoring.