Wiosna w tym roku nie rozpieszcza nas zbytnio. Szkoda.
Wielka szkoda. Bo bardzo ją kochamy. A ona? A ona jakaś taka
chimeryczna, płaczliwa. Czasami wręcz nie do zniesienia.
Niewdzięcznica jedna. Piekli się, płacze, rzuca piorunami na lewo
i prawo, wali po głowach gradem wielkości jaj, tudzież domostwa
nasze trąbami powietrznymi mieli. Straszne rzeczy z nami wyczynia…
A my ją tak kochamy!
Ale teraz, gdyby nawet jej się coś odwidziało i nagle
zachciało chcieć i być prawdziwą Wiosną, to już i tak nie
zdąży. Zostało jej tylko 12 dni do zamknięcia podwojów. Lato
stoi już u progu.
No nic, życie mamy tylko jedno, nie pozwólmy więc,
aby ta humorzasta wiosna ze swoimi humorzastymi zjawiskami
atmosferycznymi psuła nam humor. Co to, to nie! Trzeba nam żyć
każdym dniem najpiękniej jak się tylko da, i pomimo różnej aury
za oknem (czasem nawet bardzo nieprzyjaznej), wychodzić na łono
przyrody, zauważać jej piękno i cieszyć się nim.
Ze mnie to taki leśny ludek. Na łonie natury muszę
być codziennie. Bez względu na pogodę. Miałam okazję więc
niejedno mgnienie tegorocznej wiosny zobaczyć i uwiecznić. Wiosna
wnet się skończy, warto ją sobie utrwalić na fotkach i w
pamięci... by potem móc w wyobraźni przerabiać.