Cześć,
dzieciaki! Nazywam się Mex (albo Mexiński, tak mnie mama i babcia
czasem nazywają), mam pięć latek i mieszkam w Niemczech. Jestem
przedszkolakiem, ale za rok pójdę już do szkoły. I już się
bardzo cieszę. Moja starsza siostra chodzi już do szkoły. Do
niemieckiej szkoły. Tylko mama i babcia chodziły do polskiej, bo
jak chodziły, to mieszkały jeszcze w Polsce. Mama mówi, że moja
siostra bardzo dobrze się uczy. Umie już ładnie pisać, czytać i
liczyć. Ja też bym chciał już to wszystko umieć, ale mama mówi,
że jeszcze jestem za mały... Ja za mały? Wcale nie!
Jak
jestem u babci, to babcia zawsze mnie uczy pisać i liczyć. Bo ja to
bardzo lubię. Malować już umiem, bo moja mama jest malarką i już
mnie nauczyła. Pisać i liczyć też już trochę umiem. Zwłaszcza
liczyć. Babcia mówi, że całkiem dobrze mi to idzie. A liczę i po
niemiecku, i po polsku. Do dziesięciu w obu językach już od dawna
umiem liczyć, teraz uczę się do stu, ale babcia musi mi trochę
podpowiadać, bo jakoś trudno mi zapamiętać nazwy dziesiątek.
Bardzo
lubię liczyć na liczydełku. Babcia kupiła je jeszcze mojej
siostrze, ale jak ona poszła do szkoły, to je schowała i dla mnie
przechowała.
Kiedy
tak sobie siedzę przy stole i głośno liczę, babcia się śmieje i
takim śmiesznym głosem śpiewa:
Mexiński
z rumieńcem na twarzy,
na
liczydełku uczy się liczyć...
raz: eins, zwei, drei... raz:
jeden dwa, trzy...
aż koraliki wszystkie policzy.
Co do tych nazw dziesiątek,
babcia mówi, że mam się nie martwić, bo moja siostra też miała
problem z ich zapamiętywaniem. A jeszcze większy problem miała z
odmianą liczebników zbiorowych po polsku i wtedy babcia specjalnie
dla niej napisała rymowaną bajeczkę, którą nazwała: „Przygody
z dodawaniem”.
Dobrze, że babcia sobie o tej
bajeczce przypomniała, bo mi jej jeszcze nigdy nie czytała.
Obiecała, że zaraz po obiedzie przeczyta i poszła do kuchni
gotować. A ja, wyglądając przez okno, zająłem się liczeniem
rosnących w ogródku kwiatuszków. Potem zjedliśmy razem pyszny
obiadek. Dzisiaj była zapiekanka z brokułami. Mniam, pychota! Ja
bardzo lubię brokuły. A potem już było: „Poczytaj mi babciu”.
Przyznam, że bardzo mi się spodobała ta bajeczka i aż trzy razy
babcia musiała mi ją czytać, tak ją prosiłem.
— No, to teraz odmianę
liczebników z bajki zapamiętasz z pewnością. Przynajmniej dziś —
zaśmiała się babcią, kończąc trzecie czytanie.
Hmm... może zapamiętam... A
jak nie, to babcia mi na pewno przypomni. Bo moja babcia jest bardzo
kochana. Często do niej mówię:
— Ich liebe dich über alles.
Du bist die beste babcia der welt... Co po polsku znaczy: Kocham Cię
nade wszystkim. Jesteś najlepszą babcią na świecie.
Jak byłam jeszcze bardzo
malutki i dzwoniłem do babci, i jej nie było akurat w domu, wtedy
nagrałem się jej na sekretarce — to właśnie mówiąc. Potem
babcia przegrała ten mój głos na Handy, czyli na telefon
komórkowy, i teraz, jak ktoś do niej dzwoni, za każdym razem
słyszy to, co do niej wtedy mówiłem. Teraz też często tak do
niej mówię, ale babcia uważa, że wtedy miałem bardziej
słodziutki głosik. Mówi nawet, że jak aniołek... No nie wiem,
ale jak babcia tak mówi, to pewnie tak było... O, teraz też ktoś
do babci dzwoni. Babcia się śmieje i całuje mnie w główkę.
Zawsze tak robi, najpierw ze śmiechem mnie całuje, a dopiero
później odbiera. To i ja się wtedy śmieję.
Kiedy pod wieczór moja mama po
mnie przyjechała, i gdy byłem już przy drzwiach wyjściowych,
zawołałem do babci:
— Ale nie chował tej
bajeczki o dodawaniu, bo jutro znów będziesz mi ją czytać.
Naprawdę mi się ona podoba,
bo uczy liczenia i wiele się w niej dzieje, a wszystkie zwierzątka,
które w niej występują są bardzo miłe i wesołe. Jeśliby ktoś
z was miał ochotę ją poznać, to niech wam wasza mama albo babcia
przeczyta:
Przygody
z dodawaniem
Kaczuszka Żółciunia
pływa po stawie
I ciągle na brzeg
spogląda ciekawie…
Kaczorek Kędziorek na
brzegu stoi,
Chce skoczyć do wody, ale
się boi.
— No plaśnij do wody,
strachajło ty moje! —
Kwacze Kaczuszka: —
Popływamy — WE
DWOJE!!!
— No dobrze, już
dobrze... już przecież skaczę!
A nie myśl, że się
boję... ja tylko patrzę.
Gdyby na drodze nie stał
Muchomorek,
Dawno bym skoczył —
skłamał Kaczorek.
— Ech, ty Kędziorku, i
te wymówki twoje.
Skacz! Nie marudź!
Pobawimy się — WE
TROJE!!!
Muchomorek kapelusz na
bakier przekrzywił...
— Chcą żebym pływał?
— w myślach się zdziwił.
— Och, kwa-kwa! —
Kaczuszka ze śmiechu pęka.
— On myśli, że musi
pływać, i tego się lęka.
Kędziorku, ty zostań już
lepiej na brzegu…
A ja przypłynę z Myszką,
jak złapię ją w biegu...
Ejże, Szaraniu...
wyglądasz na chorą!
Stójże! No nie pędź
tak! Pobawimy się — WE
CZWORO!!!
Myszka już na mostku
hamuje z łoskotem.
— Dobra, już stoję!
Lecz nie wrócę z powrotem!
Kaczuszka zakwakała: —
A to ci heca!
Jesteś blada jak woskowa
świeca.
— Nie kpij ze mnie!
Widziałam potwora! —
Pisnęła Myszka do żartów
nieskora.
Kaczuszka oniemiała po
tym co usłyszała
I — Tere-fere-kuku! —
głośno wykwakała.
— Popatrz sama! —
Myszka zarośla wskazała
I ze strachu pacnęła do
stawu, tak jak stała.
— Droga Szaruniu,
przecież to Żabcio Moro!
Wyłaź
z wody głupiutka! Pobawimy się — W
PIĘCIORO!!!
Tymczasem Żabcio z zarośli się wygramolił...
— Co się dzieje?! Właśnie będę się golił!
Z wrażenia wszyscy wielkie oczy zrobili
I zdębieli, gdy go całego w pianie zobaczyli.
Moro dumnie podąża znów do zarośli,
Kumkając głośno: — Proszę, zachowujcie się jak
dorośli!
Zaraz wrócę… tylko dokończę dzieła.
Kaczuszka
buchnęła śmiechem, aż w pół się zgięła.
— A cóż
on tak wydoroślał? Ma jakiś powód?
Gdzie Żabcia
Kumcia?... Może ona ma na to dowód.
O, już się
zbliża, a za nią drepcze Moro.
Po
wyjaśnieniu sprawy pobawimy się — W
SZEŚCIORO!!!
— Już wam
wyjaśniam! — Kumcia zakumkała
I Żółciuni
na grzbiet w mig się wdrapała.
— Sprawa
jest delikatna — rzekła po chwili. —
Dlatego
proszę, bądźcie dla niego mili.
(Zaśmiała
się, głaszcząc Żółciunię po ogonie).
Moro jest
dzielny jak żołnierz na poligonie,
Taki mu
komplement wczoraj powiedziałam,
Że się nim
tak przejmie, tego nie wiedziałam,
I że golenie
do rannej doda toalety…
— A, już
rozumiem… Stąd te jego podniety —
Żółciunia
zakwakała i śmiać się przestała
I poważnym
już głosem po chwili dodała:
— Nikomu to
przecież wcale nie przeszkadza.
Lubimy go, bo
nas dobrym sercem nagradza...
— Racja!
— Szaruni z
pyszczka
bladość już
zniknęła
I lądującego
Tylcia w objęcia wzięła.
Ktoś zaśmiał
się serdecznie… To Żabcio Moro.
— Nie
zwlekajmy już dłużej. Bawmy się — W
SIEDMIORO!!!
Motylek
Tylcio trochę się wzruszył
I z ramion
Myszki do Żabcia ruszył...
A że w
emocjach ruchy kontrolować trudno,
Runęli z
hukiem, gdzie najbardziej brudno.
— Powiedzieć
wam tylko chciałem… przecie…
Że nudno by
było na naszym świecie…
Gdyby wszyscy
byli tacy sami… —
Nie skończył.
Rumieniec oblał go barwami.
— Nic się
nie stało — szepcze Kaczuszka
Prosto do
jego brudnego uszka:
— Wykąpać
się wszakże wam pomożemy,
Bo w dobrym
nastroju bawić się chcemy.
Nie ma tu
mowy o niczyjej winie...
O, Rybka
Pypka z pomocą też płynie.
Niechaj się
wszyscy tutaj wnet zbiorą
I po
kąpieli pobawimy się — W
OŚMIORO!!!
Pypka
ogonkiem w wodzie plusnęła
Aż ta
strumieniem ogromnym chlusnęła.
Moro i Tylcio
zażywają kąpieli...
Lecz tej
przyjemności dużo nie mieli.
Rybka
ziewnęła: — Skończona praca!
Długo
pracować się nie opłaca. —
I już jak
strzała chyżo pruje wodę,
Chce
Muchomorka chlusnąć na ochłodę.
A ten jak
mimoza wystraszony stoi,
Nie wie co go
czeka, i już się boi...
Tylcio ląduje
mu na kapeluszu
I szuka
dojścia do jego uszu...
— A więc,
mój drogi, posłuchaj mej rady:
Uśmiech
najważniejszy, mówię bez żenady.
Niech zawsze
więc gości na twojej twarzy
A krzywdę ci
zrobić nikt się nie odważy.
— Prawda! —
słychać kogoś z drugiego brzegu.
To Raczek
Nieboraczek tam woła w biegu.
— Dwa dni
zwiedzałem pobliskie jezioro.
Jestem
już z wami! Pobawmy się — W
DZIEWIĘCIORO!!!
Podróżą
umęczony jestem okrutnie,
Chyba
na początek drzemkę sobie utnę.
Hej ty
Kędziorku, brachu mój drogi,
Pomóż
podróżnemu z dalekiej drogi.
Wyłożyć
się marzę na twoim grzbiecie,
Lepszego
posłania nie znajdę przecież.
Kaczorek
zakwakał na znak swojej zgody
A serdeczny
uśmiech dodał mu urody.
O jak to
dobrze! — wysapał znów Raczek
I zaczął
się wspinać po grzbiecie kaczym.
— Rety,
jego szczypce! Oj, niewesoło! —
Ogromny
popłoch się zrobił wokoło...
— Poczekaj
jeszcze z tym swoim wspinaniem! —
Poprosił
Kaczorek głośnym kwakaniem.
— My
pomożemy! — rozbrzmiał
cały akwen...
Lecz
Raczek w głęboki zapadł już sen.
Tak więc go
śpiącego na grzbiet wytaszczyli,
Sapiąc: —
Ufff! Ale żeśmy się narobili!
Kaczorek
zakwakał: — Idę do wody,
Po ciężkiej
pracy zażyć ochłody…
— Kaczorku
Kędziorku, słońce ty moje —
Rzekła
Kaczuszka, patrząc na nich dwoje.
Pływajcie
tak długo, aż Raczek się wyśpi.
W tym czasie
ktoś z nas zabawę wymyśli...
Po chwili już
słychać Kaczorka kwakanie:
(Wszyscy
zdębieli... Czy znów coś się stanie?)
— Moi
drodzy, pozwólcie przedstawić sobie:
Oto Łabędź
Książątko we własnej osobie!
— Witamy
serdecznie! — ukłonił się Moro. —
Przypłyń
tu do nas! Pobawimy się — W
DZIESIĘCIORO!!!
Łabędź
Książątko nie mówi wiele,
Dostojnie
podpłynął i szepnął: — Przyjaciele.
I jakże się
miło zrobiło dookoła…
Gromadka
przyjaciół jest bardzo wesoła.
Kaczuszka
wtem kwacze: — A więc, moi drodzy,
Niech każdy
fantazji popuści wodzy,
Niech każdy
zabawy propozycję poda...
I bawmy się
w końcu, bo czasu szkoda!
PODSUMOWANIE
DODAWANIA:
Widzicie
dzieci, tak w
sumie jest,
iż dodawanie
przyjemne jest. Zwłaszcza przyjaciół
miło jest
dodawać, by móc piękne
chwile przeżywać i się przyjaźnią napawać.