Cześć
dzieciaki! To znowu ja, Mex. Opowiem wam dzisiaj o spotkaniu z leśną
przyrodą, na które wybraliśmy się z moją babcią i siostrą.
„U
nas dzisiaj jest święto. Pfingstmontag, czyli Zielone Świątki”
— tak mówi moja babcia, a że w kalendarzu zaznaczone jest na
czerwono, jest więc dniem wolnym od pracy. Dla wszystkich. I dobrze!
„Wolnego nigdy za wiele” — tak mówi z kolei moja mama.
Korzystając z tej okazji, wybraliśmy się na dłuższą wędrówkę
po lesie. I to już z samego rana, zaraz po śniadaniu, bo spaliśmy
u babci. Rodzicom daliśmy wolne i oni pojechali gdzieś na nocny
koncert rockowy.
Byliśmy
z siostrą zachwyceni, bo bardzo lubimy u babci spać. Wędrować z
nią po lesie również. Bardzo się cieszyłem z naszej wędrówki.
Tak bardzo, że co rusz śpiewałem:
— Heut
ist so ein schöner Tag... la, la, la, la, la! — A siostra i
babcia śpiewem odpowiadały mi jak echo, ale po polsku:
— Dziś
jest taki piękny dzień!... la, la, la, la, la!
Wędrówka
była wspaniała. Dużo rozmawialiśmy, momentami śpiewaliśmy, i
ciągle maszerując, uwiecznialiśmy co piękniejsze widoki, roślinki
i zwierzątka. Moja siostra swoim aparatem, a babcia swoim. Czasami
ja pstrykałem fotki, raz siostry aparatem, raz babci.
Bardzo
dużo zdjęć zrobiliśmy. Babcia mówiła, że w domu je wszystkie
oglądniemy na ekranie komputera, żeby dokładnie zobaczyć
najmniejsze nawet ich szczegóły.
Kiedy
wróciliśmy do domu byliśmy trochę zmęczeni, ale przede wszystkim
bardzo zadowoleni. Najpierw zjedliśmy obiad, a potem we trójkę
zasiedliśmy przy komputerze. Babcia przeniosła wszystkie zdjęcia z
obu aparatów fotograficznych na twardy dysk komputera i zaczęliśmy
je po koli oglądać. To była wspaniała zabawa tak sobie je oglądać
na dużym ekranie i jeszcze do tego powiększać. Wszystko wyraźnie
było na nich widać. Nawet środek malutkich kwiatuszków. Nawet
najmniejsze robaczki.
Pochwalę
się niektórymi zdjęciami, ale tylko tymi, które sam zrobiłem i
które najbardziej mi się podobają. Wymyśliliśmy do nich z babcią
i siostrą nawet króciutkie wierszyki.
Wiecie dzieci, ja kocham swoje
miasto,
Choć to nie polskie i brzmi
kanciasto
I choć nie tu naszych przodków
ojcowizna...
Tu jest nasz dom, tu nasza druga
Ojczyzna.
W obramowaniu dębu starego,
Widać kawalątek miasta naszego.
Chyba nikt nie zechce zaprzeczyć,
Że widoczek jest całkiem do
rzeczy.
Na dębie posiedzieć przyjemność
wielka,
Że trochę wysoko, to nic...
bagatelka!
Nachapać się można dobrej
energii
I
pozbyć się także dokuczliwej alergii.
Czyli
kataru siennego (Heuschnupfen
Alergii), choć na chwilę.Tak
mówi moja siostra, a ona wie, co mówi, bo męczy się z nim już od
kilku lat.
Kwiatuszki bodziszka łąkowego
Patrzą w obiektyw aparatu mojego.
Co chwilę oczka do mnie puszczają
I wdzięczne pozy co rusz
przybierają.
Oooo...! A cóż to takiego?
Pojęcia nie mam nijakiego...
Ogromniaste to takie niczym
drzewo,
Porusza liśćmi, raz w prawo, raz
w lewo.
Bodziszek czerwony przy polanie
rośnie,
Listki ustawia do wiatru i tańczy
radośnie.
—
Ech,
ty bodziszku, dziwnie się nazywasz,
Czerwony nie jesteś, a każesz
się nazywać.
Ojej...! A cóż to znów takiego?
Czyżby to był barszcz
Sosnowskiego?
Lepiej tę roślinę szerokim
omijać łukiem.
Każdy wie dlaczego, chyba że
jest nieukiem.
W spróchniałym pieńku drzewa
Wre praca i nikt nie ziewa...
Rój mrówek buduje mrowisko.
Lepiej nie wadzić, nie podchodzić
blisko.
Ślimak, ślimak, wystaw rogi,
Dam ci sera na pierogi...!
Nie chcesz? Twoja sprawa.
Może nie dla ciebie taka
strawa.
—
A
co ty ślimaczku tam pałaszujesz?
Że co? Że tylko coś smakujesz?...
Ślimaczek wie, co dobre dla niego
I za nic na ser nie zamieni tego.
Motylek malutki w kolorze
czerwieni
W promieniach słoneczka cudnie
się mieni.
— Ojej, motylku, ale masz
dreszcze...
Poczekaj, nie odfruwaj, uwiecznię
cię jeszcze!
Na
koniec jeszcze zdjęcia kwiatuszków zrobione przeze mnie i dwa
zdjęcia zrobione przez babcię. A na nich, ja z moją siostrą.
Kiedy je oglądaliśmy na ekranie komputera, babcia ze śmiechem
powiedziała:
— Na
pierwszym zdjęciu widzę jak wędrowały dwa Michały, a na
drugim... No cóż. Po prostu miłość. Braterską miłość. A do
niej droga zawsze jest prosta.
I pewnie
babcia ma rację, bo razem z siostrą bardzo lubimy wędrować, i też
się kochamy... jak dwa wariaty.