sobota, 30 września 2023

Dzień 1 października będzie już zawsze Wielkim Dniem dla Polski i Polaków

Piękny i wzniosły dzień mamy dzisiaj, my zwolennicy wolnej, demokratycznej i uśmiechniętej Polski. A także normalnego życia —  w poczuciu godności i wolności.

Niech się święci 1 października i niech przejdzie do historii, jako ten dzień, w którym Polacy dobrej woli zrobili ogromny krok do zwycięstwa nad autorytarnymi zapędami Kaczyńskiego.

A on niech z tą swoją konwencją w katowickim "Spodku" idzie do diabła... Bo tam jest jego miejsce. Za to, co Polsce i Polakom zrobił.

Tak jak mówił Donald Tusk, dzisiejszy Marsz Miliona Serc: "To będzie jedna z największych manifestacji w ostatnich latach w Europie. To będzie jedno z największych wydarzeń w polskiej polityce od czasów odzyskania niepodległości..."

A jej myślą przewodnią jest to, że wreszcie: „Stajemy do walki ze złem, twarzą w twarz rozliczyć tę władzę, żeby Polska znowu była wolna od kłamstwa, od nienawiści i złodziejstwa. To jest nasz czas..." I niech te Jego słowa ciałem się staną!... Tak nam dopomóż Bóg!

Sursum corda Polacy dobrej woli! I w kraju, i za granicą... Niech się święci 1 października, a potem już tylko: "października 15-go pogonimy Kaczyńskiego". Raz na zawsze... Amen!


piątek, 29 września 2023

Choć lata mijają, wspomnienia pozostają... i na teraźniejsze życie mocno wpływają

Jak wspomnę moje dzieciństwo i młodość, przypominam sobie, iż zawsze najchętniej bawiłam się z chłopakami. Zwłaszcza w aktywnych zabawach na powietrzu. Z dziewczynami jakoś nie bardzo mi zabawy wychodziły. Bo też dziewczyny denerwowały mnie czasami niesamowicie. Wystraszone to to jakieś. Powolne. Nieużyte, jedna z drugą. Tego się boi, to ją przeraża, tego się brzydzi, to dla niej za trudne, to niemożliwe… itd… itp. A już najbardziej wnerwiały mnie takie, które się myszy albo pająków bały. O rany, jak można się bać takich małych stworzonek? Do dziś tego pojąć nie mogę. Jedynie z Jolką miałyśmy wspólny język, choć nie w każdej sprawie, ale jednak najbardziej żeśmy się dogadywały.



Nie wiem, czemu tak ze mną było, że bardziej chłopięca byłam w zabawach i czasem nawet i w zachowaniu. Chociaż co do ubrań, to już dziewczęca byłam, że ho ho! Mama, jako że sama szyła mi i moim dwóm starszym siostrzycom większość ubrań (zwłaszcza sukienki) miała czasem nie lada kłopot, aby mi dogodzić. Byłam wymyślata okropnie. Pamiętam, że nie lubiłam zbyt dużo jakichś tam falbanek, falbaneczek, ani żabotów.

A może dlatego, taki dziwoląg był ze mnie, bo miałam urodzić się chłopcem? Wszak moi rodzice bardzo marzyli o synu. Dwie córeczki już mieli. Pewnie to ich ogromne marzenie miało taką moc oddziaływania, że choć zrobiłam im psikusa i się dziewczynką urodziłam, to jednak urodziłam się z wyższą dawką testosteronu niż normalnej dziewczynce przynależna.

Nieraz mi to wypominali, że miałam się chłopcem urodzić, bo i tak dawałam im „popalić” jak nie jeden, a kilku chłopców naraz. Pewnie tak było, że słysząc ich ciągłe gadki o syneczku, już jako embrion w łonie matki nachapałam się testosteronu ponad miarę. Tak na wszelki wypadek. Bo skąd mogłam wiedzieć przez te nudne dziewięć miesięcy w okropnej ciasnocie, że żaden ogonek mi nie rośnie? I że mnie jednak dziewczynką spłodzili. A sama przecież nie miałam wpływu na swoją płeć.

Przyszłam więc sobie na świat dziewczynką, ale z chłopięcą dawką testosteronu. Bo jeśliby wierzyć naukowcom z University of Liverpool, to chyba tak było. A oni właśnie dowiedli, że u osób płci obojga, będących posiadaczami palca serdecznego dłuższego od palca wskazującego, jak nic, wskaźnik stężenia testosteronu we krwi jest wyższy, niż norma przewiduje.

A ja akurat jestem posiadaczką takowego serdecznego paluszka… Ba, nawet dwóch. Naukowcy udowodnili też, że to właśnie testosteron w życiu płodowym wpływa na proporcję palców. I im bardziej palec serdeczny jest dłuższy od wskazującego, tym więcej testosteronu działało na płód. Że to właśnie testosteron w życiu płodowym wpływa na budowę mózgu i kształtuje zachowanie człowieka w dorosłym życiu. Osoby z taką proporcją palców są odważne, twarde, nieustępliwe, potrafią walczyć, ale są też mniej egoistyczne. No i udowodnili właśnie jeszcze to, że dziewczynki z takimi paluszkami wolą zabawy chłopięce i chłopców jako uczestników wspólnych zabaw. Ha, no to wypisz, wymaluj — ja.

Zresztą, pal sześć wszelkich naukowców, bo ja sama też wiem, że cosik mi nieraz we krwi buzuje, i to jak oszalałe… Toż musi to być testosteron. No bo co by innego?

Dobrze mi się jednak żyje z takim buzowaniem… chociaż jestem przez to większą ryzykantką w życiu niż większość istot rodzaju żeńskiego, a w niektórych przypadkach i męskiego. Czasami aż tak bardzo, iż sama siebie się boję. Bo nie wiem, jak daleko w tym ryzykowaniu mogę się jeszcze posunąć. Ale że lubię się bać, bo to jeszcze dodatkowo i adrenalinka buzuje mi we krwi, nieraz w życiu balansuję nad przepaścią. W dosłownym i niedosłownym tego słowa znaczeniu.

Na szczęście, mam chyba szczęście, bo jak do tej pory, z każdej ryzykownej sytuacji wychodziłam cało. Może też dlatego, żem w niedzielę rodzoną? No, serio, akurat w niedzielę przyszłam sobie na świat… A co?! Musiałam się postarać, aby moje przyjście było bardziej spektakularne, skoro już po myśli rodziców nie było.

Od najmłodszych lat słyszałam: — "Gdzie diabeł nie może, tam Mintka* pośle”. Czasem jeszcze i dziś słyszę. Ale lubię siebie taką, bo też moje życie było i jest bogate w przygody. Ciągle coś się dzieje. Nie znam słowa „nuda”.

Moja testosteronowa dziwolągowatość nie tylko ryzykanctwem się objawia, ale też potrzebą niesienia pomocy innym. Za wszelką cenę. Nigdy nie przeszłam obojętnie obok człowieka potrzebującego pomocy. Ba, nawet do bójki potrafiłam się wmieszać, kiedy widziałam, że biją słabszego. Nieraz przez to zdarzało mi się z podbitym okiem chodzić. Nigdy jednak tego nie żałowałam. W takiej sytuacji zawsze reaguję. Bez wahania. Już tak mam. To jest silniejsze ode mnie.


I choć lata mijają i cyferek nieubłaganie mi w dzień urodzin przybywa, to jednak buzowanie testosteronu ciągle jeszcze czuję. Może już nie jego nadmiar, ale wiem, że nadal wpływa na moje codzienne życie. Z czego jestem bardzo zadowolona, bo starzeję się wolniej, ale z godnością — na swą własną miarę... I oby tak było do końca moich dni.


* Mintek — tak w dzieciństwie nazwał mnie dziadziuś, żeby było bardziej chłopięco — Halintek-Mintek.


czwartek, 28 września 2023

Dzisiaj mamy pełnię Księżyca

Pełnia Księżyca występuje zazwyczaj raz w miesiącu, podczas której to Księżyc znajduje się po przeciwnej stronie Ziemi niż Słońce.

Księżyc jest naturalnym satelitą Ziemi i drugim pod względem jasności, po Słońcu oczywiście, obiektem na naszym niebie.

W przestrzeni kosmicznej jest najbliższym sąsiadem naszej Planety. Jego minimalna odległość od Ziemi wynosi 364. 400 km (odległość w perygeum), a maksymalna 406. 700 km (odległość w apogeum), zaś jego średnica wynosi 3.476 km. Okres jego obiegu wokół Ziemi wynosi ca. 27 dni.

Księżyc obraca się wokół własnej osi, a także obiega Ziemię i wraz z nią krąży dookoła Słońca. Dlatego też z Ziemi widoczna jest zawsze tylko jedna jego strona. Druga pozostaje w wiecznym cieniu. I my, Ziemianie niestety nie możemy go całego dookoła zobaczyć.

Według niektórych badań naukowców zjawisko pełni Księżyca oddziaływa na nasze samopoczucie. Ludzie stają się wtedy bardziej nerwowi i nadpobudliwi. Mają też trudności z koncentracją i z zasypianiem... To tak tylko ogólnie rzecz ujmując.

No nie wiem, czy tak rzeczywiście jest, bo ja takowych problemów w sobie nie zauważam. Może to zależy od wielu innych czynników? Na przykład od wieku? Możliwe, bo obserwacja Księżyca w każdej jego fazie sprawia mi wielką przyjemność. Z wiekiem też coraz bardziej lubię układać się do spania w taki sposób, aby usypiał mnie, świecąc mi przez okno prosto w twarz. A że wstaję bardzo wcześnie mam też okazję jego piękno fotografować.

Oczywiście przy dobrej pogodzie. A taka właśnie od kilku dni jest. W dzień niebo tonie w błękicie i w blasku Słońca, a w nocy w świetle Księżyca... A kiedy on panuje na sferze niebieskiej, nawet gwiazdy bledną przed jego pięknem.




A to poniższe zdjęcie pełni Księżyca nad Sardynią dostałam od Syna. Tylko podziwiać. Moje zdjęcia przy nim bledną niczym gwiazdy, to fakt, ale są też ładne... bo własnoręcznie zrobione. No! ;)



Z cyklu: „A niebo nad nami”


środa, 27 września 2023

"Nie zadzieraj nosa, nie rób takiej miny..."

Bo za czorta nie masz powodu! Przez krótki czas, w relacji z Prezydentem Zełenskim może żeś nawet miał, ale teraz znów nie masz... Zwłaszcza za tego tonącego z brzytwą i za te świnie, co siedzą w kinie.

Wstydź się panie Duda! Nie zasługujesz i nie zasługiwałeś na miano prezydenta wszystkich Polaków... Jeno pisiorów. Im dalej możesz w Pałacu Prezydenckim nosem rozhuśtywać żyrandole. To najlepiej ci wychodzi.


Z cyklu: "Satyriady"


Bielinek Rzepnik... Wstydliwy

Skrzydła Bielinka, tak jak jego nazwa wskazuje, mają z wierzchu barwę białą, a dokładniej kremowobiałą. Od spodniej zaś strony nieco bardziej wyblakłą. A ich rozpiętość wynosi około 4,5 centymetra.

Niestety uważany jest za szkodnika, ponieważ jego larwy żerują na roślinach należących do rodziny kapustowatych. Lubują się także w rzepaku, rzodkwi, czy też gorczycy. Natomiast dorosłe Bielinki żywią się przede wszystkim nektarem kwiatów z różnych roślin.

Jako że larwy jego wyrządzają poważne szkody w uprawach rolnych, nie jest motylem lubianym... I też pewnie dlatego, w takiej oto zawstydzonej pozie dał mi się sfotografować.



Ale czy to jego wina? Takiego stworzyła go natura. W odróżnieniu od człowieka (największego szkodnika w przyrodzie), nie ma rozumu, ma tylko instynkt samozachowawczy.


Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


Trzy dziewczynki z trzech generacji wybyły na wędrówkę

O przepraszam, cztery dziewczynki, bo suczka Whipped Deya też do dziewczynek się przecież zalicza. Był jeszcze z nami i stary kawaler Labradoodle Aramis, ale jemu akurat nie chciało się pozować z nami do zdjęć.

Wędrówka, choć tym razem z małą tylko cząstką rodziny, była bardzo udana. Niedzielnym popołudniem po górach i lasach przemaszerowaliśmy ("-liśmy", to tak z szacunku dla tego naszego męskiego członka rodziny biorącego udział w wędrówce) ponad czternaście kilometrów. Ale najpierw jakieś dwadzieścia kilometrów pojechaliśmy do takiego miejsca startu, gdzie jeszcze nigdy nie byliśmy. A potem heya! per pedes wąskimi dróżkami przez las. Raz w górę, raz w dół. Płasko nie było nigdzie.




Przygód mieliśmy co niemiara. Wszystkie były jednak bardzo wesołe. Co żeśmy się naśmiały, to nasze. Pieski się nie śmiały, ale miny uśmiechnięte miały.

Młodsze dziewczynki po drodze ćwiczyły jeszcze na różnych sprzętach na napotkanej niespodzianie ścieżce zdrowia. A było tam tego sprzętu od groma i ciut-ciut. Tak że miały na czym poszaleć, czyli poćwiczyć.

Mnie się zbytnio nie chciało. Wymawiałam się poranną gimnastyką, którą jak co dzień uskuteczniłam. Dałam się namówić tylko na dwa ćwiczenia. Za to moje dziewczynki w każdym wyznaczonym miejscu ze sprzętem na przestrzeni 4 km ćwiczyły z wielkim zaangażowaniem... Mają krepę, że ho ho!

I nic w tym dziwnego, wszak najmłodsza trenuje balet, a młodsza najpierw biegi na 10 km, a teraz Nordic Walking na długich dystansach. Niedawno pisałam o jej ekstremalnym marszu na dystansie 100 km.

A ja, czyli ta najstarsza, to już tylko dwa, trzy razy w tygodniu albo rowerem po leśnych wertepach (ca. 50 km), albo z kijkami. Oczywiście oprócz codziennej gimnastyki i 1,5 km joggingu po domu. Może to śmiesznie brzmi, ale to prawda. Mam w domu taką wyznaczoną przez siebie trasę, po której biegam z JBL, słuchając jednocześnie polskich audycji z Internetu.

Pieski też miały kupę radochy. Aramis zaliczał wszystkie leśne bajorka, bo to urodzony pływak i wodę wręcz uwielbia. Nawet kałuż nie potrafi ominąć, musi w każdą wleźć. A Deya, jako że to pies myśliwski, co rusz zajmowała się polowaniem na myszy. Jedną taką biedulkę udało jej się upolować i musiałyśmy ją ratować przed jej zębiskami.




Do domu wróciliśmy dość późno, ale za to pełni wrażeń. I już planujemy kolejną wędrówkę. Bo tu naprawdę jest gdzie wędrować wszak to Jura Szwabska... Hmm... dla nas Polaków, z wiadomych względów, nazwa tej krainy może niezbyt ładnie brzmi, ale za to po niemiecku całkiem fajnie, bo Schwäbische Alb.

Choć ciągle tęsknimy za Polską, to jednak już po tylu latach nauczyliśmy się być szczęśliwi, że przyszło nam mieszkać właśnie tutaj, w jednym z najbardziej zielonych zakątków Niemiec.


poniedziałek, 25 września 2023

Degrengolada reżimowej TVPiS nabiera mocy

Ba, zbliża się już wręcz do apogeum. Bo jakby nie patrzeć, jakby nie starać się zrozumieć to wszystko, co doświadczamy w tej tak zwanej telewizji publicznej funkcjonującej za pieniądze wszystkich Polaków (sic!), zawsze wychodzi na to samo: PiS wraz z nią, czyli swoją reżimową TVP są jedynie dla mało inteligentnych... E tam, będę się szczypać... dla tłuków i zwykłych chamów... A cham chamem pozostanie na zawsze, bo:


Na chamów nie ma rady...

Czy to prostacy, czy wykształceni

w jednym stoją szeregu —

kultury pozbawieni.


Cham chamem pozostanie...

Chamstwo wyniósł z domu.

Choć dumny z tego nie jest,

nie przyzna się nikomu.


I dalej jadem pluje

na lewo i prawo,

myśląc, obrzydliwiec,

że to demokracji prawo.




Szczujnia TVPiS ciągle

w akcji


TVP od siedmiu lat kłamie,

uczy Polaków nienawiści.

Obwinia PO za całe zło,

jakie było, jest, i się ziści.


Nieustanie widzom serwuje

stek jawnych kłamstw, półprawd, pomówień...

W taki sposób realizuje

listę nowogrodzkich zamówień.


Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”


Hibiskus na uregulowanie ciśnienia przed Wyborami Parlamentarnymi

Myślę, że w czasie wyborów i po też się nada. A może nawet szczególnie wtedy. Wszak karkade, jako napój faraonów, jest godny polecenia tym wszystkim, którzy są mocno zaangażowani w jakieś poważne przedsięwzięcia i z tego też powodu doznają skoków ciśnienia krwi, i to nie tylko własnej.

Wybory Parlamentarne są też jednymi z takich poważnych przedsięwzięć burzących krew. A już samo apogeum skoków ciśnienia z pewnością nastąpi wieczorem 15 października — w czasie ogłoszenia wyników. Uważam więc, że lepiej już zawczasu zaopatrzyć się w herbatkę z hibiskusa.


Hibiskus to piękny czerwony lub purpurowy kwiat. Zdobi nie tylko ogrody, ale także mieszkania. U nas bardziej znany jest pod nazwą: malwa i róża chińska. Pochodzi z tropikalnych rejonów Azji. Zachwyca wspaniałymi kwiatami, z których wnętrza wyrasta równie dekoracyjny słupek wraz z pręcikami. Kwiaty kwitną tylko jeden dzień, ale zaraz pojawiają się następne.



Zachwyca także pięknie błyszczącymi liśćmi. Hibiskus zyskał sławę i znalazł zastosowanie również w kuchni, lekach i kosmetykach. Już w starożytności faraoni zachwycali się napojem z niego — zwanym karkade. Dzisiejsza medycyna potwierdza jego wpływ na witalność i regulację ciśnienia krwi.

No, tak że wszystko się zgadza. Ja już sobie rzeczoną herbatkę kupiłam. Nawet dwa opakowania... Tak na wszelki wypadek.


Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”


Czarna róża jako symbol odwagi, empatii i dobrego przywództwa

Czarna róża zazwyczaj kojarzy się ze smutkiem i żałobą. Mnie nie. Mnie kojarzy się z wielką elegancją i z jakąś głęboką tajemnicą.

W dawnych czasach czarna róża była symbolem namiętnej miłości, ale też i nienawiści. Bo jak to w życiu nieraz bywa, od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok. Zresztą, odwrotnie dokładnie tyle samo. Tak że ich bliskie miejsce w symbolice nie dziwi.

W naszych jednak czasach czarna róża otrzymała (licho wie od kogo) jeszcze jedną właściwość. Otóż stała się symbolem odwagi, szczerości, empatii i dobrego przywództwa.

O, i taka symbolika podoba mi się najbardziej. Pewnie nietrudno się domyślić dlaczego (?).


Czarne róże nie istnieją w przyrodzie i też do tej pory nie udało się je wyhodować w naturalny sposób. Ich mianem natomiast określa się kwiaty o bardzo ciemnym, bordowym lub purpurowym kolorze.

Jedynie w Turcji w niewielkiej miejscowości zwanej Halfeti można podziwiać najbardziej ciemne róże, nazywane czarnymi. Ale tylko wiosenną porą. W tamtejszych warunkach klimatycznych rzeczywiście na czarne wyglądają. Turcy nazywają je arabską pięknością.


* Obrazek czarnej róży to dzieło mojej wnuczki. Powstał w ciągu paru minut w czasie naszej rozmowy na temat ulubionych kwiatów i ich symboli.


sobota, 23 września 2023

Mamy jesień

Warto jak najczęściej bywać teraz na dworze, nie tylko przez okno na nią zaglądać, bo jej piękno można przegapić. Wszak akurat ta jej barwna część trwa stosunkowo niedługo, dwa do trzy tygodnie. Czasem nawet krócej. Ale zdarza się też, że i nieco dłużej.

Od czego to zależy? Oczywiście od pogody. Jeśli w danym roku szybko następują spadki temperatur połączone z częstymi deszczami oraz intensywnymi wiatrami, to piękna złota jesień może zamienić się w długą jesienną szarugę już niestety w połowie października.

Oby, z wiadomych Polakom względów, była ciepła i piękna przynajmniej do 15 października.



Jeśli o mnie chodzi, na dworze bywam często, tak że z pewnością zdążę obfotografować piękną złotą jesień. To akurat wspaniałe zdjęcie zrobił mój młodszy Wnuczek przez okno przed naszym wczorajszym wyjściem z domu na rodzinną wędrówkę z psami.


Rusałka Pokrzywnik lubi bawić się w podchody

Mówi się, że Rusałka Pokrzywnik jest jednym z najbardziej pospolitych motyli... No nie wiem. Tu gdzie mieszkam, wcale ich się dużo nie spotyka. I pewnie dlatego, jak to było w moim przypadku, trudno mi było choć jednego dorwać w taki akurat sposób, aby spokojnie dał się sfotografować. To bardzo płochliwe motyle.

Jak już miałam okazję jakiegoś wzrokiem upolować, to musiałam się zdrowo za nim nałazić, aby łaskawie bodaj na moment usiadł gdzieś na źdźble trawy, czy też na jakimś kwiatku. Ale co z tego, kiedy się w końcu doczekałam i ustawiłam do pstryknięcia, to i tak w całej okazałości uwiecznić się nie dał. Bo nagle bez pardonu złożył skrzydła, a po chwili odfrunął, rozmazując swój wygląd na kolejnych zdjęciach. Tak że tylko takie jego zdjęcie mam, jakie mam... pt. "Rusałka Pokrzywnik w... niepełnej krasie".



Może jeszcze mi się uda innego upolować, bo pogoda ciągle sprzyja ich lotom. Jak już, można je spotkać najczęściej na nasłonecznionych leśnych polanach, łąkach, czy też w ogrodach. Ponoć widuje się je nawet w centrach miast. Trudno mi to potwierdzić, bo nie mieszkam w dużym mieście.

Są dość dużymi motylami. Rozpiętość ich skrzydeł przekracza u niektórych nawet pięć centymetrów.

Jak pogoda na to pozwala, można je zobaczyć fruwające już nawet w marcu. Bo też zimują w postaci dorosłej. A żyją około dziesięciu miesięcy. Trudno je jednak nazwać zwiastunami wiosny, bo często się zdarza tak, że gdy odwilż minie i znów zima daje o sobie znać, to one chowają się w odpowiednich dla siebie miejscach i tam czekają na cieplejsze dni.


Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


piątek, 22 września 2023

Dość poniżania i ośmieszania Polski i Polaków przez PiS!

Niebawem wybory. Jestem z tego powodu bardzo podekscytowana i zarazem zaniepokojona. Boję się o Polskę. Jeszcze nigdy do tej pory tak się nie bałam. Nawet za czasów stanu wojennego, kiedy to z chwilą jego ogłoszenia przez Jaruzelskiego byłam siódmy dzień za granicą (pisałam o tym w moim wspomnieniu: „Przeklęta data 13 grudnia 1981 roku”). Owszem, był to dla mnie ogromny szok, ale wiedziałam, co mam zrobić, a zrobić miałam jedno: wrócić jak najszybciej do Polski. Bez względu na wszystko.

Teraz jednak boję się bardziej. Ewentualna wygrana Kaczyńskiego i jego pisowskiej mafii to kolejne lata Polsce w plecy, że się tak metaforycznie wyrażę. I to nie tylko dlatego, że Kaczyński nie nadaje się do rządzenia, bo to dwulicowiec, nienawistny, agresywny megaloman pałający żądzą władzy i zemsty, ale przede wszystkim dlatego, że to manipulant ludzkich uczuć, perfidnie grający na emocjach zarówno swoich wyznawców, jak i przeciwników.

Ta nikczemna kreatura od lat prze do przodu na drodze do całkowitego autorytaryzmu. Labilnym Polakom robi wodę z mózgu, by ich sobie ze wszystkim podporządkować i panować nad nimi.

A że się obstawił ludźmi o podobnych cechach charakteru: podłych, nienawistnych, podstępnych bezwzględnych, chamskich... i wielce wierzących w Boga (sic!), w ciągu tych ośmiu lat w wielu przypadkach, w wielu dziedzinach życia udało mu się Polskę ustawić po swojemu (czyt. zniszczyć).

W osiąganiu jego celów pomagają mu także zwykli przestępcy, których przebiegle otoczył płaszczem ochrony przed sprawiedliwością w zamian za lojalność i grubą kasę. I wcale się z tym zbytnio nie kryje. Bo on może wszystko. On jest wszak najważniejszy i najmądrzejszy pośród wszystkich rządzących na świecie. Za takiego się uważa.

Skłócił już Polskę prawie z całą Europą. Co rusz skłóca z USA. Mało tego, w ostatnich dniach przy pomocy swojego podnóżka, wielce inteligentnego i kulturalnego PAD udało mu się nawet zniszczyć dobre stosunki z Ukrainą, jakże długo i mozolnie budowane. Nie bez powodu. To był jego podwójny cel przed wyborami: przypodobać się Putinowi i wyborcom Konfederacji.

Kto choć trochę zna historię naszej Ojczyzny, z pewnością sam dochodzi do takiej konkluzji, że do rozbiorów Polski jak nic doprowadził podobny pisowcom gatunek Polaków.

W tym miejscu warto zadać sobie pytania: Czy chcemy, aby to w tym kierunku właśnie przez kolejne cztery lata zmierzała Polska? Czy w Polsce musi być aż tyle nienawiści, i to mimo wiary chrześcijańskiej? Czy w Polsce musi ciągle wrzeć? Czy Polska nie może wreszcie budować przyszłości w spokoju, mądrze, bez nienawiści?

Może!... Pod jednym wszelako warunkiem, że tego największego szkodnika Kaczyńskiego usuniemy z polskiej polityki.

Jeśli to się uda, a wierzę, że tak, wtedy Polacy dobrej woli spowodują, że Polska będzie stopniowo, krok po kroku, wracać do normalności. I znów będzie w pełni wolna i uśmiechnięta.



Tego oczekuje większość Polaków, którym dobro Polski leży na sercu i którym obca jest nienawiść i ciągłe rozdrapywanie ran z przeszłości. Którzy chcą żyć do przodu z podniesioną głową, a nie co rusz odwracać ją do tyłu w obawie przed atakiem tych trzęsących się z nienawiści pseudopatriotów i pseudokatolików, którzy, jak większość pisowców, niby to bardzo bogobojni biegają do kościoła, a wszystko to tylko po to, aby się pokazać.

Z racji tego, że mieszkam poza granicami kraju, a bardzo interesują mnie losy Polski, na bieżąco śledzę w mediach sytuację w kraju. Także dużo czytam. Interesują mnie też wypowiedzi Rodaków i tych stojących za Kaczyńskim, i tych mu przeciwnych. Po tej lekturze za każdym razem dochodzę do tego samego wniosku, że najwięcej chamstwa i nienawiści jest w ludziach stojących właśnie za Kaczyńskim, a co gorsza, są to ludzie, deklarujący głęboką wiarę w Boga (sic!). Jestem tym faktem zszokowana. I to podwójnie.

Za trzy tygodnie czekają nas najważniejsze wybory po 1989 roku. Nie dajmy się pisiorom, idźmy na nie z podniesioną głową i uśmiechem na twarzy. Bo to od nas, od większości zdroworozsądkowych Polaków zależy, czy znów będziemy z Polski dumni, i czy znów jako naród będziemy na świecie poważani i szanowani.



Wcześniejsze skojarzenie szybko stało się faktem

 

Nie licz na przyjaźń z żadnym pisiorem,

bo nie panuje nad swym jęzorem...

Gdy będziesz w biedzie, podle cię zwiedzie,

"tonącym z brzytwą" srogo zawiedzie.




Z cyklu: "Skojarzenia"


wtorek, 19 września 2023

Ech te konie, siwe konie

Do koni ciągnie mnie od dziecka. Obok psów, to moje najukochańsze zwierzęta. Widać jednak, że nie tylko moje, gdyż, jak twierdzą naukowcy, w historii relacji pomiędzy człowiekiem a udomowionymi zwierzętami największe znaczenie dla człowieka miały i mają właśnie konie i psy.

Na widok konia, choćby z bardzo daleka, nie mogę oprzeć się pokusie zbliżenia się do niego. Tym razem było podobnie. W czasie wycieczki rowerowej na skraju lasu zobaczyłam kilka koni na wybiegu. Niewiele myśląc, skierowałam rower w tamtą stronę. Byłam cała w kwiatkach, kiedy na mój widok siwy koń podszedł się przywitać.



Stał przy mnie dobrą chwilę, dając się głaskać z każdej strony. W końcu się odwrócił i stępem ruszył dumnie wyprostowany do swoich towarzyszy paść się dalej.



Kocham konie z całego serca. Nie można ich przecież nie kochać. Są piękne, mądre, przyjacielskie i do tego ogromne. Uwielbiam też im się przyglądać. A kiedy widzę je galopujące, to aż dech mi w piersiach zapiera. Konno niestety nie jeżdżę. Przez całe życie marzyłam o własnym koniu, ale tego akurat marzenia nie udało mi się spełnić. Żałuję bardzo! Pozostaje mi jedynie z pozycji obserwatora zachwycać się nimi... i je fotografować.

Zachwycać się, fotografować... ale oczywiście też i o nich pisać. Kiedy przed laty pisałam powieść pt. "Szalone wakacje", w dwóch rozdziałach wplotłam kilka moich autentycznych przygód z końmi o imieniu: Kasztanka, Gladiator i Bucefał w roli głównej. Jedne były bardzo zabawne, inne mocno dramatyczne, że się tak w miarę delikatnie wyrażę.

Wiele ludzi czuje lęk przed końmi. Uważam, że zupełnie niepotrzebnie. Konie są przecież bardzo przyjazne człowiekowi. Jeśli się tylko chce, można się go szybko pozbyć. Wystarczy skorzystać z prostych porad jakiegoś profesjonalnego koniarza (hipologa). Aby je jednak wprowadzić w życie, pierwszy krok i tak trzeba zrobić samemu. A potem już tylko... miłość do koni... na zawsze.

Jeśli o mnie chodzi, wszystkie konie kocham jednakowo, bez względu na maść, ale akurat siwe kojarzą mi się zawsze z bajką. Stąd zapewne te wierszyki, które też wiele lat temu popełniłam:


Siwy koń


Hej ty koniu, siwy koniu,

pięknym żeś rumakiem.

Ech pognałabym ja z tobą,

upajając się wiatru smakiem.

Choćby na oklep i bez baczmagów,

byleby z tobą, boś koń na schwał.

I heya! z kopyta galopem,

a w szczerym polu już tylko cwał.


Hej ty koniu, siwy koniu,

dokąd ty tak gnasz?

Parskasz, prychasz, rwiesz z kopyta,

rozwichrzoną grzywę masz.

Czujesz pewnie zapach wiosny

W południowym wietrze...

Galopujesz po horyzont,

chrapami wciągając powietrze.


Ech ty koniu, siwy koniu,

pięknyś ty ogierek!

Marzysz pewnie o swej klaczy

słodkiej jak cukierek.

Marzenia jak skrzydlaty pegaz

niech cię w przestworza niosą,

a ujrzysz wnet w obłokach klacz,

przystrojoną srebrzystą rosą.

Ech ty koniu, siwy koniu,

gnaj po horyzont, gnaj!

Gdy znów wrócisz do mnie we śnie,

w moim sercu zakwitnie raj!


Konik Pegazek


Konik Pegazek skacze po łące…

Biały jakoby skąpany w mące.

Białe ma nóżki i ogon cały,

czarne oczęta i nosek mały.


Pegazek zawsze jest bardzo wesoły,

z łąki przybiega wprost do stodoły.

W stodole bryka co sił po sianie,

wciąż wypatrując, czy idzie śniadanie.


Pan niesie czarę pełniutką owsa.

Pegazek na to i hop!, i hopsa!

Biegnie do stajni szybkim galopem,

otwiera bramę siarczystym kopem.


Staje przy żłobie, w napięciu czeka…

Pan sypie owsa, nijak nie zwleka,

śmiejąc się przy tym bardzo donośnie:

Brawo Pegazek, pięknie mi rośniesz!

A gdy już będziesz koniem na schwał,

razem ruszymy przed siebie w cwał

i popędzimy, gdzie oczy poniosą...

rankiem o brzasku, poranną rosą.


Lato odchodzi, piękno natury zostaje... tylko inne


Po upalnym, długim lecie,

w lesie wyschło piękne kwiecie,

lecz i suszki rolę mają,

ziarna kwiatów rozsiewają.



Jak co roku przyjdzie pora,

gdy obrodzi pięknem flora...

Tak Natura nam dogadza,

niczym Feniks się odradza.



Już niedługo!... Efekt zabawy w skojarzenia






niedziela, 17 września 2023

Do 2015 roku Polska była w Europie szanowana i podziwiana

Czy ktoś jeszcze pamięta, że do października 2015 roku istniało bardzo bliskie i prężnie działające partnerstwo miast między Polską i Niemcami?

Przypomniał mi o tym Facebook, wysyłając mi we wspomnieniach poniższe zdjęcie, jakie w 2015 roku zamieściłam na swoim profilu z takim opisem:

"Miłe zaskoczenie przeżyłam, odwiedzając miejscowe Gimnazjum. Wędrując korytarzami, natknęłam się na tę oto ogromną gablotę. Przyznam, że ciepło na sercu mi się zrobiło.



To zbliżenie obu Narodów, po jakże tragicznej historii, nastąpiło zwłaszcza za czasów rządów Premiera Donalda Tuska i PO. Coraz więcej Niemców coraz bardziej poznaje historię Polski, tragiczną historię wojenną. Niemcy nie kryją oburzenia wobec hitlerowców. Wyrażają też ogromne współczucie dla naszego Narodu. Podziwiają Polskę i Polaków lubią coraz bardziej.

Dzieci w szkołach uczą się o Polsce. Sfotografowana przeze mnie pamiątkowa gablota z krótkim zarysem polskiej historii napawa mnie ogromną dumą. Widać w niej zdjęcia nie tylko naszych pięknych miast, ale także Obozu Koncentracyjnego w Oświęcimiu i Brzezince.

Nauczyciele tego nie ukrywają, że w czasie drugiej wojny światowej wskutek niemieckiej agresji i okupacji zginęło około sześciu milionów obywateli polskich [...]".

W tamtym czasie po paru dniach pojechałyśmy z 12-letnią wówczas Wnuczką do Polski na odwiedziny do naszej licznej rodziny. Na jej usilną prośbę pojechałyśmy też do Oświęcimia. Wnuczka koniecznie chciała zobaczyć, co Niemcy zrobili Polakom, by potem w szkole na lekcji historii dokładnie o tym opowiedzieć. Aby jej ułatwić to zadanie, na terenie Obozu Koncentracyjnego kupiłam jej specjalnie w języku niemieckim tę oto książkę:


(tłum. na jęz. polski: "Auschwitz Rezydencja Śmierci")


Ciąg dalszy mojego opisu: "[...] Czy po Wyborach Parlamentarnych, gdyby PiS rzeczywiście dorwało się do władzy, stosunki polsko-niemieckie pozostaną na tym samym poziomie? Śmiem wątpić. Pamiętamy słowa Jarosława Kaczyńskiego o Niemczech, o Kanclerz Angeli Merkel. Pamiętamy jego słowa: "Polska jest rosyjsko-niemieckim kondominium".

Gdyby PiS rzeczywiście doszło do władzy, stosunki z Niemcami, z Zachodem, nie tylko się pogorszą, Polska stanie się też pośmiewiskiem na arenie międzynarodowej. Z jakich powodów, to już nawet nie muszę wspominać. Kaczyński to nienawistny człowiek, żądny przede wszystkim zemsty i „opomnikowania” Polski Lechem oraz zapisaniem ich obu na chwalebnych kartach historii Polski". 

***

Niestety, stało się! W najczarniejszych nawet snach nie można było sobie wyobrazić, że będzie o wiele, wiele gorzej. Kaczyński ze swoim PiS-em 25 października wygrał jednak wybory parlamentarne i od tamtej pory sukcesywnie niszczy i ośmiesza Polskę.

Co stanie się za niespełna już cztery tygodnie? "Października piętnastego przepędzimy Kaczyńskiego"? Jeśli nie, to żegnaj Demokratyczna Polsko! Ja jednak mocno wierzę, że przepędzimy tego największego szkodnika Polski... Tak nam dopomóż Bóg!


sobota, 16 września 2023

Chimeryczny czy kompromisowy?


Stary Żółw Rafael

pokłócił się z żoną.

Wyskoczył z pokoju

z twarzą wzburzoną.


— Z tobą nikt nie wytrzyma! —

krzyknął na odchodnym

i ruszył przed siebie

wnerwiony i głodny.


W mig skoczył do wody,

z impetem dał nura,

prychając pod nosem:

— A to ci hetera!

Obiadu nie dała,

pucować kazała...

Już tego nie zniosę,

z chaty się wynoszę!


Po jednej godzinie

ostrego pływania

Rafael zmiękł nieco,

zaprzestał dąsania.


— Wiem, że to hetera

do n-tej potęgi,

źle jednak z nią nie mam,

choć obrywam cięgi.




Z cyklu: Zoologia stosowana”


piątek, 15 września 2023

Dwa serca

Cichy szum białych fal,

obłoki na niebie

kołyszą dwa serca

w miłości do siebie.



Wakacyjne wspomnienia łagodzą powrót do codzienności


Wakacje się skończyły,

lato już odchodzi,

czas wracać do domu

codzienność osłodzić.




Do wyznawców PiS


Ciągle jeszcze chcecie, by mafia rządziła?

Co z Wami, Rodacy? Myśleć nie umiecie?

PiS niszczy Wam życie, odziera z godności...

To najszczersza prawda. Wnet ją zrozumiecie (?).




Bizona i żubra nie tak łatwo okiełznać


Każdy człowiek traci rezon,

gdy się zbliża żubr lub bizon...

Lepiej z nimi nie zaczynać

i odległość dużą trzymać.



Bizon i żubr są blisko ze sobą spokrewnieni. Są zwierzętami bardzo mocarnymi i dostojnymi. Przed ich "dostojnością" lepiej się jednak zawsze czymś zabezpieczyć. W ZOO kratą, a w rezerwatach i na safari rozwagą.


wtorek, 12 września 2023

Kolorowe dary królestwa fungi*

Powoli kończy się czas na grzyby. W formie grzybobrania oczywiście. Kto się na nich zna, zbiera je, kto nie, lepiej niech je tylko podziwia. A naprawdę jest co.

Podziwianie ich piękna jest zawsze bezpieczne. Osobiście za czorta się na grzybach nie znam i gdy natknę się na nie w lesie, skupiam się jedynie na ich oglądaniu i ewentualnym uwiecznianiu co piękniejszych okazów.

W Polsce to co innego, w Polsce to się znałam, że ho, ho! I często grzybobranie uskuteczniałam... Ale tylko z moją mamą. Bo ona, jak mało kto, była grzybową ekspertką.

Tu nigdy grzybów nie zbierałam i nie zbieram. Nie tylko z tego powodu, że od czasu katastrofy w Czarnobylu Niemcy odradzają ich zbierania, ale przede wszystkim dlatego, że grzyby są bardzo zwodnicze, potrafią skutecznie i bardzo niebezpiecznie zmylić każdego niepewnego grzybiarza... Wolę więc nie ryzykować i na targu je kupować, bo... Bo? No właśnie, bo jestem grzybową ignorantką i pewnie taką już pozostanę.

Za to w moim albumie przyrodniczym mam ich całą masę. Różnych. Na pewno te jadalne są wymieszane z tymi niejadalnymi, tworząc istny miszmasz, ale tylko na pierwszy rzut oka, bo co wrażliwsze oko dostrzeże w nich piękny wielobarwny kalejdoskop typu mix&match.

Bo też co jak co, ale piękna odmówić im nie można. A ja to ich piękno dostrzegam i wszędzie je fotografuję. Oto niektóre z nich w skomponowanych przeze mnie kolażach:



królestwa fungi — czyli grzybów. Grzyby nie należą ani do fauny, ani do flory. Są organizmami cudzożywnymi. Dla swojego rozwoju pobierają substancje odżywcze z materii organicznej wytwarzanej przez rośliny lub zwierzęta.


Pierwowzór pisowskich monet?


Promieniujący uśmiech,

ząbki niczym perełki,

wzór na awersy monet,

na rewersach orzełki.


Pisior nim zachwycony

jak mantrę powtarza:

Nasz ci wodzuś kochany

z nimbem godnym cesarza.


A że ludzkim on panem,

będą klękać narody

przed jego obliczem

niebywałej urody.


Nie ma nic piękniejszego

niż jego uśmiech szczery...

Jeśli tego nie widzisz,

wynocha z PiS-u sfery!



(zdjęcie z Internetu)