Do
koni ciągnie mnie od dziecka. Obok psów, to moje najukochańsze
zwierzęta. Widać jednak, że nie tylko moje, gdyż, jak twierdzą
naukowcy, w historii relacji pomiędzy człowiekiem a udomowionymi
zwierzętami największe znaczenie dla człowieka miały i mają
właśnie konie i psy.
Na widok konia, choćby z bardzo daleka, nie mogę
oprzeć się pokusie zbliżenia się do niego. Tym razem było
podobnie. W czasie wycieczki rowerowej na skraju lasu zobaczyłam
kilka koni na wybiegu. Niewiele myśląc, skierowałam rower w tamtą
stronę. Byłam cała w kwiatkach, kiedy na mój widok siwy koń
podszedł się przywitać.
Stał przy mnie dobrą chwilę, dając się głaskać z
każdej strony. W końcu się odwrócił i stępem ruszył dumnie
wyprostowany do swoich towarzyszy paść się dalej.
Kocham
konie z całego serca. Nie można ich przecież
nie kochać. Są piękne, mądre, przyjacielskie i do tego ogromne.
Uwielbiam też im się przyglądać. A kiedy widzę je galopujące,
to aż dech mi w piersiach zapiera. Konno niestety nie jeżdżę.
Przez całe życie marzyłam o własnym koniu, ale tego akurat
marzenia nie udało mi się spełnić. Żałuję bardzo! Pozostaje mi
jedynie z pozycji obserwatora zachwycać się nimi... i je
fotografować.
Zachwycać
się, fotografować... ale oczywiście też i o nich pisać. Kiedy
przed laty pisałam powieść pt. "Szalone
wakacje", w dwóch rozdziałach wplotłam kilka moich
autentycznych przygód z końmi o imieniu: Kasztanka, Gladiator i
Bucefał w roli głównej. Jedne były bardzo zabawne, inne mocno
dramatyczne, że się tak w miarę delikatnie wyrażę.
Wiele
ludzi czuje lęk przed końmi. Uważam, że zupełnie niepotrzebnie.
Konie są przecież bardzo przyjazne człowiekowi. Jeśli się tylko
chce, można się go szybko pozbyć. Wystarczy skorzystać z prostych
porad jakiegoś profesjonalnego koniarza (hipologa). Aby
je jednak wprowadzić w życie, pierwszy krok i tak trzeba zrobić
samemu. A potem już tylko... miłość do koni... na zawsze.
Jeśli
o mnie chodzi, wszystkie konie kocham jednakowo, bez względu na
maść, ale akurat siwe kojarzą mi się zawsze z bajką. Stąd
zapewne te wierszyki, które też wiele lat temu popełniłam:
Siwy
koń
Hej ty koniu,
siwy koniu,
pięknym żeś
rumakiem.
Ech
pognałabym ja z tobą,
upajając się
wiatru smakiem.
Choćby na
oklep i bez baczmagów,
byleby z
tobą, boś koń na schwał.
I heya! z
kopyta galopem,
a w szczerym
polu już tylko cwał.
Hej ty koniu,
siwy koniu,
dokąd ty tak
gnasz?
Parskasz,
prychasz, rwiesz z kopyta,
rozwichrzoną
grzywę masz.
Czujesz
pewnie zapach wiosny
W południowym
wietrze...
Galopujesz po
horyzont,
chrapami
wciągając powietrze.
Ech ty koniu,
siwy koniu,
pięknyś ty
ogierek!
Marzysz
pewnie o swej klaczy
słodkiej jak
cukierek.
Marzenia jak
skrzydlaty pegaz
niech cię w
przestworza niosą,
a ujrzysz
wnet w obłokach klacz,
przystrojoną
srebrzystą rosą.
Ech ty koniu,
siwy koniu,
gnaj po
horyzont, gnaj!
Gdy znów
wrócisz do mnie we śnie,
w
moim sercu zakwitnie raj!
Konik
Pegazek
Konik Pegazek
skacze po łące…
Biały jakoby
skąpany w mące.
Białe ma
nóżki i ogon cały,
czarne oczęta
i nosek mały.
Pegazek
zawsze jest bardzo wesoły,
z łąki
przybiega wprost do stodoły.
W stodole
bryka co sił po sianie,
wciąż
wypatrując, czy idzie śniadanie.
Pan niesie
czarę pełniutką owsa.
Pegazek na to
i hop!, i hopsa!
Biegnie do
stajni szybkim galopem,
otwiera bramę
siarczystym kopem.
Staje przy
żłobie, w napięciu czeka…
Pan sypie
owsa, nijak nie zwleka,
śmiejąc się
przy tym bardzo donośnie:
— Brawo
Pegazek, pięknie mi rośniesz!
A gdy już
będziesz koniem na schwał,
razem ruszymy
przed siebie w cwał
i popędzimy,
gdzie oczy poniosą...
rankiem
o brzasku, poranną rosą.