Jak co roku z końcem lata przychodzi czas na robienie zapasów na zimę. Osobiście robię ich zawsze dość dużo, ale w słoikach w ostatnich latach to tylko w postaci dżemów z różnych owoców, a z warzyw to jedynie sok pomidorowy. Kiszeniem ogórków już od lat zajmuje się moja Córka.
Inne warzywa, takie jak: kalafior, brokuły, pak choi, cukinia, marchewka, pietruszka, seler naciowy, seler korzenny kupuję w dużych ilościach i zamrażam.
W pozostałe warzywa, jakie lubię, w zimie zaopatruję się tylko na targu. Zapasów z nich nie robię, bo wolę świeże. Niektóre zresztą do mrożenia i tak się nie nadają.
Robienie dżemów sprawia mi nawet przyjemność. W kuchni pachnie cudownie. A do tego w trakcie pracy mogę posłuchać, co w Polsce się dzieje. Czasem i zerknąć na ekran laptopa jak dzieje się coś ciekawego albo wkurzającego.
Jedyne nieudogodnienie w czasie tej pracy to wysoka temperatura. Na dworze 30 st., a w kuchni prawie 28 st. Momentami odnoszę wrażenie, że się ugotuję razem z dżemem.
Normalnie to w upały w mieszkaniu mam dużo chłodniej niż na dworze, gdyż w godzinach największej aktywności słońca zamykam wszystkie okna i spuszczam żaluzje.
Jednak przy robieniu dżemów to nie dość, że owoce trzeba zagotować, to jeszcze wyparzyć słoiki wrzątkiem, a potem (przynajmniej ja tak zawsze robię) przetrzymywać je w piekarniku w temperaturze 120 st. aż do momentu ich napełnia. Oczywiście gorącym produktem. No to zrozumiałe, że w kuchni chłodno być nie może.
Po ostatnim razie, będąc spocona jak szczur, z robieniem kolejnych zapasów postanowiłam poczekać na chłodniejsze dni.