poniedziałek, 31 lipca 2023

Pisowska mafia spręża się i...

Pisowska mafia spręża się i z turbodoładowaniem grabi co się da, i gdzie się da. Niemalże codziennie dziennikarze odkrywają coraz to nowe afery z udziałem pisowców. Jest ich już grubo ponad tysiąc.

Pisowcy czują, że ich dobra passa powoli się kończy. Czas nagli. Do wyborów niedaleko. Dostają więc przyśpieszenia, by nachapać się jak najwięcej, naiwnie wierząc, że nikt ich w przyszłości rozliczać nie będzie.

Płonne nadzieje pisowscy grabieżcy! Nie pomoże wam nawet straszenie Wagnerowcami i kombinacje z przesunięciem Wyborów Parlamentarnych poprzez wprowadzenie stanu wyjątkowego... Już niebawem wasze życie zmieni się diametralnie.


Zdjęcie z ekranu komputera zrobiłam w czasie transmisji na YouTube.


Jeszcze trochę a Polska znów będzie wolna, sprawiedliwa, silna i demokratyczna. I co też bardzo ważne, znów będzie szanowana na arenie międzynarodowej. A my, Polacy Dobrej Woli, znów będziemy z Niej dumni.


sobota, 29 lipca 2023

Motyl Zebra przybył do mnie z długą wizytą

Dziwne, nie? Raz, że nie ma wyglądu zebry, a dwa, co by miał u mnie robić, skoro jest oficjalnym motylem Florydy. Można go znaleźć też i w Ameryce Środkowej, i Południowej. Co robi więc w Niemczech, i to na drzwiach do mojego ogrodu?



Na pytanie, co robi u mnie, niestety nie znajduję odpowiedzi. Natomiast co do jego wyglądu odpowiedź mam. Jednak najpierw opiszę, jak wyglądała jego u mnie wizyta.
Otóż wczoraj z samego rana, zauważyłam go na szybie drzwi, jak siedzi sobie bez ruchu. Momentalnie sięgnęłam po telefon komórkowy i zrobiłam mu prawdziwą sesję zdjęciową z wnętrza pokoju. W jej trakcie on się wcale nie ruszał, tylko patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczętami.

Potem powoli i cichutko, tak żeby go nie spłoszyć, wyszłam na zewnątrz... i aż oniemiałam z zachwytu. Z zewnątrz wyglądał zupełnie inaczej, a wyglądał jak zebra. Czyż nie? Do końca jednak nie mogę być pewna, bo lepidopterologiem nie jestem, a w Internecie nie znalazłam innego porównania, jak właśnie takie.



Robiąc mu zdjęcia, aż ręce mi drżały z zachwytu. Bardzo bałam się, że się wystraszy i odfrunie... Ale nie, trwał dzielnie bez ruchu w tym samym miejscu.
Kiedy skończyłam go uwieczniać, wybrałam się na kijki do lasu. Po powrocie, ku mojemu zdumieniu spostrzegłam, że on nadal trwał w tym samym miejscu.

Odfrunął dopiero późnym wieczorem. Gdzie? Nie mam pojęcia, ale jestem szczęśliwa, że mam go na zdjęciach i jego piękno mogę podziwiać na monitorze komputera.


Lipcowe kwiaty promieniują pięknem

Lato w pełni. W ogrodach mnóstwo kwiatów. Wokół roznosi się ich cudowny zapach. Miło jest tak sobie pochodzić wśród tych pachnących cudeniek i rozkoszować się ich pięknem. Często mi się to zdarza. Lubię przyglądać się kwiatom z bliska i je uwieczniać.

A z tą bliskością, to nie tylko dlatego, że okularnicą jestem, ale przede wszystkim dlatego, że w ich wnętrzu zawsze coś ciekawego zobaczę. Zwłaszcza kiedy je później oglądam na ekranie komputera.



Wszystkie te kwiaty, oprócz tych drobnych żółtych, rosną w ogrodzie mojej córki. Z niej ogrodniczka, że ho, ho! Ma to po babci, mojej Mamie. Ja nie za bardzo lubię się grzebać w ziemi. Za to lubię podziwiać wszystko, co z ziemi wyrasta. Ha, to też jest coś! ;) No dobra, nie będę taka skromna, bo mam ich też sporo, zwłaszcza wiosennych.

A jeśli chodzi o te żółte kwiatuszki, to uwieczniłam je dzisiaj w lesie. Pierwszy raz je w tym miejscu zobaczyłam. Ciekawa byłam, jak się nazywają, dlatego po powrocie do domu poszperałam w tym celu w Internecie i już wiem.

Śmiesznie się nazywają. Jak? Ano "Starzec Jakubek". Aż się kawą poplułam ze śmiechu, jak to przeczytałam. Dowiedziałam się też, że są bardzo trujące i rakotwórcze... A to ci Starzec Jakubek!



No ale te kwiatuszki to już rosną w moim ogrodzie. I to już od wielu, wielu lat. To są Powojniki Włoskie. A urosły same, bez mojego udziału. Jakim cudem? Nie wiem. Przed laty wiły się wokół wiśni, od paru lat wiśni już nie ma, a one dalej cieszą moje oczy każdego lata.


czwartek, 27 lipca 2023

Sentencje i świeckie przykazania

Pogoda była deszczowa, nie powstrzymało mnie to jednak przed wyjściem z domu. Miałam zaplanowaną na ten akurat dzień dłuższą wędrówkę z kijkami, plan musiałam więc wykonać.


Wędrowało się wspaniale. Deszcz popadywał sobie, ale momentami przestawał. Ubrana byłam w przeciwdeszczową kurtkę i spodnie, tak że w ogóle nie przemokłam. Po drodze spotkałam kilku zapalonych wędrowców, pozdrowiliśmy się radośnie i pomaszerowałam dalej.

Po pokonaniu sześciu kilometrów wschodnim obrzeżem kotliny postanowiłam wracać jej zachodnim obrzeżem. I kiedy tak przemieszczałam się po nim, w pewnym momencie znalazłam się w miejscu, gdzie ciągnął się długi pas prywatnych ogrodów i na płocie okalającym jeden z nich, zobaczyłam zawieszone fikuśne tabliczki przedstawiające różne sentencje i świeckie przykazania. Bardzo mnie one zainteresowały. Ciekawy pomysł.

Zatrzymałam się więc tam na chwilę i wiele z nich przeczytałam. Są naprawdę mądre i bardzo pouczające. Wszystkich przeczytać nie byłam w stanie, bo chyba parę godzin musiałabym tam koczować. Tyle ich jest (na zdjęciu widać tylko ich małą część). Postanowiłam jeszcze kiedyś tam wrócić.


A oto kilka treści z tych tabliczek w przetłumaczeniu na język polski:

"Jedyne pieniądze, które zabierzesz do grobu, to te, które dałeś ubogim".

"Im niższe wykształcenie, tym większa pycha".

"Dopiero, gdy jesteś na obczyźnie, docenisz piękno stron rodzinnych".

"Nie top trosk w kieliszku. Nie utoną".

"Od kołyski do trumny to najpiękniejsze lata życia".

"Wiele strumyków tworzy jedną rzekę".


Czy to już UFO, czy jeszcze nie?*

Coraz częściej media donoszą o pojawiających się obiektach pozaziemskich cywilizacji nad naszą Planetą Ziemia. Jedni w to wierzą, inni nie. Wierzą oczywiście ci, którzy sami je zaobserwowali albo o ich istnieniu są przekonani. Nie wierzą natomiast ci, którzy ze względów religijnych możliwość ich istnienia odrzucają a priori. A niektórzy po prostu ze strachu.



W dniu 27.07.2023 w Kongresie USA doszło do historycznego przełomu w podejściu do tego tematu. Były oficer wywiadu i członek zespołu Pentagonu ds. UFO David Grusch twierdził, że Stany Zjednoczone od lat trzydziestych XX wieku są w posiadaniu technologii pozaziemskiej oraz ciał obcych istot. Władze jednak do tej pory prowadzą kampanię dezinformacji nastawioną na zaprzeczanie tym faktom.

Według niego też zarówno wojskowi piloci, jak i cywilni coraz częściej spotykają się z UFO (Unidentified Flying Object)**. Jednak rzadko zgłaszają ten fakt formalnie, ponieważ obawiają się o swoją reputację, a także karierę zawodową.

Muszę przyznać, że temat pozaziemskich cywilizacji mnie osobiście bardzo interesuje i gdzie tylko mogę, śledzę napływające o nich informacje. Od najmłodszych lat wierzę w ich istnienie.


* Czy to już UFO, czy jeszcze nie? — nie, na zdjęciu nie. To tylko Zeppelin nad jez. Bodeńskim.😁

** UFO (Unidentified Flying Object) — niezidentyfikowany obiekt latający.


Ciągle pada... A niech pada jak najwięcej

I choć mokro dookoła, jest cudownie. Świeżo i rześko. Nastrojowo i inspirująco. Zdrowo dla ducha i dla ciała. A przede wszystkim bezpieczniej przed suszą i ogniem.

Tak jest przynajmniej tu, gdzie mieszkam. Temperatura oscyluje w granicach 12-18 stopni. Nie to, co w południowej Europie — 45 stopni i więcej.



Pożary na szczęście nam nie grożą. Jak na przykład w Grecji, gdzie płonie wyspa Rodos i lasy wokół Aten. Już nawet Akropolis jest zamknięty dla zwiedzających.

Wiem to, nie tylko z przekazów medialnych, ale także wprost od wnuczki, która od miesiąca jest w Atenach na sesji zdjęciowej.

Pożary trawią także Włochy, zwłaszcza Sycylię, również Hiszpanię, Portugalię, Chorwację, Francję... W Polsce też wybuchają pożary to tu, to tam. Szczególnie na składowiskach odpadów i chemikalii... Tak że padaj deszczyku, padaj. Padaj jak najwięcej i na jak największym obszarze. Ugaś płonącą Europę.


wtorek, 25 lipca 2023

Perłowiec Malinowiec. Piękna nazwa, piękny wygląd

Perłowiec Malinowiec wprawdzie z perłami nie ma nic wspólnego, ale już z malinami trochę tak, gdyż jego gąsienice na nich żerują. Także na fiołkach. Należy do rodziny rusałkowatych. Jest dziennym motylem, a jego inna nazwa to Dostojka.

To bardzo pospolity motyl. Występuje licznie w całej Europie. Jednak pospolity i liczny, w jego przypadku, nie oznacza nudny. Wręcz przeciwnie, wszak pięknie się nazywa i pięknie wygląda. Jest stosunkowo dużym motylem. Rozpiętość jego skrzydeł wynosi około 6,5 cm. A co ciekawe też, samice składają swoje jaja tylko na korze drzew.

Jest motylem typowo leśnym. Można go więc spotkać (od połowy czerwca do połowy września) w lasach i na polanach, a także na podleśnych łąkach. A siada przede wszystkim na kwiatach o fioletowym zabarwieniu. Czasami żółtym lub białym.



Myślę, że motyle zachwycają chyba każdego, kto choć trochę jest wrażliwy na przyrodę. Mnie fascynują od najmłodszych lat. Zawsze je uwieczniam i zapoznaję się z ich barwnym i ulotnym życiem.

Perłowce Malinowce na szczęście nie są zbyt płoche, można je więc obfotografować niemalże z każdej strony. No proszę spojrzeć, jak ten "mój" wcale się nie boi i zagląda na mnie zainteresowaniem. 😉


Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


poniedziałek, 24 lipca 2023

Wizyta niespodziewanych gości

Jakie było moje zaskoczenie, kiedy swoim zwyczajem po piątej rano otwierałam okno przed gimnastyką, zobaczyłam nagle w ogrodzie kilka sarenek. Przecież od wczesnej wiosny nie pojawiały się już u mnie.

Tak jak wcześniej pisałam, a leśniczy to potwierdził, z pełną wiosną miały wrócić do lasu na dobre. Raz, że w lesie będę miały już dużo pożywienia, a dwa, to będzie dla samiczek czas połogu. I tak też się stało. Gdzieś tak pod koniec marca przestały się u mnie pojawiać.

Aż tu nagle dzisiaj widzę je znów. Byłam naprawdę bardzo zaskoczona. Chwilę sobie z nimi przez okno pogadywałam, a one patrzyły na mnie tymi swoimi ogromnymi, pięknymi oczami i tak jakby się do mnie uśmiechały.

Koniecznie chciałam ten moment uwiecznić, ale bałam się, że jak się ruszę, to one odejdą. W końcu nie wytrzymałam. Powoli wycofałam się od okna i pobiegłam po telefon komórkowy. Kiedy wróciłam, były już nieco dalej, ale ciągle były. Tak że parę zdjęć (choć niezbyt wyraźnych) udało mi się im zrobić, tyle że nie wszystkim naraz, bo się już rozbiegły po całym ogrodzie. Długo jednak już nie zabawiły. Może jakiś kwadrans jeszcze i zniknęły.

Pewnie przyszły się pochwalić przede mną swoimi dziećmi. W końcu do aktu zapłodnienia, tak jak już wcześniej pisałam, doszło w moim ogrodzie.



Zaraz... teraz przyszło mi coś jeszcze na myśl. A może one do mnie przychodzą, bo znają moją starą bajkę pt. "Przygotowanie do wizyty gościa", w której opisałam, jak rodzeństwo Tupliczków uratowało małą sarenkę przed niechybną śmiercią w sidłach kłusowniczych... i mnie polubiły? 😉


* Człowiek upośledza naturalne środowisko dzikich zwierząt

* Sarenki wróciły do mojego ogrodu

* Sarenki wybrały życie w mieście?

* Spotkanie z leśniczym


I co ty na to, braciszku większy?


Żyrafa Zoe

dostojnie kroczy

smutną ma minę,

płaczące oczy.


Biegać by chciała,

ale nie może.

Czy w tej niedoli

ktoś jej pomoże?


Żywą istotą

jest przecież zwierzę,

pragnie wolności

w tej samej mierze.


I co ty na to,

ich bracie większy?

Męczenie zwierząt

twój grzech powiększy.


Życie w niewoli

to wielka krzywda.

Zważ moje słowa,

to szczera prawda!




Z cyklu: Zoologia stosowana”


sobota, 22 lipca 2023

Przestrojnik Trawnik w nie całkiem pełnej krasie

Przestrojnik trawnik to motyl z rodziny rusałkowej. Żyje krótko, ale pięknie. Cichutko, kolorowo i ciekawie. Warto za nim pobiegać z aparatem fotograficznym. Dzisiaj znów miałam taką okazję.

Przestrojniki można spotkać na łąkach, polanach, a także na obrzeżach lasów. Mają skrzydła koloru brązowego ozdobione pawimi oczkami. Samice mają ich trzy na górnej stronie skrzydeł, a samce dwa. Na spodniej zaś stronie skrzydła tylnego zarówno samiec, jak i samica mają pięć pawich oczek z żółtą obwódką. Natomiast rozpiętość ich skrzydeł wynosi średnio od 3,5 cm do 4,2 cm.



Co ciekawe motyle te niemal zawsze siedzą ze złożonymi skrzydełkami. Rozkładają je tylko wtedy, kiedy jest zimno, ale słonecznie. W ten sposób lepiej im nagrzewać ciało promieniami słonecznymi.

I jeszcze jedna ciekawa rzecz. Otóż samice nie składają jaj na roślinach, jak to jest w przypadku niemal wszystkich motyli, lecz podczas lotu. Wygląda to tak, jakby je beztrosko rozsiewała, gdzie popadnie. Dziwne to bardzo.


Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


piątek, 21 lipca 2023

Szerszenie, czy trzeba się ich bać?

Szerszenie należą do rodziny osowatych, podobnie jak osy, tyle że są od nich większe i mierzą około 2,5 cm (samice nawet 3,5 cm). Te europejskie. Natomiast azjatyckie, których coraz więcej w ostatnich latach pojawia się na terenie Europy, osiągają rozmiary nawet do 6 cm.

Szerszenie spotyka się zdecydowanie rzadziej niż osy i pszczoły, ale jednak coraz częściej pojawiają się w naszym otoczeniu. I nie ma co ukrywać, wywołują wielki strach. Czy słusznie?

Kiedy "odwiedzi" nas szerszeń, nie ma co truchleć ze strachu, a już na pewno złościć się i wykonywać jakiś gwałtownych ruchów, bo on to wyczuje i wtedy może stać się agresywny. Najlepszym sposobem na pozbycie się intruza jest otworzenie okna na oścież i... cierpliwe czekanie. Warto również zadbać o to, aby w pobliżu owada nie znajdowały się dzieci i zwierzęta.

Jak twierdzą naukowcy, jad szerszeni nie jest dużo silniejszy od tego, jakim dysponują osy i pszczoły, jego użądlenie więc nie jest specjalnie niebezpieczne dla zdrowych osób. Problemy mogą pojawić się jedynie u alergików.



Pamiętam, że sama przed laty w swoim domu przeżyłam bliskie spotkanie z szerszeniem gotowym do ataku. Może by mnie i nie chciał zaatakować, ale go pewnie do ataku sprowokowałam, machając rękami jak pofyrtana. Bo kiedy weszłam do pokoju i usłyszałam przeraźliwie głośne bzyczenie, to był mój pierwszy odruch. Wnet tego "potwora" też i zobaczyłam, jak leci w moją stronę. Na szczęście stałam przy drzwiach, więc udało mi się szybko wycofać i je za sobą zamknąć.

Przypominam sobie, że długo musiałam czekać do momentu, aż w pokoju ucichnie i "agresor" łaskawie odfrunie tą samą drogą, jaką wpadł do mnie z wizytą.

Od tamtej pory zachowuję się wobec odwiedzających mnie szerszeni powściągliwie. Utrwalam ich wizytę i spokojnie czekam, aż moje pomieszczenie im się znudzi.

O uśmierceniu szerszenia nie ma mowy. Już pewnie wspominałam, że w Niemczech za zabicie pszczoły, osy, a także szerszenia grożą kolosalne kary. Nawet do 65 tys. euro, w zależności od landu. Nie wolno też na własną rękę usuwać ich gniazd. Od tego są specjalne służby.


czwartek, 20 lipca 2023

Plony z mojego lipcowego poletka wyobraźni i fantazji

W lipcu nie trzeba mieć dużej wyobraźni, aby widzieć piękne obrazy. Natura sama je dla nas tworzy. Jeśli jednak ktoś ma bogatą wyobraźnię i lubi fantazjować, z pewnością robi to i w tym pięknym czasie i sam też tworzy własne obrazy.

Czy są ładniejsze od rzeczywistych? Z pewnością nie dla tych, co za grosz wyobraźni nie mają. Dla tych zaś, co wyobraźnię mają, mogą stać się inspiracją do własnych wizji... I o to właśnie chodzi w tej zabawie.


Z cyklu: "Fotofantasmagorie"


Polsko ratuj się, zanim będzie za późno

Do jednego z najgorszego, wrogiego gatunku ludzkiego naszych czasów, należą pisowscy katolicy. Myślą, że są wybrańcami i... o zgrozo!, w imię Boga sieją nienawiść na lewo i prawo. Owoce tych siewów są coraz bardziej toksyczne.


Wierchuszka PiS tańczy na Jasnej Górze — Gazeta.pl


Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


środa, 19 lipca 2023

Cudowny zapach jaśminu i jego właściwości

Uwielbiam zapach jaśminu. Przypomina mi moje dzieciństwo. Podobnie jak zapach czarnego bzu. W przydomowym ogrodzie mieliśmy dwa jego krzewy. Od tamtej pory, gdzie tylko zobaczę lub poczuję kwitnący jaśmin, wręcz muszę do niego podejść i choć przez chwilę rozkoszować się jego zapachem.

A zapach według mnie ma bardzo przyjemny i niezwykle intensywny. Niestety w moim ogrodzie nie mam już miejsca na nowe krzewy, za to moja córka ma jeden duży krzew, i to właśnie u niej najczęściej mogę sobie dzieciństwo powspominać. ;)

Kiedyś nie spotykało się go zbyt często, natomiast obecnie coraz częściej zdobi parki i ogrody. A trzeba przyznać, że jest bardzo dekoracyjny.



Jaśmin, zwany także jaśminowcem, kwitnie od końca maja do czerwca, niektóre jego gatunki nawet do końca lipca.

Najpopularniejszym i najchętniej wybieranym gatunkiem do ogrodu jest właśnie jaśminowiec wonny, gdyż jest to odmiana niewymagająca w uprawie i dobrze znosi okresowe susze. Jego krzew może osiągnąć wysokość nawet do czterech metrów.

Pachnące kwiaty jaśminu są nie tylko piękną ozdobą naszego otoczenia, mają także wiele właściwości leczniczych. Nawet samemu w warunkach domowych możemy z nich przygotowywać zdrowotne mikstury. Najpopularniejsza jest jaśminowa herbata. Jej napar w połączeniu z herbatą zieloną lub białą, wyraźnie uspokaja i poprawia samopoczucie. Przyznam, że mnie najbardziej smakuje w połączeniu z herbatą zieloną i często ją piję.

W kosmetyce kwiaty jaśminu mają także szerokie zastosowanie. Wytwarzany z nich olejek stosowany jest nie tylko do wyrobu perfum, ale także do nawilżających i likwidujących zmarszczki kremów do twarzy oraz balsamów ujędrniających skórę.

To by było na tyle... Idę zaparzyć sobie jaśminową herbatkę. Podkradłam trochę kwiatuszków z ogrodu córki.


Miało być ładne, a wyszło jak wyszło

Czasami, kiedy człowiek się szczególnie stara zrobić ładne zdjęcie, w rezultacie się okazuje, że się totalnie rozjechało z jego wyobrażeniem... I nie wie, ma się śmiać, czy przerazić? 



Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”


niedziela, 16 lipca 2023

Ludzkość od zarania dziejów marzyła o lataniu

Symbolem tego marzenia jest znany z mitologii greckiej lot Ikara. Możliwość wzbicia się w powietrze od tysiącleci pobudzała wyobraźnię ludzi, dlatego też historia lotnictwa jest niezwykle bogata. Ponoć już około 3 tys. lat temu wznosiły się w powietrze pierwsze przedmioty w tym celu konstruowane przez człowieka.

Rozpoczęcie współczesnego okresu lotnictwa datuje się natomiast na 21.11.1783 roku, kiedy to dwaj Francuzi, bracia Joseph i Jacques Montgolfier wznieśli się nad ziemią skonstruowanym przez siebie balonem na gorące powietrze.

Potem przyszedł czas na sterowce. I to też Francuz, inżynier Henri Jules Giffard odbył pierwszy lot zmajstrowanym przez siebie pierwowzorem sterowca. A miało to miejsce 24.09.1852 roku.

W 1903 roku nastała już era samolotów. Zapoczątkowali ją Amerykanie, bracia Orville i Wilbur. 17 grudnia skonstruowany przez nich samolot Flyer z Orvillem na pokładzie wzbił się w powietrze i przeleciał na odległość 37 m.

I tak to się zaczęło... Człowiek wreszcie stał się ptakom podobny. Od tamtej pory, czyli po 120 latach, tysiące samolotów codziennie szybko i łatwo pokonują wielkie odległości w przestworzach, przewożąc pasażerów i towary z różnych krańców świata. Służą także wojsku i służbom ratowniczym, zwłaszcza helikoptery. Promy kosmiczne natomiast od ponad pół wieku podbijają wszechświat.

Miłośnicy latania z radością wzbijają się w powietrze szybowcami, paralotniami, ba, już nawet wymyślili kombinezon do latania (wingsuit). Pomysłom na nowe "coś", czym można by wznieść się w przestworza nie ma końca.

Ludzie latają też nadal balonami i sterowcami. Oczywiście o wiele bardziej już wypasionymi i bezpieczniejszymi.



Samoloty pasażerskie, które startują na nieodległym lotnisku w Stuttgarcie, wzbijając się w niebo, tworzą bardzo spektakularny widok.

Szybowce natomiast mogę podziwiać bardzo często, gdyż mają lotnisko oddalone o parę kilometrów od miejsca mojego zamieszkania i często tam bywam. Startują przy pomocy specjalnych wyciągarek lub samolotów holujących, jak to widać na prawym górnym zdjęciu (linę widać, ale samolot holujący ucięło mi przy tworzeniu kolażu).

Balon sfotografowałam nad tutejszym lasem. Kiedyś latało ich tutaj mnóstwo. Teraz rzadko. Czemu? Nie wiem.

Ten kukuruźnik z kolei, o przepraszam, dwupłatowiec, na tle zachmurzonego nieba, wywołał we mrożące krew w żyłach skojarzenia. Na szczęście tylko na chwilę.

Paralotni nie widuję często. Najwyraźniej nie ma tu zbyt wielu zapaleńców na tego typu podniebne podboje.



Najbardziej lubię podziwiać sterowce. Prezentują się na niebie niezwykle dostojnie. Ten na zdjęciu to Zeppelin unoszący się nad Jeziorem Bodeńskim (nazwany tak został na cześć niemieckiego wynalazcy Ferdinanda von Zeppelina, który był pionierem w rozwoju sterowców na początku XX wieku).



***

Lubię obserwować różne statki powietrzne na tle nieba i fotografować je. Ale jakoś tak mam, że latać nie lubię. Tylko dwa razy w życiu leciałam samolotem. Pierwszy raz, zaraz na trzeci dzień po tej potwornej katastrofie lotniczej w piątkowe przedpołudnie 14.03.1980 roku, w którym zginęła m.in. Anna Jantar. A leciałam tylko dlatego, że tak bardzo byłam zszokowana tą tragedią, że chciałam być z moimi dziećmi. Ich klasy miały już dużo wcześniej zaplanowany lot z Katowic do Krakowa na wycieczkę szkolną. Z tym że to nie one się bały, tylko ja — o nich.

Drugi raz natomiast, po wielu latach, i już z Niemiec, poleciałam z córką na wczasy do Turcji. Przyznam, że ten lot wcale mnie nie bawił. Nie, nie boję się latania. Mam inny problem... Otóż taki, że w czasie lotu opanowuje mnie jakieś bliżej nieokreślone uczucie obrzydzenia... I czuję się jak sardynka w konserwie.

Mój syn ma to po mnie (może dlatego, że urodziłam go w dniu swoich urodzin) i też tylko dwa razy w życiu leciał samolotem. Wtedy do Krakowa i już tu na delegację służbową do Hamburga.

Córka natomiast oblatała już niemalże cały świat i nadal lata. Obecnie z całą swoją pięcioosobową rodzinką.


sobota, 15 lipca 2023

Szalej jadowity, jedna z najbardziej trujących roślin, jakie zna ludzkość

Szalej jadowity, najbardziej znany pod nazwą: cykuta (inne nazwy to: bzducha wodna, blekot, szaleń, wsza wodna, pietruszyca) ma teraz swój okres rozwoju.

Kwitnie od czerwca do sierpnia. Nasiona natomiast dojrzewają od połowy sierpnia do września.

Występuje najczęściej w miejscach podmokłych, gdyż woda jest mu potrzebna do rozmnażania. Jego nasiona są roznoszone właśnie przez wodę.

Właściwości szaleju znane są od wieków. W starożytności używano go do wykonywania wyroków śmierci albo do skrytobójczych otruć. Był też nagminnie stosowany przez samobójców. Najprawdopodobniej to właśnie z niego przygotowana została trucizna dla Sokratesa.

Szalej można też nazwać skrytobójczym zabójcą, gdyż jako całkiem ładna z wyglądu roślina, o białych, delikatnych kwiatuszkach, jest uderzająco podobna m.in. do dzikiego kopru i pasternaka zwyczajnego.

Kto nie rozpozna jej w porę i wejdzie z nią w kontakt, może sam siebie doprowadzić do tragedii. Ponieważ cała roślina zawiera silnie trujący związek chemiczny, cykutoksynę. Już samo dotykanie jej jest niebezpieczne. Trucizna przenika nawet przez zdrową skórę.

Zjedzenie jej natomiast, nawet małej dawki (ponoć ma całkiem dobry, słodkawy smak), powoduje natychmiast silne zatrucie, które objawia się ogólnym osłabieniem i narastającym zanikiem czucia w kończynach. Potem następują drgawki, utrata przytomności i śmierć. I wszystko to dzieje się w ciągu kilku, kilkunastu minut.

Aby móc się czuć na łonie natury bezpiecznie, najlepiej zapoznać się z wyglądem niebezpiecznych roślin (chociażby w Internecie) i potem, gdziekolwiek napotkaną, omijać szerokim łukiem. Dla własnego dobra

Należy pamiętać też o dzieciach, je szczególnie powinniśmy uwrażliwiać na tę zabójczą roślinę. Na nasze psy również powinniśmy uważać. Weterynarze donoszą o wielu zatruciach letnią porą.

Zastanawia mnie, czy dla owadów szalej jest też trujący? No bo skoro muchy łażą sobie spokojnie po nim to albo głupie, albo odporne. Nigdzie takiej informacji nie znalazłam.




piątek, 14 lipca 2023

czwartek, 13 lipca 2023

Czarny bez i jego dobroczynne właściwości

Lubię zapach czarnego bzu. Jest dla mnie wspomnieniem pięknego dzieciństwa i wakacji szkolnych. Czarny bez, zwany także dzikim (Sambucus nigra) rósł wówczas niemal wszędzie. Też dzięki ptakom, które zjadając jego owoce, a nie trawiąc nasion, rozsiewały go w odchodach, gdzie popadło. Najwięcej go rosło na tzw. „zwalonych murach”. Myślę, że każde powojenne dziecko wie, co to znaczy.

Do dziś, kiedy tylko poczuję gdzieś jego zapach, idę za nim, aż znajdę jego krzew. Pod krzewem nawdycham się, ile wlezie, nazrywam kwiatuszków, ile mi na herbatę trzeba... i szczęśliwa idę dalej.

Później, za jakieś dwa tygodnie, zrywam jego mięsiste fioletowo-czarne owoce. Ale nie tylko na herbatę, także na sok.

Czarny bez albo jak kto woli — dziki bez (nazywany jest także bzem lekarskim lub aptecznym), znany jest od wieków ze swoich właściwości leczniczych i kulinarnych. Dotyczy to zarówno jego kwiatów, jak i owoców. Stosowany jest jako doskonały środek leczniczy na wszelkiego rodzaju przeziębienia i infekcje dróg oddechowych. Napar z niego działa napotnie i pomaga obniżyć temperaturę ciała. Działa również wykrztuśnie, pomagając pozbyć się wydzieliny przy mokrym kaszlu. Wspomaga układ odpornościowy, działa przeciwzapalnie, odkaża błony śluzowe. Można też nim płukać gardło i stosować do inhalacji.

Ponadto wspomaga oczyszczanie organizmu z różnego rodzaju toksyn. Działa też moczopędnie. Wskazany jest więc przy infekcjach układu moczowego. U mężczyzn zaś — łagodzi objawy przerostu prostaty.

W kuchni czarny bez można również na wiele sposobów wykorzystać. Można z niego robić wina, nalewki, syropy, można też smażyć go w cieście, dodawać do różnych deserów. Jego kolor, zapach i smak nie zastąpi żadna inna roślina.

Także w kosmetyce ma szerokie zastosowanie. Jego kwiaty działają łagodząco na podrażnienia i stany zapalne skóry. Pobudzają także jej ukrwienie. Ponadto wygładzają zmarszczki, łagodzą oparzenia słoneczne, a nawet wybielają piegi. W Internecie można znaleźć wiele propozycji jak przygotować z nich domowe kosmetyki. Są bardzo proste do wykonania.

Na wszelki wypadek dodam jeszcze, że na surowo owoców czarnego bzu nie wolno jeść, gdyż mogą wywołać poważne dolegliwości gastryczne. Zawierają wszak trujący cyjanogenny glikozyd. Po obróbce termicznej natomiast są całkowicie bezpieczne i zdrowe.



środa, 12 lipca 2023

ZOO to nie miejsce dla słoni


Każdy słoń w niewoli

marzy o wolności...

Trąbę ma spuszczoną,

żadnej w nim radości.


Człowiek go zniewolił,

zamknął ogrodzeniem,

nakazał zapomnieć,

co jego marzeniem.


Żadnego ratunku,

wolności, swobody,

brak dużej przestrzeni,

brak zwykłej wygody.


Żadnej też nadziei,

szans na ocalenie...

ZOO to więzienie,

słoni upodlenie.


Potworna to męka

dla każdego słonia,

wszak w nim wegetacja,

powolna agonia.





Słonie na wolności żyją nawet 75 lat. W niewoli takiej jak ZOO, z powodu smutku i apatii umierają o kilkadziesiąt lat wcześniej.


wtorek, 11 lipca 2023

Czy można być szczęśliwym w ograniczonej wolności?


Piękny Bażant Złocisty

jest ozdobą ogrodu.

W słońcu mieni się złotem

od wschodu do zachodu.


Słychać jak nawołuje

do siebie wszystkich gości

tym swoim dźwięcznym koo-ko*,

fruwając na wolności.


Do klatki czasem wraca,

lecz po zachodzie słońca.

Choć mógłby wokół gości

tak fruwać wciąż bez końca.


Czy jest więc szczęśliwy?

Można by zapytać...

Brakuje mu partnerki?

To trzeba mu ją schwytać.




???!

Khok, khok, khok!*

Ma być mój tok.*


* koo-ko — głos nawoływującego bażanta.

* khok, khok, khok — głos wystraszonego bażanta.

* tok — charakterystyczny śpiew i zachowania niektórych ptaków w porze godowej.


poniedziałek, 10 lipca 2023

Kraśnik Sześcioplamek bywa bardzo niebezpieczny

Kraśnik sześcioplamek jest pięknym motylem. Można go obserwować na każdej łące, a także na polach. Czas jego lotu rozpoczyna się z końcem czerwca i w sprzyjających warunkach pogodowych trwa do połowy września.

Natura obdarzyła go krwisto-czerwone plamkami. Po sześć na każdym skrzydełku. Stąd też jego nazwa.



Te jego plamki swoim intensywnym i pięknym kolorem przyciągają wzrok. Nie są one jednak bez znaczenia. Mają ostrzegać inne zwierzęta, żeby lepiej go nie zjadać, gdyż jest trujący.

Jak to możliwe? Takie cudowne maleństwo? Ano tak to, wszak Kraśnik zawiera w sobie cyjanowodór. Wiadomo, co to za straszna trucizna. Niejednego już pokonała. Co ciekawe, to właśnie cyjanowodór nadaje jego plamkom takie, a nie inne zabarwienie.

Można więc powiedzieć, że Kraśnik bez wątpienia jest jednym z dość niebezpiecznych zwierząt. Potrafi nawet rosłego psa pokonać, kiedy się na niego połakomi i trafi do jego przewodu pokarmowego... Taki z niego łobuz!



Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


Nadchodzą ciężkie czasy dla Kaczyńskiego?

Nasz samozwańczy naczelnik zaczął już na poważnie truchleć, że niebawem straci władzę i będzie rozliczany za swoją politykę. Nie obchodzi go Polska. Nie obchodzą go Polacy. Obchodzą go tylko jego własne cztery litery.

Strach nim zawładnął do tego stopnia, że po raz drugi mianował się wicepremierem, żeby do tego jednak nie dopuścić. (Jak? Niedługo się przekonamy).

Bo jak to tak? Tyle czasu rządził Polską z tylnego siedzenia bez żadnej odpowiedzialności, a teraz miałby nagle odpowiadać?! Toż to okropność!

Oj, nie tak wyobrażał sobie końcówkę swojego władania. Przecież marzył być: emerytowanym zbawcą narodu... A tu coś takiego?!

No cóż, prezesie Kaczyński, śmietnik historii już czeka. Za twoją nienawistną propagandę, za polaryzację Polaków, za rozkradanie Polski... i tak tam trafisz. Wcześniej niż ci się wydaje.


Fot. Jacek Dominski


Aequitas sequitur legem? (z łac. sprawiedliwość idzie za prawem). Niekoniecznie. Często bywa na odwrót. Prawo i Sprawiedliwość — w rękach złych ludzi — to tylko czcze słowa, które zwykle zamieniają się w złe czyny. 


Kto nie pije, po polsku nie żyje?

 

Przyjaciel Korfanty

wpadł do mnie z wizytą,

przytargał ze sobą

dzban z okowitą.


Wyciągnął z kieszeni

dwa małe kieliszki

i zza pazuchy

solone paluszki.


Postawił swe dary

na stole w salonie

i głośno się śmiejąc,

uścisnął mi dłonie.


Co potem się działo,

odgadnąć nietrudno.

A co będzie jutro...

mówi się trudno!



(zdjęcie z Internetu fot. Shutterstock https://zdrowie.radiozet.pl/)