poniedziałek, 24 lipca 2023

Wizyta niespodziewanych gości

Jakie było moje zaskoczenie, kiedy swoim zwyczajem po piątej rano otwierałam okno przed gimnastyką, zobaczyłam nagle w ogrodzie kilka sarenek. Przecież od wczesnej wiosny nie pojawiały się już u mnie.

Tak jak wcześniej pisałam, a leśniczy to potwierdził, z pełną wiosną miały wrócić do lasu na dobre. Raz, że w lesie będę miały już dużo pożywienia, a dwa, to będzie dla samiczek czas połogu. I tak też się stało. Gdzieś tak pod koniec marca przestały się u mnie pojawiać.

Aż tu nagle dzisiaj widzę je znów. Byłam naprawdę bardzo zaskoczona. Chwilę sobie z nimi przez okno pogadywałam, a one patrzyły na mnie tymi swoimi ogromnymi, pięknymi oczami i tak jakby się do mnie uśmiechały.

Koniecznie chciałam ten moment uwiecznić, ale bałam się, że jak się ruszę, to one odejdą. W końcu nie wytrzymałam. Powoli wycofałam się od okna i pobiegłam po telefon komórkowy. Kiedy wróciłam, były już nieco dalej, ale ciągle były. Tak że parę zdjęć (choć niezbyt wyraźnych) udało mi się im zrobić, tyle że nie wszystkim naraz, bo się już rozbiegły po całym ogrodzie. Długo jednak już nie zabawiły. Może jakiś kwadrans jeszcze i zniknęły.

Pewnie przyszły się pochwalić przede mną swoimi dziećmi. W końcu do aktu zapłodnienia, tak jak już wcześniej pisałam, doszło w moim ogrodzie.



Zaraz... teraz przyszło mi coś jeszcze na myśl. A może one do mnie przychodzą, bo znają moją starą bajkę pt. "Przygotowanie do wizyty gościa", w której opisałam, jak rodzeństwo Tupliczków uratowało małą sarenkę przed niechybną śmiercią w sidłach kłusowniczych... i mnie polubiły? 😉


* Człowiek upośledza naturalne środowisko dzikich zwierząt

* Sarenki wróciły do mojego ogrodu

* Sarenki wybrały życie w mieście?

* Spotkanie z leśniczym