Dziwne, nie? Raz, że nie ma wyglądu zebry, a dwa, co by miał u mnie robić, skoro jest oficjalnym motylem Florydy. Można go znaleźć też i w Ameryce Środkowej, i Południowej. Co robi więc w Niemczech, i to na drzwiach do mojego ogrodu?
Na
pytanie, co robi u mnie, niestety nie znajduję odpowiedzi. Natomiast
co do jego wyglądu odpowiedź mam. Jednak najpierw opiszę, jak
wyglądała jego u mnie wizyta.
Otóż wczoraj z samego rana,
zauważyłam go na szybie drzwi, jak siedzi sobie bez ruchu.
Momentalnie sięgnęłam po telefon komórkowy i zrobiłam mu
prawdziwą sesję zdjęciową z wnętrza pokoju. W jej trakcie on się
wcale nie ruszał, tylko patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi
oczętami.
Potem powoli i cichutko, tak żeby go nie spłoszyć, wyszłam na zewnątrz... i aż oniemiałam z zachwytu. Z zewnątrz wyglądał zupełnie inaczej, a wyglądał jak zebra. Czyż nie? Do końca jednak nie mogę być pewna, bo lepidopterologiem nie jestem, a w Internecie nie znalazłam innego porównania, jak właśnie takie.
Robiąc
mu zdjęcia, aż ręce mi drżały z zachwytu. Bardzo bałam się, że
się wystraszy i odfrunie... Ale nie, trwał dzielnie bez ruchu w tym
samym miejscu.
Kiedy skończyłam go uwieczniać, wybrałam się
na kijki do lasu. Po powrocie, ku mojemu zdumieniu spostrzegłam, że
on nadal trwał w tym samym miejscu.
Odfrunął dopiero późnym wieczorem. Gdzie? Nie mam pojęcia, ale jestem szczęśliwa, że mam go na zdjęciach i jego piękno mogę podziwiać na monitorze komputera.