Oglądałam
kiedyś w telewizji krótki reportaż z procesu lekarza, który
został oskarżony przez innych lekarzy za stosowanie w swojej
praktyce lekarskiej — homeopatii. Byłam bardzo zaskoczona. Nawet
nie spodziewałam się, że w Polsce homeopatia jest przez niektórych
lekarzy napiętnowana.
Dobrze, że sąd chociaż w tym przypadku
okazał się być niezawisły, i idąc z duchem czasu, wydał wyrok
uniewinniający. Wprawdzie w uzasadnieniu wyroku nie przychylił się
do tej metody leczenia, a jedynie uznał, że skoro oskarżony lekarz
nikomu tą metodą krzywdy nie zrobił i żaden pacjent na niego
skargi nie wniósł, to to jest już wystarczającym dowodem na jego
niewinność. Czy jest to wystarczające uzasadnienie? No,
przynajmniej na tyle, że lekarz został oczyszczony z oskarżeń.
Sąd przecież tak do końca na medycynie znać się nie musi.
Powiedzmy.
Natomiast
wielu lekarzy po ogłoszeniu wyroku sądowego dalej szło w zaparte i
twierdziło, iż wyrok sądowy był niesłuszny, bo stosowanie
homeopatii jest niezgodne z etykietą lekarską, ponieważ naukowcy
nie udowodnili jej pozytywnego działania. Ot i tłumaczenie. A ileż
to przeróżnych leków, których działanie nie do końca zostało
potwierdzone przez naukowców krąży po aptekach i jest objętych
farmakopeą? A ile jest szkodliwych? O tym kontrujący lekarze nie
wspomnieli.
Po
obejrzeniu reportażu kroki swe skierowałam do
komputera i poserfowałam nieco po Internecie. Koniecznie chciałam
się czegoś więcej dowiedzieć na temat homeopatii w Polsce i
opinii lekarzy na jej temat. No i dowiedziałam się, iż bardzo
wielu panów i pań w białych kitlach jest jej przeciwna. Przyznam,
poczułam się bardzo zaskoczona tym faktem. Bo też okazuje się, że
wielu z nich uważa homeopatię za oszustwo, za kpiny z medycyny. A
lekarza stosującego tę metodę odsądza się od czci i wiary i
posądza się nawet o sprzeniewierzenie się przysiędze Hipokratesa.
To jeszcze nie wszystko… Niektórzy też uważają, że homeopatia
nie jest skuteczniejsza niż placebo, czyli leki działające tylko
dzięki sugestii... No to przepraszam bardzo, to ja, na tenże
przykład, jak na tacy podam przykład mojego 3-letniego wnuczka. Z
anginy został wyleczony właśnie lekami homeopatycznymi. Tylko. Bez
żadnego antybiotyku. No niech mi ktoś powie, że na takiego małego
szkraba jakowaś forma sugestii zadziałała… Placebo! Też mi! Że
na dorosłego może zadziałać to jeszcze uwierzę, ale nie na takie
małe dziecko, które pojęcia nie ma o tym, że ma sobie coś
wmawiać i tym samym wpłynąć na swoje zdrowie. Powiem szczerze, że
ja bym wolała, w przypadku gdyby mnie jakieś choróbsko rozłożyło,
wyzdrowieć dzięki placebo niż być chemią faszerowana. No jakoś
tak mam, że wolę (póki co) pozytywnymi myślami na siebie wpływać,
aniżeli truć się tabletkami, w których jest cała tablica
Mendelejewa.
Na
Zachodzie homeopatia jest od lat bardzo popularna i ma wielu
zwolenników. Nie tylko wśród lekarzy, ale i pacjentów. Są nawet
specjalistyczne 5-cio letnie studia medyczne kształcące lekarzy
homeopatów. I to już od dawna. Przeciwników tej metody leczenia
też nie brakuje, ale nikt nikomu do oczu nie skacze. Jest
demokracja. Każdy ma prawo wyboru. I lekarz, i pacjent.
Rozmawiałam
niedawno ze znajomym lekarzem (pochodzącym również z Polski),
który oprócz medycyny konwencjonalnej ostatnimi laty coraz częściej
stosuje także i homeopatię. Powiedział mi, że przed homeopatią
wielka przyszłość. Że on nawet podjął zaoczne studia w zakresie
homeopatii, aby poszerzyć wiedzę w tej dziedzinie i móc ją w
szerszym zakresie stosować w swojej prywatnej praktyce.
***
Nie mogę
pojąć, dlaczego ludziom w Polsce aż tak bardzo brak tolerancji? I
to w każdej dziedzinie życia. Dlaczego na każdą inność
natychmiast robią huzia na Józia? Dlaczego obok siebie nie mogą
funkcjonować różne poglądy, różne metody, różni ludzie? Wiem,
wiem, w Polsce teraz demokracja… i to całą gębą, i każdy może
sobie jęzor strzępić ile wlezie na wszystko i na wszystkich. W
demokracji nie tak łatwo poskromić ludzkie jęzory. Ale, do diabła,
niechaj taki jeden z drugim przy tym chlastaniu jęzorem przynajmniej
kalumniami nie ciska na innych. Wszak to łamanie podstawowych zasad
demokracji… A to już przestępstwo.
***
Wracając
do wspomnianego lekarza-homeopaty, zaryzykuję stwierdzenie… e tam,
nic nie będę ryzykować, powiem wprost: otóż uważam, że jego
koledzy po fachu, wykańczając go psychiczne
swoimi oskarżeniami, złamali jedną z
naczelnych zasad etycznych w medycynie: — „Primum
non nocere”. Mało tego, uważam też, że nie obawą przed
szkodliwością homeopatii się kierowali, a obawą przed
konkurencją. Ot i cała prawda! Bo przecież może tak być, że za
parę lat się okaże, iż ta nasza wszechobecna chemia, która:
żywi, leczy i ubiera, jest dla zdrowia człowieka bardziej szkodliwa
niż przypuszczano… Nastąpi wtedy przetasowanie i medycyna tzw.
dzisiaj „niekonwencjonalna” — zwycięży. A z nią i
homeopatia.
***
Homeopatia
(z gr. homoiopátheia
— podobna wrażliwość) istnieje już od końca XVIII wieku. Jej
ojcem jest niemiecki lekarz Samuel Hahnemann, który w swojej nowej
metodzie leczenia (nazwanej przez siebie właśnie homeopatią)
przyjął główną zasadę: — „Podobne
należy leczyć podobnym”. A to przecież nic nowego, gdyż już
sam Hipokrates w starożytności zwrócił na nią uwagę. No to więc
jak? Czy stosowanie homeopatii jest sprzeniewierzeniem się
przysiędze Hipokratesa, czy też nie? Hahnemann`owi
w ówczesnym czasie koledzy po fachu również rzucali kłody pod
nogi, ba, nazywali go nawet szarlatanem. On jednak tym się nie
przejmował i dalej prowadził swoje badania na ludziach (nie na
zwierzętach, tej metodzie, ze względu na brak potwierdzeń reakcji
psychosomatycznych, był przeciwny) oraz z powodzeniem ludzi leczył.
Nawet sam Johann Wolfgang von Goethe
został jego pacjentem. A kiedy w 1813 roku w Lipsku, gdzie mieszkał
i pracował, wybuchła epidemia tyfusu, na szeroką skalę leczył
chorych, podając im leki homeopatyczne. Odniósł wtedy o wiele
lepsze rezultaty niż jego koledzy stosujący
metody ówczesnej medycyny uniwersyteckiej.
Ten fakt
skłonił innych lekarzy do zapoznania się z metodami Hahnemanna.
Wtedy homeopatia zyskała na popularności. A dziś jest już bardzo
popularna… Na Zachodzie. W Polsce niestety ma ciągle jeszcze wielu
zajadłych przeciwników. A przecież każdy ma prawo wyboru: leczyć
metodą konwencjonalną, czy niekonwencjonalną. Bez skakania sobie
do oczu i podstawiania nóg.