środa, 29 kwietnia 2020

Primum non nocere... I tak trzymać

Oglądałam kiedyś w telewizji krótki reportaż z procesu lekarza, który został oskarżony przez innych lekarzy za stosowanie w swojej praktyce lekarskiej — homeopatii. Byłam bardzo zaskoczona. Nawet nie spodziewałam się, że w Polsce homeopatia jest przez niektórych lekarzy napiętnowana. Dobrze, że sąd chociaż w tym przypadku okazał się być niezawisły, i idąc z duchem czasu, wydał wyrok uniewinniający. Wprawdzie w uzasadnieniu wyroku nie przychylił się do tej metody leczenia, a jedynie uznał, że skoro oskarżony lekarz nikomu tą metodą krzywdy nie zrobił i żaden pacjent na niego skargi nie wniósł, to to jest już wystarczającym dowodem na jego niewinność. Czy jest to wystarczające uzasadnienie? No, przynajmniej na tyle, że lekarz został oczyszczony z oskarżeń. Sąd przecież tak do końca na medycynie znać się nie musi. Powiedzmy.
Natomiast wielu lekarzy po ogłoszeniu wyroku sądowego dalej szło w zaparte i twierdziło, iż wyrok sądowy był niesłuszny, bo stosowanie homeopatii jest niezgodne z etykietą lekarską, ponieważ naukowcy nie udowodnili jej pozytywnego działania. Ot i tłumaczenie. A ileż to przeróżnych leków, których działanie nie do końca zostało potwierdzone przez naukowców krąży po aptekach i jest objętych farmakopeą? A ile jest szkodliwych? O tym kontrujący lekarze nie wspomnieli.

Po obejrzeniu reportażu kroki swe skierowałam do komputera i poserfowałam nieco po Internecie. Koniecznie chciałam się czegoś więcej dowiedzieć na temat homeopatii w Polsce i opinii lekarzy na jej temat. No i dowiedziałam się, iż bardzo wielu panów i pań w białych kitlach jest jej przeciwna. Przyznam, poczułam się bardzo zaskoczona tym faktem. Bo też okazuje się, że wielu z nich uważa homeopatię za oszustwo, za kpiny z medycyny. A lekarza stosującego tę metodę odsądza się od czci i wiary i posądza się nawet o sprzeniewierzenie się przysiędze Hipokratesa. To jeszcze nie wszystko… Niektórzy też uważają, że homeopatia nie jest skuteczniejsza niż placebo, czyli leki działające tylko dzięki sugestii... No to przepraszam bardzo, to ja, na tenże przykład, jak na tacy podam przykład mojego 3-letniego wnuczka. Z anginy został wyleczony właśnie lekami homeopatycznymi. Tylko. Bez żadnego antybiotyku. No niech mi ktoś powie, że na takiego małego szkraba jakowaś forma sugestii zadziałała… Placebo! Też mi! Że na dorosłego może zadziałać to jeszcze uwierzę, ale nie na takie małe dziecko, które pojęcia nie ma o tym, że ma sobie coś wmawiać i tym samym wpłynąć na swoje zdrowie. Powiem szczerze, że ja bym wolała, w przypadku gdyby mnie jakieś choróbsko rozłożyło, wyzdrowieć dzięki placebo niż być chemią faszerowana. No jakoś tak mam, że wolę (póki co) pozytywnymi myślami na siebie wpływać, aniżeli truć się tabletkami, w których jest cała tablica Mendelejewa.

Na Zachodzie homeopatia jest od lat bardzo popularna i ma wielu zwolenników. Nie tylko wśród lekarzy, ale i pacjentów. Są nawet specjalistyczne 5-cio letnie studia medyczne kształcące lekarzy homeopatów. I to już od dawna. Przeciwników tej metody leczenia też nie brakuje, ale nikt nikomu do oczu nie skacze. Jest demokracja. Każdy ma prawo wyboru. I lekarz, i pacjent.
Rozmawiałam niedawno ze znajomym lekarzem (pochodzącym również z Polski), który oprócz medycyny konwencjonalnej ostatnimi laty coraz częściej stosuje także i homeopatię. Powiedział mi, że przed homeopatią wielka przyszłość. Że on nawet podjął zaoczne studia w zakresie homeopatii, aby poszerzyć wiedzę w tej dziedzinie i móc ją w szerszym zakresie stosować w swojej prywatnej praktyce.

***

Nie mogę pojąć, dlaczego ludziom w Polsce aż tak bardzo brak tolerancji? I to w każdej dziedzinie życia. Dlaczego na każdą inność natychmiast robią huzia na Józia? Dlaczego obok siebie nie mogą funkcjonować różne poglądy, różne metody, różni ludzie? Wiem, wiem, w Polsce teraz demokracja… i to całą gębą, i każdy może sobie jęzor strzępić ile wlezie na wszystko i na wszystkich. W demokracji nie tak łatwo poskromić ludzkie jęzory. Ale, do diabła, niechaj taki jeden z drugim przy tym chlastaniu jęzorem przynajmniej kalumniami nie ciska na innych. Wszak to łamanie podstawowych zasad demokracji… A to już przestępstwo.

***

Wracając do wspomnianego lekarza-homeopaty, zaryzykuję stwierdzenie… e tam, nic nie będę ryzykować, powiem wprost: otóż uważam, że jego koledzy po fachu, wykańczając go psychiczne swoimi oskarżeniami, złamali jedną z naczelnych zasad etycznych w medycynie: — „Primum non nocere”. Mało tego, uważam też, że nie obawą przed szkodliwością homeopatii się kierowali, a obawą przed konkurencją. Ot i cała prawda! Bo przecież może tak być, że za parę lat się okaże, iż ta nasza wszechobecna chemia, która: żywi, leczy i ubiera, jest dla zdrowia człowieka bardziej szkodliwa niż przypuszczano… Nastąpi wtedy przetasowanie i medycyna tzw. dzisiaj „niekonwencjonalna” — zwycięży. A z nią i homeopatia.

***

Homeopatia (z gr. homoiopátheia — podobna wrażliwość) istnieje już od końca XVIII wieku. Jej ojcem jest niemiecki lekarz Samuel Hahnemann, który w swojej nowej metodzie leczenia (nazwanej przez siebie właśnie homeopatią) przyjął główną zasadę: — „Podobne należy leczyć podobnym”. A to przecież nic nowego, gdyż już sam Hipokrates w starożytności zwrócił na nią uwagę. No to więc jak? Czy stosowanie homeopatii jest sprzeniewierzeniem się przysiędze Hipokratesa, czy też nie? Hahnemann`owi w ówczesnym czasie koledzy po fachu również rzucali kłody pod nogi, ba, nazywali go nawet szarlatanem. On jednak tym się nie przejmował i dalej prowadził swoje badania na ludziach (nie na zwierzętach, tej metodzie, ze względu na brak potwierdzeń reakcji psychosomatycznych, był przeciwny) oraz z powodzeniem ludzi leczył. Nawet sam Johann Wolfgang von Goethe został jego pacjentem. A kiedy w 1813 roku w Lipsku, gdzie mieszkał i pracował, wybuchła epidemia tyfusu, na szeroką skalę leczył chorych, podając im leki homeopatyczne. Odniósł wtedy o wiele lepsze rezultaty niż jego koledzy stosujący metody ówczesnej medycyny uniwersyteckiej.

Ten fakt skłonił innych lekarzy do zapoznania się z metodami Hahnemanna. Wtedy homeopatia zyskała na popularności. A dziś jest już bardzo popularna… Na Zachodzie. W Polsce niestety ma ciągle jeszcze wielu zajadłych przeciwników. A przecież każdy ma prawo wyboru: leczyć metodą konwencjonalną, czy niekonwencjonalną. Bez skakania sobie do oczu i podstawiania nóg.