Baju,
baju, baju baj
baje bajki
Miłka...
Siądźcie
dzieci wokół niej,
będzie ich
dziś kilka.
Będzie bajka
o Jabłuszku
i o piesku
Typciu.
Będzie także
o Ślimaku
i o Złotej
Rybce.
Cicho dzieci, cicho sza!
Miłka
zaczyna bajać...
Pierwsza baja
o Jabłuszku,
potem kolejne
baje:
Pyszne
jabłuszko
Czerwone
jabłuszko pyszni się na jabłoni,
Wypatrując w
oddali wypielęgnowanej dłoni.
— Tylko
taka dłoń może mnie zerwać,
Inna niech
nie próbuje, bo może oberwać!
Pod jabłoń
podeszła babka Nowakowa…
Jabłuszka
nie ma, pod liście się chowa.
Przybiegła z
sąsiedztwa suczka Kora…
Jabłuszko
znika, niczym kamfora.
Podjechał
Piotrek na rowerze…
Jabłuszko
prycha, za złe mu bierze.
Podszedł
gospodarz, przystawił drabinę…
Jabłuszko
robi wystraszoną minę.
Z koszykiem
podeszła miła gospodyni…
Jabłuszko
się nadyma na podobieństwo dyni.
Przyskoczył
Jasiek, celuje z procy…
Jabłuszko
się gałęzi trzyma z całej mocy.
Podeszła
krowa… Jabłuszko znów prycha…
I długo by
tak jeszcze rozpierała go pycha,
Lecz w końcu
do krowiego trafiło pyska
I nic z niego
nie zostało — oprócz ogryzka.
Typciowe
nudy
Piesek Typcio w mig wskoczył do budy,
Bo go dopadły okropne nudy…
Z budy wystawił przednie łapki obie
I cicho zaszczekał: — Poleżę sobie.
Leży w budzie i ziewając szeroko,
Przymyka raz jedno, raz drugie oko.
Nagle do budy wpada duża mucha
I bzyka Typciowi prosto do ucha:
— A cóż ty tu leżysz taki znudzony,
Kiedy świat wokoło kwieciem umajony?
A nuże Typciu, wyskakuj z budy,
Teraz nie czas na takie nudy!
Typcio popatrzył na muchę spod oka…
A muchę aż bojaźń przeszyła głęboka.
Dla muchy to przecież obrazek niemiły.
Chciała odfrunąć… Nie miała siły.
— Nie rób mi krzywdy, Typciu kochany —
Bzyknęła przerażona: — O rany! O rany!
Twe oko wygląda jak otchłań jeziora…
Czy to ty Typciu, czy widzę potwora?
— Ejże, mucho, a cóż to ma znaczyć?
Nikt ci nie każe do oka mi patrzyć. —
Zaszczekał Typcio bardzo zaskoczony. —
I skończ opowiadać takie androny!
— Do mojej budy wpadłaś nieproszona,
I bzyczysz mi nad uchem jak nakręcona.
Ja sam wiem najlepiej, co mi potrzeba…
A już sfruwaj stąd, choćby do nieba!
— Sfruwam już, sfruwam! — zabzyczała mucha. —
A nie szczekaj tak głośno, nie jestem głucha.
Chciałam się tylko z tobą pobawić,
Ale skoro nie chcesz, mogę cię zostawić.
— Tak będzie najlepiej, wszak jestem u siebie…
Jak zechcę się pobawić, przyjdę do ciebie. —
Wysapał Typcio do skrzydlatego intruza
I się uśmiechnął… Nie chciał wyjść na łobuza.
Wylękniona mucha siły odzyskała,
Bo widząc uśmiech Typcia, bać się przestała.
Zatrzepotała skrzydełkami ochoczo
I usteczka do uśmiechu złożyła uroczo.
— Już dobrze Typciu! — bzyknęła radośnie,
I odfrunęła prawie bezgłośnie…
A kiedy już była daleko za budą,
Typcio zaczął dumać nad swoją nudą.
— Czemu ja tu leżę i nic mi się nie chce?
A mucha sobie fruwa, gdzie tylko zechce.
Takie to małe, natrętne, hałaśliwe,
A jednak wesołe i bardzo szczęśliwe.
Typcio w zadumie długo już nie trwał.
Na równe nogi się nagle zerwał
I szczekając radośnie, wyskoczył z budy,
Bo nagle pojął: — szczęście nie znosi nudy.
Ślimak
sera nie lubi?
Ślimak, ślimak, wystaw rogi,
Dam ci sera na pierogi!
Nie chcesz? Trudno, twoja
sprawa...
Nie
dla niego taka strawa?
Ślimak
zawsze pałaszuje
Tylko to, co
mu smakuje.
Wie, co dobre
jest dla niego,
Nie
zamieni — na ser — tego.
Gdybym
była złotą rybką…
Gdybym
była złotą rybką,
gdybym
złotą rybką była,
to
bym wszystkich dobrych ludzi
życzenia
spełniła…
Dałabym
im dużo zdrowia
i
moc wiernej miłości…
Dobrzy
ludzie wiele nie pragną,
z
natury są uczciwi, szczerzy, prości.
Gdybym
była złotą rybką,
gdybym
złotą rybką była,
nikomu
ze złych ludzi
życzeń
bym nie spełniła...
Źli
ludzie mają złe życzenia,
myślą
o swoim tylko szczęściu.
Gardzą
nawet bliskimi,
nie
pomogą nikomu w nieszczęściu.
Gdybym
była złotą rybką,
gdybym
złotą rybką była,
wszystkich
złych ludzi
na
dobrych bym zamieniła...
Wtedy by na świecie zapanował pokój,
a
ludzie staliby się szczęśliwi...
Dbaliby
o dobro całego świata,
i dla
każdego byliby — wreszcie — mili.