Przecież wskazują m3 właściwie.
Nie w tym rzecz jednak — donoszą media,
* Nu pagadi... Kolejne ostrzeżenie ;)
INNE MOJE BLOGI TO: 1. "Szczęśliwa Kobieta" - Blog na tematy z życia wzięte; 2. "Na cętce źrenicy i w obiektywie" - Blog fotograficzny
Przecież wskazują m3 właściwie.
Nie w tym rzecz jednak — donoszą media,
* Nu pagadi... Kolejne ostrzeżenie ;)
Od kiedy mieszkam w Niemczech, używam tylko brązowego cukru — z trzciny cukrowej. Koniecznie bio. Ale słodzę nim jedynie kawę. Herbaty w ogóle nie słodzę. Jak już, to tylko miodem.
Parę dni temu byłam w sklepie ze zdrową żywnością. Chciałam kupić trochę słodyczy dla moich wnuków. I kiedy tak buszowałam po regałach w poszukiwaniu płatków bananowych, nagle mój wzrok padł na mały regalik ze stevią. Zatrzymałam się tam na dłużej, wczytując się w ulotki informacyjne.
O zaletach stevii czytałam już dawno temu. Zdążyłam jednak o niej zapomnieć. Kiedy więc ją zobaczyłam, wyeksponowaną na regale sklepowym w postaci proszku, syropu, suszonych liści oraz tabletek, przypomniało mi się co o niej wiem.
Czytane w sklepie ulotki potwierdzały moją wiedzę. Tak, stevia może osłodzić życie rzeczywiście, i to zupełnie zdrowo, ba, wręcz leczniczo. Postanowiłam więc kupić sobie jedno opakowanie. Na próbę. Kupiłam tę najwygodniejszą, w tabletkach.
Kiedy tylko wróciłam do domu, zaparzyłam sobie filiżankę zielonej herbaty i wcisnęłam do niej jedną tabletkę. No i muszę przyznać, że nawet mi ta herbata posmakowała. Kawa natomiast nieco mniej. Dlatego kawę słodzę po staremu — cukrem z trzciny.
Co to jest ta stevia? Stevia to roślina z rodziny astrowatych o wyjątkowo słodkich liściach. Używana jest jako naturalny słodzik przez wielu ludzi dbających o zdrowie i szczupłą sylwetkę. Ma korzystne działanie przy cukrzycy i nadciśnieniu. Posiada właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze. Jest idealną alternatywą dla każdego, kto nie chce lub nie może spożywać cukru.
Stevia ma zero kalorii a jest słodsza o 250-450 razy od cukru. Może być używana do pieczenia i gotowania. Rozpuszcza się w wodzie i alkoholach. Nie podnosi poziomu cukru we krwi, jest więc bezpieczna także dla diabetyków. Mimo że jest bardzo słodka, nie powoduje próchnicy zębów.
Pochodzi z Brazylii i Paragwaju. Obecnie jest uprawiana w wielu rejonach świata. Można ją także uprawiać samodzielnie. Wysadzać do gruntu w połowie maja lub uprawiać cały rok w doniczce. Tak jak na załączonym powyżej obrazku.
PS
Tekst ten napisałam już parę lat temu. Przypomniałam sobie o nim po przeczytaniu w Internecie w kilku różnych źródłach, że stevia nadal bardzo gorąco polecana jest przez lekarzy i dietetyków. Postanowiłam więc jeszcze i tutaj go opublikować, bo wychodzi na to, że wszystkie zawarte w nim informacje o stevii są ciągle aktualne.
Jeżeli zaś chodzi o mnie, to przestałam kupować stevię, ale tylko dlatego, że nie odczuwam potrzeby jej stosowania, ponieważ nie choruję i nie mam tendencji do tycia. Tak że herbatę preferuję znów tylko gorzką. Taka mi jednak bardziej smakuje. A kawę, i owszem, słodzę nieustająco, ale już tylko miodem.
Cały swój zapas tabletek stevii podarowałam bratu. Jest zapalonym wędkarzem, a nad wodą, wiadomo, wygodniej korzystać z takiej formy słodzika. No i z pewnością też i lepiej niż zwykłego cukru, mrówki wtedy nie atakują. ;)
O Braciszkach Mniejszych przysłów jest wiele
I nie są to żadne trele-morele.
Wszystkie do człowieka się odnoszą,
Jeśliś nie gamoń, pojmiesz o czym głoszą.
***
Kogucik Mex wpadł do kurnika
I draka okropna tam wynikła...
Kury larum wielkie podniosły,
Wszak to moment bardzo podniosły.
Każda do przodu się przepycha,
Bo każda non stop do Mexa wzdycha.
***
Świnia mała, czy świnia duża…
Różnica jest, choć wcale nie duża.
Podobnie ze świństwem zrobionym komuś.
Lecz czy to zrozumie któryś chamuś?
***
Tête-à-tête z jelonkiem
Było bardzo miłe...
Rzekł mi do ucha:
— W życiu miej siłę.
Jest ciężkie lecz piękne,
Zwierzęta to wiedzą...
Bracia więksi nie bardzo,
Dlatego się biedzą.
***
"Za jej postaci słychać
kłapanie zębów wilka"....
Walcząc z mową nienawiści,
kwaknął kaczor słów tych kilka.
Z cyklu: „Zoologia stosowana”
Od dziecka mam szczególny sentyment do drzew. Zwłaszcza do samotnych drzew. Gdzie tylko jestem — na ich widok — od razu łapię za aparat fotograficzny i uwieczniam.
Podobnie było z samotną sosną, którą mam okazję czasami podziwiać w czasie wycieczek rowerowych. Stoi dumnie przy dróżce na polanie, nie poddając się żadnym wichurom. A tych u nas niemało. Najpiękniej wygląda oczywiście w wiosennym i letnim anturażu:
Nie wiem tylko, jak w czasie śnieżnej zimy wygląda, gdyż wtedy rowerem nie zapuszczam się tak daleko.
Wiem jednak, że jesienią i bezśnieżną zimą też robi wrażenie... I pewnie coś jeszcze? Bo akurat obok niej dziki znalazły sobie żerowisko i co roku ryją tam jak wściekłe... A może głodne?
Może w tym akurat miejscu jest jednak coś do zjedzenia? Być może. Wprawdzie z ciekawości penetrowałam już je parokrotnie i to dość dokładnie, koniecznie chciałam wiedzieć, co to może być, niczego jednak nie znalazłam. No ale ja nie dzika świnia, trudno więc, abym widziała albo czuła to co one.
Takie oto pobojowisko jesienną porą po nich zostaje:
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"
Pewien kaczorek spod Pacanowa
to postać podła i groteskowa.
Zgorzkniałość mu trzewia zżera,
skalana pycha doskwiera,
wszak kreatura to dwulicowa.
Nadeszły niebezpieczne czasy, i to nie tylko ze względu na pandemię koronawirusa, ale także ze względów militarnych.
Nasz samozwańczy wódz nagle poszarzał i wyraźnie zaczął truchleć. Wprawdzie nie widać, żeby się zbytnio przejmował setkami umierających codziennie Polaków... Bo nie widać. Natomiast sytuacją na polsko-białoruskiej granicy, gdzie ogromny obszar oddał pod władanie swojego pupila i służb mundurowych, wprowadzając stan wyjątkowy, trochę się przejął. Liczył na coś więcej.
A teraz jeszcze ten Pegasus zaczął mu niweczyć plany. Aby móc wyjść jakoś z twarzą ze względów ambicjonalnych (i nie tylko) koniec końców musiał się do niego przyznać, i co gorsza, dla niego oczywiście, zadeklarować swoją odpowiedzialność. To jak tu nie truchleć?
Jakby tego było mało, to sama świadomość, że w najbliższym czasie zapowiada się niebezpieczna akcja militarna na terenie naszego sąsiada, wywołana przez największego tyrana naszych czasów, zapewne też spędza mu sen z powiek. Bo trudno mu przewidzieć, tak jak i całemu światu, co z niej wyniknie. A to wszystko rodzi w nim obawę, że a nuż nie zdąży wznieść odpowiednią ilość pomników brata (bliźniaczo podobnego, a jakże) i zbudować oraz na wsze czasy umocnić (zupełnie bezpodstawnie) kultu swojej rodziny (bez ojca, ma się rozumieć).
Powodów na złe samopoczucie wodza nazbierało się więc mnóstwo. Co pewnie spowodowało też, że ostatnio bardzo się postarzał.
Najgorsze dla niego z pewnością jest to, że tyle czasu rządził Polską bez żadnej odpowiedzialności i ustawiał wszystkich jak pionki na szachownicy... i teraz nagle ma się bać, ma odpowiadać?! To jak to tak?!
Oj, nie tak sobie wyobrażał końcówkę swojego władania. Przecież marzył, by być "emerytowanym zbawcą narodu" (wyp. z 1994 r.), a tu coś takiego?!
No cóż, prawo i sprawiedliwość to nie są czcze słowa. Chociaż zostały bardzo mocno wyświechtane przez pisowców, to jednak nadchodzi czas, aby ciałem się stały. I staną się... Śmietnik historii czeka.
17 stycznia 2022
PS
W przestrzeni publicznej pojawia się ogrom podobnych opinii, oto jedna z nich, wyrażona pod artykułem WP przez pewnego starszego pana o nicku "Ech" (pis.oryg.):
„Polska jest pośmiewiskiem Europy i Świata. W dobie postępu technicznego na niewiarygodną skalę, w dobie lotów na księżyc i turystyki kosmicznej, Polską rządzi kulawy ledwo łażący pokurcz, który na smartfona mówi - swarwon, który nie posiada prawa jazdy, który brata się z eurosceptykami popieranymi przez Putina, który nie rozumie świata, który jest zasklepiały na poziomie ery Gomułki i Cyrankiewicza. On nie widzi wroga w Putinie tylko w UE i Niemczech. Czy ten człowiek nie zdaje sobie sprawy, że Niemcy bardzo się zmieniły. Winy nazistów przez naród niemiecki są odkupywane na każdym kroku. Niemcy na niespotykaną skalę oczyszczają się z brunatnej przeszłości. Z Podkarpacia bastionu PiS-u, tysiące Polaków pracuje w Niemczech i chwalą cywilizację i kulturę niemiecką, a mały pokurcz wpycha nas w łapy ruskich żołdaków. Czy ten pożal się Boże polski Napoleonek zdaje sobie sprawę, że jak Putin rozwali jedność Europy, to Polska dostanie się w sferę wpływów Rosji ?, i będziemy mieć powtórkę PRL-u ?. Ja jestem parę lat starszy od niego i choć nie mam tytułu doktora, pojmuję te zagrożenia ze strony Putina, a on niby wielki mąż stanu (w oczach swoich wyznawców) tego nie rozumie ? Przypuszczam, że na tyle głupi to on nie jest. On też ma swoje lata, że tak powiem schyłkowe i strasznie się boi stracić władzę, bo czeka go wiele kłopotów natury karnej i wizerunkowej, więc chce mieć władzę do końca swoich dni, a później może być nawet biblijny potop. Teraz ma d...e pandemię, inflację, masowe umieranie ludzi, drożyznę itp. Ma za darmo wikt i opierunek, ochronę i klakierów wokół, ma klawe życie jak "cysorz"!”
Tak, tombe la neige, i to niemalże nieustannie od paru dni. Ale jest pięknie, zwłaszcza kiedy się spaceruje po tej bezkresnej bieli... Salvatore śpiewaj dalej... Tombe la neige...
Choć to piosenka nieco nostalgiczna, o oczekiwaniu na ukochaną i białej samotności, to jednak zawsze mi się kojarzy z piękną, śnieżną zimą. I to od kiedy ją tylko we wczesnej młodości po raz pierwszy usłyszałam. I pewnie tak już zostanie.
Znów biało dookoła. Przynajmniej u nas. Szkoda, że dopiero po świętach. Z dzieciństwa pamiętam, że w Boże Narodzenia zawsze było biało. I była to całkowicie normalna rzecz.
Kiedy
parę dni temu po przebudzeniu zobaczyłam przez okno piękny, biały
świat, ucieszyłam się bardzo.
Wiedziałam już, co zrobię... Po śniadaniu ruszyłam zaraz do lasu. A tam, takie oto efekty „tombe la neige”:
Czyż nie urokliwe obrazki? Mnie zawsze zachwycają... No to niech dalej tombe la neige.
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"
Samozwańczy wódz naszego kraju
był/jest jedynym w swoim rodzaju.
Już za życia dba wszak o cześć,
chcąc setki rzeźb bratu (sic!) wznieść.
Ma w nosie, że lud — na biedy skraju.
Wygwizdany wódz w Starachowicach
rzutem na taśmę, jak w śmiesznych wicach,
pogłębiał kult swej rodziny,
chociaż cierpiał wskutek kpiny...
głosił o matce, nie o rodzicach.
Koń zawsze wyczuwa dobrego człowieka,
Stępem doń podchodzi, nigdy nie ucieka.
Od złego natomiast odwraca się bokiem,
Spode łba zerkając tylko lewym okiem.*
* lewe oko konia — w popkulturze symbolizuje „złe oko”.
Z cyklu: „Zoologia stosowana”
Osobiście zawsze znajduję przyjemność w takiej zabawie, i kiedy jestem na dworze, czy na piechotę, czy na rowerze, szukam własnego cienia. A jak już znajdę, utrwalam go, zapamiętując jednocześnie skojarzenia, jakie mi się jako pierwsze nasunęły. Niektóre mnie rozśmieszają, niektóre dają do myślenia.
Mój cień ucieka,
Kto lubi zabawy,
Z cyklu: "Opowieści o poważnej i żartobliwej treści"
Zwiewnym jak obłok,
Zwiewnym jak dym…
Bo przy mnie obłok,
Bo przy mnie ty.
Bo przy mnie marzenie,
Dziewczę jak sen…
Wszystkie więc smutki
Odchodzą hen!
— Książeczek mam mnóstwo! —
O cudownej zimie
Śnieżne przygody
Gdy śnieżek prószy na dworze,
Dzieci są w dobrym humorze.
Sanki, narty wyciągają...
Górki w pobliżu szukają.
Już znalazły, już zjeżdżają…
Choć się ciągle przewracają
To nikomu nic nie szkodzi.
Dobry humor nie zawodzi.
Hej dzieciaki! Hejże ha!
Jazda z górki! — Zabawa trwa!
A śnieg sypie, sypie wkoło...
Wszystkim dzieciom jest wesoło.
Każde śnieg do garści bierze,
Będą walczyć jak... rycerze (?)
Krzyki, piski, śmiechu wiele,
Kulki śnieżne trafiają w cele.
Nikt się jednak nie mazgai...
To nie przystoi śnieżnej zgrai.
Hej dzieciaki! Hejże ha!
Kulkami rzucamy! — Zabawa trwa!
A śnieg sypie, sypie z nieba...
Tego właśnie dzieciom trzeba.
W miękki, biały, śniegowy puch,
Każde robi głośne: — buuuch!
Potem orła robią w śniegu...
Szybko, zwinnie, jakby w biegu,
Nogami, rękami machają...
Kształty skrzydeł tak powstają.
Hej dzieciaki! Hejże ha!
Robimy orła! — Zabawa trwa!
A śnieg sypie, sypie z nieba...
Och, jak dużo go potrzeba.
Wszak bałwanka lepić pora,
Musi stanąć do wieczora.
Trzy kule już śpiesznie turlają,
Jedną na drugą stawiają.
Marchew, garnek, węgielków wiele...
I bałwanek stoi, śnieżni przyjaciele!
Hej dzieciaki! Hejże ha!
Bałwanka lepimy! — Zabawa trwa!
Hej dzieciaki! Hejże ha!
Baraszkujmy po śniegu — póki ZIMA TRWA!
Zima nie jest zła
Hu, hu, ha! Zima ciągle trwa!
My się zimy nie boimy,
My się zimą wciąż bawimy...
Niechaj zima ta — jak najdłużej trwa!
Hu, hu, ha! Zima nie jest zła!
Choć nas szczypie w nosy, w uszy,
Choć nam śniegiem w oczy prószy...
Niechaj zima ta — jak najdłużej trwa!
Hu, hu, ha! Zima nie jest zła!
Frajdy nie szczędzi wszak nikomu...
Wyjdź więc czasem do niej z domu.
I... ???!
Niechaj zima ta — jak najdłużej trwa!
Hej na narty!
Piękna pogoda jest dziś na dworze,
Trudno więc nie być w dobrym humorze.
Śniegiem prószyło calusieńką noc,
Białego więc puchu na dworze moc.
Hej na narty... hejże-ha!
Póki śnieżna zima trwa.
Kto kocha zimę ten pewnie już wie,
Co dziś chce robić, a także gdzie...
Ja wręcz uwielbiam zimy uroki,
Zwłaszcza bielutkie narciarskie stoki.
Szus na nartach... hejże-ha!
Póki śnieżna zima trwa.
Tak pisałam w listopadzie 2016 roku. Zbyt ostro? Być może. Pewnie akurat oglądałam reżimową TVP. No tak, ale czy od tamtej pory zmieniło się coś na lepsze? Nie! Tylko na gorsze. I to niemalże w każdej dziedzinie życia.
Tych pięćset złociszków, za jakie się sprzedała część wyborców, bardzo straciło na wartości. Doszła jeszcze ogromna inflacja. Coraz większa bieda zagląda ludziom w oczy.
Do tego nieszczęścia dochodzą jeszcze dwie epidemie. Pierwsza to oczywiście związana z COViD-19, która dotarła do Polski 20 marca 2020 roku już w postaci pandemii... I co narobiła? Ano to, że od czasu zakończenia II wojny światowej jeszcze nigdy tylu Polaków nie zmarło jak przez nią. Bezpośrednio lub pośrednio. Polska zajmuje niechlubne trzecie miejsce na świecie (po Peru i Brazylii) pod względem liczby nadmiarowych zgonów w przeliczeniu na milion mieszkańców. Czy z tą tragedią się ktoś — oprócz rządzących — godzi?
Druga zaś to epidemia samobójstw. Polska jest niestety w czołówce państw w Europie pod względem liczby samobójstw i prób samobójczych, zwłaszcza wśród młodych ludzi.
Jak długo jeszcze pisowska władza będzie naszą „siłom przewodniom”? Po tych wszystkich ich ogromnych aferach, w których już sami nie mogą się połapać, po tej ich mało demokratycznej polityce wewnętrznej i zagranicznej, po której Polska przestała się liczyć na arenie międzynarodowej — pojawiło się światełko w tunelu. Już niedługo! Czeka ich już tylko równia pochyła. Bardzo pochyła... A potem wielkie rozliczenie. No cóż, sami sobie zgotowali taki los.
Ten, kto wierzył, że uda im się posiąść władzę na długie lata i osiągnąć wszystko to, co sobie zaplanowali, był... i jest skończonym idiotą.
Los Polski w najbliższej przyszłości będzie w rękach mądrej opozycji. Zjednoczonej opozycji. Zobaczymy na co będzie ją stać.
Póki co, warto zwrócić jednak uwagą na tych Polaków, którzy nieustająco (chyba już z przyzwyczajenia) stoją murem za PiS-em, do których w ogóle nie docierają te wszystkie ich afery, ten bałagan, zwłaszcza teraz, po ich szumnym wprowadzeniu Polskiego Ładu. A nawet, co już naprawdę trudno zrozumieć — ta ogromna, nadmiarowa śmiertelność w narodzie (już niestety ponad 100 tys. zmarłych) — wynikająca z ich złej polityki zdrowotnej.
To wszystko razem i z osobna najwyraźniej niewiele dla nich znaczy. Trudno to zrozumieć, ale tak niestety jest. Prorządowa propaganda lejąca się z programów TVP i TV Trwam robi swoje. Dlatego, dzięki nim, ich ukochana partia w sondażach nadal zajmuje pierwsze miejsce.
Często się nad tą kwestią zastanawiam, stąd ten wierszyk:
Czy wyście Rodacy całkiem zwariowali?!
Trudno was zrozumieć, szanowni Rodacy!
Nie sposób to pojąć... Aż bierze cholera.
Durnym owczym pędem leźliście za nimi,
Bałagan, podziały, wstyd przed całym światem.
Co się z wami stało? — pytam was Rodacy!
W tym miejscu pozwolę sobie zacytować też słowa publicysty Waldemara Kuczyńskiego (pis. oryg.): „Rodacy co wyście zrobili z państwem polskim dopuszczając do władzy polityczną mafię, która robi teraz z niego pole wewnętrznego mordobicia. Co wyście zrobili z Polską, pytam, starzec nie tak daleki od grobu? Co wyście kurwa zrobili z Ojczyzną!”.
Na koniec taki żarcik... Moje pierwsze skojarzenie, jakiego doznałam po natknięciu się w Internecie na to oto zdjęcie:
Не думай, не думай, все равно царем не будешь.
Trudno was zrozumieć, szanowni Rodacy!
Nie sposób to pojąć... Aż bierze cholera.
Durnym owczym pędem leźliście za nimi,
Bałagan, podziały, wstyd przed całym światem.
Co się z wami stało? — pytam was Rodacy!
Stokrotka znad ruczaju
jest na chronicznym haju...
— Ktoś wie, skąd jej stan taki?—
kłopoczą się Zwierzaki.
— Na
haju, powiadacie?
Może i rację macie.—
szumią zdziwione Drzewa:
— Ona tak często miewa?
Wróble na drzewie siedzą,
co powiedzieć, nie wiedzą.
Ćwierkają tylko cicho,
słysząc Stokrotki chichot.
Sarenki też dumają,
Stokrotkę oglądając.
Z nagła je radość ogarnia...
Jakaś dziwna, niesarnia.
Wtem nadlatuje Sowa,
a Sowa to mądra głowa,
z pewnością odgadnie
i rzecz nazwie dosadnie.
— Powód banalny zgoła,
to wszystko przez te zioła!—
huknęła mądra Sowa,
urywając w pół słowa.
— Nad ruczajem konopie?
To ich zapach tak „kopie”!—
po chwili zawołała
i nagle zbaraniała.
— Któż je tutaj zasadził?
Przecież to się nie godzi!
Jazda mi stąd ty ćpunko
narkomani zwiastunko!
— Czy ty do wszystkich musisz być anty?
Kto ma złe wzorce i je przyswaja,
— Jaka więc rada na ten stan rzeczy?
Ksenofob Emil, słoik z Berlina,
swoją i Niemców pracę przeklina.
Frustracja psychę mu zżera,
skalana pycha doskwiera,
Wszak chciał być twórcą... Stał się ruiną.
Podła szeptucha z wioski Uherce
ma już czas jakiś złamane serce.
Pragnęła być podziwianą,
złą opinią nieskalaną,
lecz lud się poznał na jej złej gierce.
Pewna niewiasta ze wsi Szczepanki
rolę wójtowej grała kochanki.
Korzyści miała więc wiele,
osiągała swoje cele...
Póki nie znalazł nowej wybranki.
Święta minęły, Nowy Rok przywitany, Mikołaj spokojnie wraca do Laponii. Pani Zima zostaje... Łaski nie robi.
Zawitała w dniu wczorajszym po południu. Nie wiem, czy łaskawie. Pal sześć przysłówek, ważne że jest.
Poranek był jeszcze słoneczny, ale około południa zerwał się silny wiatr, niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurzyskami i sypnęło śniegiem. Wreszcie! Dzisiejsza poranna wędrówka była więc iście zimowa. I takie niech będą kolejne... Aż do wiosny.
Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”
Trwa już ponad dwa tygodnie... I co? I śniegu nadal ani widu, ani słychu. Dni są często słoneczne, bywa, że i całe niebo tonie w błękitne, a temperatura w ciągu dnia plusowa prawie codziennie.
Jak tak, to... w to mi graj! Znaczy się nadal mogę jeździć rowerem. I jeżdżę. W drugim dniu astronomicznej zimy, między przedświątecznymi zajęciami, byłam już na kolejnej w grudniu wycieczce rowerowej.
Pogoda z temperaturą +5° C pozwoliła mi na dłuższe rowerowanie. Wcale mi nie było zimno, wręcz przeciwnie, nawet się spociłam.
W cieniu wszędzie było widać jeszcze szron — po lekko mroźnej nocy... I tylko w takich miejscach. Słońce, zabawiając się cieniem, świeciło jednak coraz mocniej i pewnie za jakiś czas szron znikł... Nie czekałam, żeby się przekonać, pognałam dalej.
Nisko położone słońce nad horyzontem, jak zwykle o tej porze, chwilami oślepiało niemiłosiernie. Trzeba było naprawdę bardzo uważać, żeby gdzieś nie wyrżnąć. Zwłaszcza na asfaltowej drodze, bo na niej dodatkowo strasznie ślisko było.
Na szczęście długo nie jechałam asfaltówką. Tylko wtedy, kiedy musiałam się przemieścić z jednego lasu do drugiego.
Gdy
pędzę z górki nigdy nie siedzę na siodełku. Stoję zawsze na
pedałach. Pochylona oczywiście, coby zmniejszyć opór powietrza.
Uwielbiam taką jazdę. Czuję się wtedy jak ptak. Wolna i
szczęśliwa... Bo:
Rower to mój dobry druh,
Kiedy tylko znajdę czas,
Licznik prędkość pokazuje.
Z cyklu: "Opowieści o poważnej i żartobliwej treści