Tak, tombe la neige, i to niemalże nieustannie od paru dni. Ale jest pięknie, zwłaszcza kiedy się spaceruje po tej bezkresnej bieli... Salvatore śpiewaj dalej... Tombe la neige...
Choć to piosenka nieco nostalgiczna, o oczekiwaniu na ukochaną i białej samotności, to jednak zawsze mi się kojarzy z piękną, śnieżną zimą. I to od kiedy ją tylko we wczesnej młodości po raz pierwszy usłyszałam. I pewnie tak już zostanie.
Znów biało dookoła. Przynajmniej u nas. Szkoda, że dopiero po świętach. Z dzieciństwa pamiętam, że w Boże Narodzenia zawsze było biało. I była to całkowicie normalna rzecz.
Kiedy
parę dni temu po przebudzeniu zobaczyłam przez okno piękny, biały
świat, ucieszyłam się bardzo.
Wiedziałam już, co zrobię... Po śniadaniu ruszyłam zaraz do lasu. A tam, takie oto efekty „tombe la neige”:
Czyż nie urokliwe obrazki? Mnie zawsze zachwycają... No to niech dalej tombe la neige.
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"