Mały lew Hugo
znów spał zbyt długo,
gdy się obudził,
zaczął marudzić:
— Gdzie jest śniadanko?
Gdzie jest ubranko?
Gdzie jesteś Mamo?!
Dziś znów to samo?!
Nie ma śniadanka,
nie ma ubranka...
Ja ciągle czekam,
z głodu się wściekam!
Słysząc to słonko,
krzyknęło gromko:
— No co leniuchu,
burczy ci w brzuchu?!
Już takiś duży,
a Mama ci służy?
Wstydź się mój drogi.
Wstawaj na nogi.
Mama cię kocha,
lecz w nocy szlocha,
bo jest zmęczona
i zrozpaczona...
Wstań, pomóż mamie,
nim serce jej złamiesz.
Hugo załapał,
rumieńcem się oblał,
za radą słoneczka
wyskoczył z łóżeczka.
Wtem kos na drzewie
wyraził w śpiewie
swą wielką radość,
że stało się zadość.
A morał z tej bajki wypływa taki:
Gdy Matkę masz blisko siebie, żyje ci się pięknie, jakoby w niebie. Pamiętać jednak bądź zawsze skłonny, że Matka ma serce — nie tylko na dłoni.
* Rysunek lwa Hugo wykonała moja siedmioletnia wnuczka z prośbą o bajeczkę.