Szkoły
dla psów są coraz bardziej popularne. Zakładane są po to, aby
nauczyć
ludzi kochać swoje psy mądrą miłością. By lepiej zrozumieli ich
inność i jeszcze bardziej cieszyli się ze wspólnie spędzonego
czasu.
Miałam
okazję być w jednej takiej szkole na pierwszej lekcji z naszym
rodzinnym psem labradoodle. Chciałam zobaczyć jak to wszystko w
niej wygląda. Na kolejne lekcje już tylko córka z nim chodziła,
bo to ona jest jego główną opiekunką, czyli pańcią.
Zanim
lekcja się rozpoczęła, opiekunowie psów musieli się najpierw
nagadać, a psy poprzyglądać sobie i koniecznie się obwąchać.
Kiedy w
końcu rozległ się dzwonek, wszystkie pieski w towarzystwie swoich
opiekunów przystąpiły do zajęć i po kolei zaczęły pokonywać
różne przyrządy do ćwiczeń sprawnościowych i na posłuszeństwo.
Także do zabawy. Przechodziły po nich, przeskakiwały, albo się po
nich wspinały. I tak, kiedy jedne pieski poddawały się ćwiczeniom
od razu, inne potrzebowały czasu… albo smakołyka na zachętę.
Zdarzało się, że i kilka smakołyków.
— Gęsiego
raz!... proszę bardzo! No bo czemu nie, skoro to nawet przyjemne. O,
moja kochana pani ma coś dla mnie w garści. Zrobię wszystko, co
tylko zechce, bo pewnie to coś zaraz dostanę prosto do pyska…
Mniam, mniam!
Psy
wiedzą, że warto być posłusznym i wykonywać polecenia swoich
opiekunów. Czują zapach smakołyków w ich kieszeniach. A to
doskonała motywacja przecież.
— No,
wreszcie przerwa! Wreszcie można ugasić pragnienie po forsownej
nauce… i nawilżyć gardła wysuszone głośną konwersacją.
Nauka, ważna rzecz, się wie, ale i na różne zabawy czas musi się
znaleźć… A co! — zaszczekali świeżo poznani bracia
Labradoodle, rzucając się razem do wodopoju.
W tej
konkretnej klasie i na tej konkretnej (pierwszej) lekcji uczniami
(m.in.) byli:
Owczarek
nizinny. Bardzo
miły, spokojny i układny pies. Przepada zwłaszcza za dziećmi, a
dzieci za nim.
Wyżeł
węgierski szorstkowłosy. Niespokojna
duszyczka. Ciągle by tylko biegał… A jego pan z nim.
Wilczarz
irlandzki. Największy uczeń. Jego potęga
jednak nikogo nie przerażała. Bo to chodząca łagodność… No,
może czasami też i szczekająca. Baaardzo głębokim basem. Mówi
się, że psy tej rasy są: „łagodne, gdy głaskane, dzikie, gdy
sprowokowane”. Wiele w tym prawdy. Bo i ten uczeń wyglądał może
i groźnie, ale widać było, że ma spokojne usposobienie. Jego pani
ciągle to podkreślała. I że wobec dzieci szczególnie jest
łagodny i cierpliwy.
Labradoodle.
(O rasie
tej pisałam już wcześniej, link na końcu)*. Było dwóch uczniów
tej rasy. Cóż za dziwny przypadek. Otóż okazało się, ku naszemu
ogromnemu zaskoczeniu, że to bracia. A pochodzą z odległej
hodowli, bo aż
spod francuskiej granicy. Dziwnym zbiegiem
okoliczności trafili do tego samego miasta, jeden od drugim nic nie
wiedząc. Ich pańcie również nie miały o tym pojęcia. Pieski
przepadają wręcz za sobą i ciągle bawią się razem. Co to znaczy
braterska krew! Od tamtej pory często się spotykają, bo i ich
panie się bardzo zaprzyjaźniły.
Pit
bull. Ten
akurat uczniem nie był, zza ogrodzenia
przyglądał się tylko swoim pobratymcom i ich lekcji. Jego pan nie
mówił, dlaczego do szkoły nie chodzi, ale mówił, że groźny nie
jest, bo nawet podatku od groźnych psów za niego nie płaci...
Ciekawe wytłumaczenie.
Po
przerwie jeszcze kilka nowych ćwiczeń pieski zaliczyły i lekcja
dobiegła końca.
— Hurrraaa…
hau, hau, hau! Czas na zabawę! Najlepiej w ganianego.
Psi
uczniowie cały tydzień nie będą się widzieć, ani czuć, musieli
się więc razem na zapas wyhasać. A ich opiekunowie, zwłaszcza
pańcie, nagadać... Też na zapas.
* Labradoodle, psy dla alergików