I jak tu się nie uśmiechać? Wiosna jest przecież. No może nie wokoło, ale jest. Jest na pewno. U nas żegna się właśnie z zimą. Trochę to trwa, bo mają ze sobą jeszcze wiele do pogadania. A że zima tego roku niewyżyta, co rusz zabiera się za mocowanie z wiosną, chcąc zaznaczyć swoją jeszcze obecność. Dlatego to zamykanie podwoi idzie jej jak po grudzie... czy po śniegu? Wszystko jedno. Najważniejsze, aby w końcu odeszła.
Sądząc po obrazkach na dworze, można dojść do wniosku, że ciągle jeszcze nie ma dość. Okazało się, że całą noc sypała śniegiem. I to jak! Tak wyglądało nasze miasto dzisiaj z rana.
I jak tu się nie uśmiechać na tak piękny widok? Tu trzeba wręcz rżeć ze śmiechu… jak koń. O właśnie tak:
Rzeczywiście niewyżyta ta zima. Gdyby nie głośne ćwierkolenie obrażonych ptasząt, rozbrzmiewające dookoła, to można by było pomyśleć, że to bożonarodzeniowe dni nadchodzą, nie wielkanocne. Na szczęście wiosenka też już zaznacza swoją obecność coraz mocniej. Chociażby temperaturą. Dodatnią, ma się rozumieć. Mimo śniegu jest około pięć do dziesięciu stopni ciepła.
Kiedy wracałam z wędrówki, moje miasto wyglądało już lepiej. Śnieg topił się z minuty na minutę. No cóż, nadeszła wiosna. Wszystko zaczyna budzić się do życia. To nic, że powoli. Ważne, że zaczyna... Hurrraaa! Mamy wiosnę!
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"