czwartek, 11 marca 2021

Psia szkoła. Pierwsza lekcja na wesoło

Szkoły dla psów są coraz bardziej popularne. Zakładane są po to, aby nauczyć ludzi kochać swoje psy mądrą miłością. By lepiej zrozumieli ich inność i jeszcze bardziej cieszyli się ze wspólnie spędzonego czasu.

Miałam okazję być w jednej takiej szkole na pierwszej lekcji z naszym rodzinnym psem labradoodle. Chciałam zobaczyć jak to wszystko w niej wygląda. Na kolejne lekcje już tylko córka z nim chodziła, bo to ona jest jego główną opiekunką, czyli pańcią.

Zanim lekcja się rozpoczęła, opiekunowie psów musieli się najpierw nagadać, a psy poprzyglądać sobie i koniecznie się obwąchać.

Kiedy w końcu rozległ się dzwonek, wszystkie pieski w towarzystwie swoich opiekunów przystąpiły do zajęć i po kolei zaczęły pokonywać różne przyrządy do ćwiczeń sprawnościowych i na posłuszeństwo. Także do zabawy. Przechodziły po nich, przeskakiwały, albo się po nich wspinały. I tak, kiedy jedne pieski poddawały się ćwiczeniom od razu, inne potrzebowały czasu… albo smakołyka na zachętę. Zdarzało się, że i kilka smakołyków.

 


Gęsiego raz!... proszę bardzo! No bo czemu nie, skoro to nawet przyjemne. O, moja kochana pani ma coś dla mnie w garści. Zrobię wszystko, co tylko zechce, bo pewnie to coś zaraz dostanę prosto do pyska… Mniam, mniam!

Psy wiedzą, że warto być posłusznym i wykonywać polecenia swoich opiekunów. Czują zapach smakołyków w ich kieszeniach. A to doskonała motywacja przecież.

No, wreszcie przerwa! Wreszcie można ugasić pragnienie po forsownej nauce… i nawilżyć gardła wysuszone głośną konwersacją. Nauka, ważna rzecz, się wie, ale i na różne zabawy czas musi się znaleźć… A co! — zaszczekali świeżo poznani bracia Labradoodle, rzucając się razem do wodopoju.

 

W tej konkretnej klasie i na tej konkretnej (pierwszej) lekcji uczniami (m.in.) byli:

Owczarek nizinny. Bardzo miły, spokojny i układny pies. Przepada zwłaszcza za dziećmi, a dzieci za nim.

Wyżeł węgierski szorstkowłosy. Niespokojna duszyczka. Ciągle by tylko biegał… A jego pan z nim.

Wilczarz irlandzki. Największy uczeń. Jego potęga jednak nikogo nie przerażała. Bo to chodząca łagodność… No, może czasami też i szczekająca. Baaardzo głębokim basem. Mówi się, że psy tej rasy są: „łagodne, gdy głaskane, dzikie, gdy sprowokowane”. Wiele w tym prawdy. Bo i ten uczeń wyglądał może i groźnie, ale widać było, że ma spokojne usposobienie. Jego pani ciągle to podkreślała. I że wobec dzieci szczególnie jest łagodny i cierpliwy.

Labradoodle. (O rasie tej pisałam już wcześniej, link na końcu)*. Było dwóch uczniów tej rasy. Cóż za dziwny przypadek. Otóż okazało się, ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu, że to bracia. A pochodzą z odległej hodowli, bo spod francuskiej granicy. Dziwnym zbiegiem okoliczności trafili do tego samego miasta, jeden od drugim nic nie wiedząc. Ich pańcie również nie miały o tym pojęcia. Pieski przepadają wręcz za sobą i ciągle bawią się razem. Co to znaczy braterska krew! Od tamtej pory często się spotykają, bo i ich panie się bardzo zaprzyjaźniły.

Pit bull. Ten akurat uczniem nie był, zza ogrodzenia przyglądał się tylko swoim pobratymcom i ich lekcji. Jego pan nie mówił, dlaczego do szkoły nie chodzi, ale mówił, że groźny nie jest, bo nawet podatku od groźnych psów za niego nie płaci... Ciekawe wytłumaczenie.

 

 

Po przerwie jeszcze kilka nowych ćwiczeń pieski zaliczyły i lekcja dobiegła końca.

Hurrraaa… hau, hau, hau! Czas na zabawę! Najlepiej w ganianego.

Psi uczniowie cały tydzień nie będą się widzieć, ani czuć, musieli się więc razem na zapas wyhasać. A ich opiekunowie, zwłaszcza pańcie, nagadać... Też na zapas.


* Labradoodle, psy dla alergików