Lato tego roku odchodziło wyjątkowo leniwie. Często bardzo kapryśnie. Ale kiedy nadszedł już czas na zwijanie podwojów, jakoś odwidziało mu się je zwijać i tak po prostu odejść. A my na to, jak na lato!... oczywiście.
U nas cały wrzesień był piękny. Słoneczko na błękitnym niebie w pełnej krasie codziennie rzucało na ziemię złocistymi promieniami. Temperatura grubo ponad 20 st. W niektórych dniach nawet 30. Deszczowych dni było niewiele. Do tej pory, choć to już połowa października, niemalże codziennie jest słonecznie i ciepło.
Ale czy to normalne? Wiem, wiem, anomalia pogodowe zdarzają się często. Parę lat temu na przykład, o tej samej porze, była już straszna zima... i jaka niebezpieczna.
Pamiętam, że będąc na kijkach w lesie o mało nie zginęłam.* Na drzewach było wtedy jeszcze bardzo dużo liści, niektóre nie wytrzymywały obciążenia śniegiem i łamały się jak zapałki. Takie właśnie zjawisko przyszło mi przeżyć.
Maszerując gęsto zadrzewioną drogą, za plecami usłyszałam nagle potężny trzask i kątem oka zobaczyłam padające drzewo. Zaczęłam uciekać, ale trzask nie ustał, wręcz przeciwnie, nabierał mocy. Słyszałam go tuż za sobą. Kiedy wreszcie wszystko ucichło i poczułam się już bezpieczna, odwróciłam się i zobaczyłam wiele drzew leżących na drodze. Pewnie zadziałał na nie efekt domina. Straszny to był widok. A ja, dygocąc na całym ciele, doszłam wtedy do wniosku, że... mam jeszcze żyć.*
W tym roku zaś jest taka pogoda, jak gdyby lato ciągle trwało. No, przynajmniej tu gdzie mieszkam. Jakaś pogodowa enklawa chyba u nas. Mam tylko nadzieję, że zima nie da nam się zbytnio we znaki. Zwłaszcza z ogromną ilością śniegu, jak to było przed paroma laty. Ale co tam będę się zastanawiać i na zapas przejmować. Na pogodę i tak nie mamy wpływu. Póki co, rozkoszuję się piękną pogodą i podziwiam ciągle jeszcze piękne kwiaty w ogrodach i na parapetach okien. Nie tylko moich.
Oto niektóre z nich... ku pokrzepieniu serc w szaroburych dniach jesieni.
* O tej przygodzie, kiedy o mało nie zginęłam w pierwszym ataku zimy — pisałam we wspomnieniu pt. ”Mam jeszcze... żyć”.
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"