Polskiemu
pacjentowi trudno jest pojąć obecną sytuację w służbie zdrowia.
Zwłaszcza jak jest naprawdę chory i potrzebuje natychmiastowej
pomocy. Jak długo jeszcze będą trwały takie straszne zawirowania
w medycznych placówkach? Chyba nikt tego nie wie. Nawet kolejny
minister zdrowia.
Sytuacja
w ochronie zdrowia jest tak zadziwiająca, że ciężko ją ogarnąć.
O co w tym wszystkim chodzi? Lekarze przedstawiają swoje racje,
farmaceuci swoje, a MZ i NFZ swoje. Niby racje każdej ze stron są
ważne, ale co ma zrobić zwykły pacjent? Jak ma się znaleźć w sytuacji, w której
wszystkie strony się spierają o to, czyja racja jest ważniejsza?
Ano musi biegać jak od przysłowiowego Annasza do Kajfasza najpierw
po receptę, a później z receptą. Bo jak już lekarz łaskawie
wypisze stosowną receptę ze stosownym lekiem, to w tzw. „proteście
pieczątkowym”, walnie w nią pieczątkę o treści: „Refundacja
do decyzji NFZ” i nieborak-pacjent zasuwa z nią od apteki do
apteki, by któraś łaskawie zrealizowała ją ze zniżką. Wszędzie
bałagan i dezorientacja! I kto w takiej sytuacji najbardziej cierpi?
Wiadomo! Pacjent. Polski pacjent. Nic tylko siąść i płakać! A
może najlepiej już… umrzeć?
Niezrozumiałe jest to, dlaczego
rządzący w Polsce, i ci poprzedni, i ci obecni, tak niechętnie
biorą przykłady z innych krajów europejskich, w których już od
dziesięcioleci problemy socjalne zostały w miarę pomyślnie
rozwiązane. Albo jak już wezmą jakiś, to wprowadzanie go w życie
na warunki polskie strasznie opornie im idzie. Nasuwa się tylko
jedno wytłumaczenie: Nasi rządzący są zbyt zajęci walką o
władzę i licytowaniem się — kto z nich jest większym bohaterem
narodowym, że na reformy społecznie niewiele sił już im
zostaje... I ciąg dalszy zaniechań trwa. A polskie społeczeństwo,
choć coraz bardziej zdegustowane, w takiej rzeczywistości musi żyć.
Czy w
Polsce dopiero wtedy zmieni się na lepsze, kiedy wymrą już
wszystkie te komunistyczno-solidarnościowe dinozaury? Czy polskiemu
społeczeństwu trzeba czekać, aż do władzy dojdą młodzi, mądrzy
ludzie, którzy nie będą już skażeni podziałami i nienawiścią
polityczną?
Wracając
do polskiej służby zdrowia, warto wspomnieć, że już kilkanaście lat
temu, były Prezes NFZ Andrzej Sośnierz (w latach 2006-2007),
jeszcze jako dyrektor Śląskiej Opieki Medycznej, wziął przykład
z Zachodu i zrobił bardzo dobrą robotę, wprowadzając na Śląsku
Program Informatyzacji Ochrony Zdrowia (PIOZ). Każdy mieszkaniec
Śląska otrzymał wtedy plastikową kartę ubezpieczenia zdrowotnego
z chipem i system ten działa tam pomyślnie do dziś. Dlaczego więc
nie udało się tego sytemu wprowadzić w pozostałych regionach
Polski?... No
tak, ciąg dalszy zaniechań trwa! A może już powoli, teraz —
przy drugiej kadencji rządu – dojdzie wreszcie do przebudzenia?
Miejmy taką nadzieję. I pamiętajmy: nadzieja umiera ostatnia... Dużo zdrowia Polacy!
7 stycznia 2012
***
Jest
rok 2020. Od 5 lat rządzi PiS. Czy w służbie zdrowia zmieniło się
coś na lepsze? Kaczyński i jego poddani tak buńczucznie zapowiadali
diametralną poprawę warunków w tej dziedzinie, opluwając przy tym
poprzednich ministrów zdrowia, że polski pacjent znów zaczął
wierzyć... I co? Psińco! Służba zdrowia jak trzeszczała w szwach
od nadmiaru problemów, tak trzeszczy nadal, tyle że coraz donośniej i piskliwiej.
Od
marca trwa pandemia COVID-19. Teraz
przynajmniej mają na co zwalić swoją indolencję. A że dzięki koronawirusowi niektórzy się
obłowili... to ich. To starają się zamieść pod dywan, licząc,
że ciemny lud to kupi, bo głupi i... przekupiony.
Po 8 latach, niestety, nadal jest aktualne to zdanie: — "Wszędzie bałagan
i dezorientacja! I kto w takiej sytuacji najbardziej cierpi? Wiadomo!
Pacjent. Polski pacjent. Nic tylko siąść i płakać! A może
najlepiej już… umrzeć?".