Wędrowną majówką maj zaczęłam i wędrowną majówką zakończyłam. Samym tylko rowerem "nawędrowałam" ponad 200 km (mimo deszczowej pogody) po pięknych okolicach naszego miasta. A tu naprawdę jest gdzie wędrować, miasto wszak leży w kotlinie.
Takie majówki lubię najbardziej. W ruchu i w bliskim kontakcie z przyrodą... Ech, ta soczysta zieleń. Te cudowne zapachy. To jest to, co kocham, co daje mi zdrowie, i fizyczne, i psychiczne!
Szkoda, że maj już się skończył. Dla mnie MAJ jest najpiękniejszym miesiącem w roku. Teraz maj mi tylko w sercu pozostał... Ale cieszę się, że go mam, bo dzięki niemu, myślę, że w dobrym zdrowiu doczekam kolejnego maja w kalendarzu. Tyle że znów o rok starsza.
No cóż, tak już w przyrodzie jest i nie da się z tym nic zrobić. Potem to już tylko majowe kwiatki od spodu będę wąchać. Ale póki co, żyję pełnią życia, ile się da, i jak się da... W ruchu.