W dniu 4 czerwca od 1989 Polacy obchodzą triumf Solidarności i klęskę komuny. Stąd też u mnie dzisiaj dmuchawce z metaforycznym przesłaniem. Pewnie nie bez powodu akurat teraz przypomniała mi się z dzieciństwa ta wspaniała z nimi zabawa. Polegała ona na tym, że trzeba było pomyśleć o swoim marzeniu, nabrać dużo powietrza i z całych sił dmuchnąć. Zdmuchnięcie całego puchu było zapowiedzią jego spełnienia.
Zapowiadany na niedzielę radosny i gwarny Marsz Wolności kojarzy mi się właśnie z dmuchawcami, z pewnym marzeniem, z marzeniem większości z nas… No to dmuchajmy w tym dniu co sił, kochani, niech nasze marzenie zaczarowane w puchu dmuchawca się spełni, a jego fruwające w powietrzu włoski niech rozniosą tę budującą i radosną atmosferę po całej Polsce, po całym Świecie… A potem chodźmy razem — do celu.
Jako ciekawostkę dodam, że dmuchawiec po niemiecku nazywa się Löwenzahn, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy lwi ząb. Z puchu do lwiego zęba? Czemu nie! Niech więc nasze marzenie przy spełnianiu nabierze mocy lwiego zęba, abyśmy mogli razem świętować jeszcze jeden triumf, tym razem triumf demokracji nad autorytaryzmem Kaczyńskiego, małego nienawistnego i oderwanego od rzeczywistości człowieczka z Nowogrodzkiej.
Ten oto bukiet z dmuchawcami w tle dedykuję wszystkim Polakom pragnącym Polski wolnej, uczciwej, sprawiedliwej, zasobnej... i na powrót przyjaznej i uśmiechniętej.