To
prawda, tylko niektórzy. A dlaczego tylko niektórzy? Pewnie
dlatego, że większość nie lubi się zastanawiać nad udziwnionym
bardzo często zestawieniem słów poety. Nad tym, co chciał
powiedzieć, używając takich, a nie innych ich połączeń. Ludziom
po prostu szkoda czasu na zastanawianie się, co może symbolizować
wg poety taka, czy inna rzecz, albo czemu tu użył przenośni, a
czemu tu jest synekdocha, a tam zeugma. Toż to ogromny wysiłek tak
się zastanawiać… i zastanawiać. A wyszukane metafory poety wielu ludzi po prostu irytuje.
Myślę,
że dzieje się tak dlatego, ponieważ ludziom brakuje wyrobionej
wrażliwości na poezję. Może to wina szkoły? Być może. Nie
wiem, jak jest teraz, ale za moich czasów (za komuny), kiepsko było
w szkole z tymi sprawami. Nauczyciel podczas analizowania wierszy z
góry narzucał ich interpretację i wbijał uczniakom do głowy „wrażliwość
na poezję” — według odgórnie zarządzonych ram. Nie dawał
możliwości własnej interpretacji, na wyrobienie własnej
wrażliwości. A wiadomo, jak przymus działa na naturę człowieka.
Zwłaszcza na naturę młodego człowieka.
Niektórzy,
choć za poezją nie przepadają, wiersze jednak czytają. Niektóre.
Niektórzy nawet sami wiersze piszą. A w dzisiejszej dobie
komputera takich ludzi co piszą namiętnie wiersze jest bardzo
dużo. Piszą nawet ci, co pisać nigdy nie powinni. Rany, od takiej
poezji broń nas Panie Boże! Można od niej „poezyjnego
kociokwiku” dostać. Ci jednak piszą nadal, nie dopuszczając do
siebie myśli, że:
Poezja to wielka sztuka...
Niektórzy
tylko mogą jej podołać
Niektórzy
tylko mogą ją zrozumieć
Niektórzy
tylko mogą ją polubić.
A
swoją drogą, pomijając już wszystko inne, myślę, że ludzie tak
już po prostu mają, iż dzielą się na takich, co kochają poezję,
i na takich, co jej nie kochają. Co najwyżej, lubią… Czasami. I
nie ma na to rady.
Wiersz
naszej noblistki Wisławy Szymborskiej pt. „Niektórzy lubią
poezję”, jest niejako odpowiedzią na taki stan rzeczy. W wierszu
tym poetka przedstawia swoje refleksje związane z odbiorem poezji
przez czytelników. Tylko tyle… i aż tyle.
Niektórzy
lubią poezję
Niektórzy-
czyli
nie wszyscy.
Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość.
Nie licząc szkół, gdzie się musi,
i samych poetów,
będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.
Lubią-
ale lubi się także rosół z makaronem,
lubi się komplementy i kolor niebieski,
lubi się stary szalik,
lubi się stawiać na swoim,
lubi się głaskać psa.
Poezje-
tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie już padła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
jak zbawiennej poręczy.
Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość.
Nie licząc szkół, gdzie się musi,
i samych poetów,
będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.
Lubią-
ale lubi się także rosół z makaronem,
lubi się komplementy i kolor niebieski,
lubi się stary szalik,
lubi się stawiać na swoim,
lubi się głaskać psa.
Poezje-
tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie już padła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
jak zbawiennej poręczy.
To co to takiego w końcu ta poezja? Myślę, że każdy sam powinien sobie na
to pytanie odpowiedzieć… i trzymać się tego, no może nie jak
„zbawiennej poręczy”, ale jak czegoś interesującego. A może też i bardzo przyjemnego?
Jest
też jeszcze poezja bez słów, milcząca, zawarta w obrazach. Już
starożytny grecki poeta Simonides, mawiał: „Malarstwo
jest milczącą poezją, a poezja — mówiącym malarstwem”.
***
Wiele
poezji jest też zawartej w różnych pięknych widokach. I tych
widzianych na żywo, i tych uwiecznionych fotkami. O, chociażby jak
na tej fotce:
Lewitujące drzewo... I
żaden to fotomontaż. Widoczek ten uchwyciłam z pozycji
horyzontalnej na wędrówce po górach, kiedy to potknęłam się o wystający
korzeń i wyrżnęłam jak długa. Jestem tym widoczkiem zachwycona…
Jest dla mnie czystą poezją.
horyzontalnej na wędrówce po górach, kiedy to potknęłam się o wystający
korzeń i wyrżnęłam jak długa. Jestem tym widoczkiem zachwycona…
Jest dla mnie czystą poezją.