piątek, 31 marca 2023

Żadna praca nie hańbi...

Obecnie w każdym kraju coraz ciężej wyżyć. Nic więc dziwnego, że kto może, szuka sobie dodatkowego zatrudnienia. Ja też szukałam i muszę się pochwalić, że mi się wreszcie udało znaleźć.

Od dzisiaj pracuję w Grecji jako kierowca autokaru w Biurze Turystycznym... i w to mi graj, bo na okrągło będę zwiedzać świat.



***

Melduję posłusznie po paru godzinach, że z tą pracą to oczywiście ściema, taki sobie żarcik primaaprilisowy.

Tym zdjęciem FB we wspomnieniu sprzed 8 lat przypomniał mi, że dziś mamy Prima Aprilis, więc go użyłam... A co, lubię żartować. :D

Co nie znaczy, że to ściema całkowita. Z pracą tak, ale autokarem jeździłam kiedyś rzeczywiście, nawet piętrowym, tyle że niezarobkowo i oczywiście pustym... Ot tak dla zabawy.



Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”


czwartek, 30 marca 2023

Polski Naród położył po sobie uszy?

 

Obudź się Polski Narodzie!

Polska już ledwie dyszy.

Obudź się, wstań, protestuj!...

Naród skapcaniał, nie słyszy (?).


Nie lubiłam Romana Giertycha, zwłaszcza za czasów pierwszych rządów PiS, kiedy to był Ministrem Edukacji Narodowej. Tych mundurków nie mogę mu zapomnieć do dziś.

Widać jednak, że z czasem się „nawrócił” i zmądrzał. To, jak wzywa Polaków do obudzenia się i podjęcia czynów przeciw Kaczyńskiemu, maniakowi władzy, zamieniającemu Polskę w kraj autorytarny — jest tego potwierdzeniem. Warto go posłuchać. Zapewniam.



środa, 29 marca 2023

Wypadek rowerowy za przyczyną jakiegoś przygłupa

Po dzisiejszej wycieczce rowerowej nie wróciłam szczęśliwie do domu. Uległam wypadkowi w lesie i wylądowałam w Klinice Ortopedycznej.

Jak zwykle jeździłam sobie spokojnie leśnymi dróżkami chyba już gdzieś tak z dwie godziny i w pewnym momencie minęłam młodą parę idącą w tym samym kierunku. Przywitaliśmy się wesołym „halo!” i pojechałam dalej.

Po kilkudziesięciu metrach zrównywałam się z kolei z parą starszych osób idącą w przeciwnym kierunku. Mężczyzna, prowadząc swoją partnerkę za rękę, na moje głośne „halo” się zaśmiał i nagle podniósł rękę w moim kierunku, chcąc mnie złapać, czy dotknąć. Nie mam pojęcia.

Zareagowałam na jego głupotę automatycznie, ostro hamując i przechylając rower w przeciwną stronę, ale i tak z dużą siłą trzasnęłam go kierownicą w dłoń... Siła była tak duża, że już nie dałam rady opanować przechylonego roweru na wyboistej leśnej dróżce i... wystrzeliłam w powietrze jak z katapulty. Spadłam na pobocze drogi a rower ze mną. Jakim cudem, nie wiem.

Ktoś zaczął krzyczeć. Chyba z przerażenia, ale nie wiem kto. Czy ja też krzyczałam?... Nie pamiętam. Młodzi, widząc pewnie z oddali, co się stało, natychmiast przybiegli i wyplątując mnie z roweru, pytali, jak się czuję. 



Główny zaś winowajca mojej wywrotki pewnie zdał sobie sprawę z tego, co zrobił i ze strachu, ciągnąc swoją partnerkę za rękę, odezwał się do młodych:

Wy idziecie w tę samą stronę co ona, to jej pomożecie — i w te pędy się razem oddalili.

Upadłam niestety tak niefortunnie, że kierownica wbiła mi się między żebra. I jakby tego było mało, trafiłam akurat na duży kamień i ostre gałęzie. Także mimo grubej kurtki zraniłam sobie udo i przedramię. Leżąc na ziemi, z bólu zrobiło mi się słabo. Nie mogłam złapać tchu.

W końcu młodzi mi pomogli i postawili do pionu. Chcieli wzywać pogotowie, ale się upierałam, żeby nie.

Po chwili, jak już byłam w stanie iść, młodzi prowadzili rower, a ja, żeby dojść do siebie, krok za krokiem powoli szłam za nimi.

Wnet poczułam się w miarę znośnie, postanowiłam więc jechać dalej. Młodzi nie chcieli się zgodzić.

Jak już wyjdziemy z lasu, zorganizuję pani jakąś podwózkę do domu — powiedział młody mężczyzna.

Wcześniej po drodze nakłamałam im, że moje dzieci nie mogą przyjechać z pomocą, gdyż wyjechały gdzieś na weekend. Nie chciałam ich straszyć. Myślałam, że będę czuć się już coraz lepiej.

Młodzi, widząc, że się jednak nadal upieram, dali wreszcie za wygraną i razem doprowadzili mój dość sfatygowany rower do jako takiego użytku. Wyprostowali prowizorycznie, co trzeba, założyli łańcuch... i pojechałam. Do domu miałam jeszcze około piętnastu kilometrów.

Jak dojechałam, nie pamiętam, ale w domu, kiedy adrenalina przestała już działać rozebrało mnie na dobre. Potwornie rozbolało mnie całe ciało. Myślałam, że mam połamane żebra. Nie mogłam się ruszać. Coraz trudniej mi się oddychało. Trzy godziny tak siedziałam cała obolała, zastanawiając się, czy aby jednak nie skontaktować się z dziećmi.

Nagle moja córka sama zadzwoniła. Pewnie telepatycznie coś wyczuła. Gdy jej w wielkim skrócie opowiedziałam, co mi się przytrafiło, krzyknęła wystraszona:

Zaraz będę u ciebie i jedziemy do kliniki!

No i nie było zmiłuj, trzeba było jechać. W Klinice Ortopedycznej mnie prześwietlili z każdej strony, rany opatrzyli, napisali obdukcję i radzili natychmiast jechać na policję. Córka od samego początku tak właśnie chciała zrobić, ale ja nie. W trakcie badań postanowiłam:

Zgodzę się tylko wtedy, kiedy się okaże, że mam coś połamane.

Jakoś nie uśmiechało mi się tak obolała siedzieć na policji i meldować do protokołu jak doszło do wypadku.

Na szczęście złamań nie stwierdzono. Wprawdzie bolało jak cholera, ale dawałam radę, zadowolona, że kości mam całe. Przestałam się już też przejmować tym, że moje ciało w wielu miejscach nabierało coraz to bardziej fioletowego koloru.

Okazało się, że miałam tylko mocno stłuczone żebra i obojczyk. A i łokieć, co było widać gołym okiem, bo był bardzo opuchnięty. Rany natomiast zaczynały już z lekka zasychać... No i jak tu nie być zadowolonym?

Jak wracałyśmy z córką do domu, snułam już plany na kolejną wycieczkę rowerową:

Teraz mam zamiar wybrać do zamku Hohenzollernów, ale w tygodniu, w niedzielę nie będę już jeździć, bo za dużo głupich ludzi pałęta się po lasach.

No, akurat!... Ani mi się waż! — Córka się wystraszyła, ale zaraz dodała: — Szczęściem w nieszczęściu twój rower nie nadaje się do jeżdżenia.

Dzisiaj nie, ale moje kochane synczysko, a twój brat wnet mi go zreperuje i...

Och, mamuś, mamuś! — przerwała mi, śmiejąc się już i zastanawiając, po którym miejscu może mnie poklepać. W końcu poklepała po swoim udzie i dodała: — Wiem, wiem, co mi zaraz powiesz i...

No właśnie!... To wiesz, że ja nie mogę rezygnować z takiej przyjemności. Przecież kocham jazdę na rowerze — teraz ja przerwałam córce, próbując jakoś mniej boleśnie się zaśmiać.

***

Tydzień minął, a mnie żebra ciągle cholernie bolą, ale mimo to poranną gimnastykę wykonuję codziennie. Wprawdzie teraz siłą rzeczy tylko w formie light, ale nie odpuszczam i zaraz po przebudzeniu ćwiczę. Automatycznie. Już tak mam. Codzienna gimnastyka to dla mnie część porannej toalety.

Muszę przyznać, że jestem wdzięczna córce, że mnie do kliniki zakludziła, inaczej musiałabym się wciąż obawiać, że przy takiej szybkości i upadku mogłam jednak mieć połamane żebra i co nie daj Bóg, mogłyby mi wnętrzności uszkodzić. A tak mogę być pewna, że kości mam na szczęście mocne, bo są całe... i mogę rowerem jeździć dalej. Tylko nie szybciej jak za miesiąc. Tak powiedział doktor. Pożyjemy, zobaczymy.

Tabletki przeciwbólowe przepisane w klinice zażyłam tylko raz, w pierwszym dniu. Nie cierpię chemii, wolę ból znosić "na trzeźwo". Wiem, że stłuczenie boli mocno i długo, ale ból w końcu musi minąć. I tego się trzymam.

***

Rekonwalescencja przebiega powoli, zbyt powoli, jak na moją dozę cierpliwości. Obojczyk, łokieć i udo już żółto-granatowe i bolą dużo mniej, ale żebra jeszcze bardzo i kiedy muszę kichnąć, albo zakaszleć, wtedy ból przeszywa moje ciało straszny, promieniujący. Co gorsza, śmiać się jest ciężko, ale że śmiać się lubię, to cierpię ból... i się śmieję.

Wczoraj coś zabawnego przeczytałam w Internecie i buchnęłam śmiechem. Ło matko, myślałam, że z bólu się posikam, ale śmiechu i tak nie mogłam powstrzymać.

Dzisiaj byłam pierwszy raz od wypadku na kijkach. Na początku było ciężko, ale się rozruszałam i potem już szło dobrze. Do domu wróciłam szczęśliwa.

***

A niech to szlag trafi! W nocy podczas snu ni stąd, ni zowąd, zaklinowały mi się nerwy międzyżebrowe. Myślałam, że z bólu się wykończę. Męczyłam się tak niemal przez cały dzień.

Córka na siłę ciągnęła mnie do lekarza, ale się nie dałam, bo przeczytałam w Internecie, że tak się czasem zdarza, więc czekałam, aż ból minie. Późnym wieczorem minął. Sam z siebie. Na szczęście.

Od wypadku minęło już dziesięć dni i jak wspominałam tylko raz, zażyłam tabletkę przeciwbólową, a tu nagle, po tylu dniach przez to zaklinowanie nerwów musiałam zażyć kolejną. Mam nadzieję, że już będzie coraz lepiej. Rower czeka... a ja tylko na kijki chodzę do lasu.

***

Dwa tygodnie od wypadku za mną, a żebra nadal bolą, a tu kichać trzeba, smarkać, kaszleć i do lekarza do kontroli trzeba jeździć. Trzy dni temu, jak od niego wracałam, na skrzyżowaniu mało mnie TIR nie staranował. Gdybym nie uciekła na wstecznym biegu, wszystkie problemy miałabym już z głowy.


Jedyne co mi się w tym całym powypadkowym kociokwiku spodobało, to to, że w końcu wczoraj (w tajemnicy ma się rozumieć) pojeździłam sobie trochę na rowerze. Ależ mi się fajnie jechało. Banana miałam na twarzy przez cały czas.

Wiedziałam, że nie wytrzymam. Obawiałam się tylko jakiegoś nagłego upadku na prawy bok, bo żebra z tej strony ciągle mnie jeszcze bolą... ale co tam, do odważnych świat należy.

Ponad trzydzieści kilometrów gnałam sobie jak wicher po górach i lasach. Frajda niesamowita! Aż chce się żyć!


26.02.- 15.03.2017

Z cyklu: „Z pamiętnika emigrantki”


wtorek, 28 marca 2023

Życie nasze

Ile nam czasu jeszcze zostało,

Nikt z nas wiedzieć nie może.

Co nam życie nasze dało,

Wie każdy — i to o każdej porze.


A każdy od życia dostał co innego

I za to powinien wdzięcznym być...

Bo to, co dostał, to coś osobistego,

By na swą miarę móc godnie żyć.




niedziela, 26 marca 2023

Wieża ciśnień Rauher Bühl w Meßstetten

Wieża ta widoczna jest z daleka. I nic dziwnego, wszak pyszni się na polach miasta Meßstetten na wysokości 992 m.n.p.m. Samo miasto jest też najwyżej położonym miastem w Jurze Szwabskiej w kraju związkowym Badenii-Wirtembergii.

Na wieży ciśnień znajduje się platforma widokowa. Prowadzą na nią spiralne schody. Otwarta jest każdego weekendu. Przy dobrej pogodzie można z niej podziwiać fantastyczne widoki, niemalże cały płaskowyż Jury.

Kiedy zaś skierujemy wzrok na południe, oczom naszym ukazuje się bajecznie piękny widok Alp. Aż dech zapiera, widząc ich potęgę.

 


Parokrotnie miałam okazję być na wieży i rozkoszować się roztaczającymi się wokół widokami. Docieram do niej rowerem. Choć droga niełatwa, bo ciągle pod górę, lubię jeździć po tych okolicach.

W Meßstetten w koszarach wojskowych znajduje się również duży Ośrodek dla Ukraińców. Często z córką pracowałyśmy tam jako wolontariuszki z Deutsches Rotes Kreuz (Niemiecki Czerwony Krzyż).

Może kolejnego weekendu znów się wybiorę na wieżę, by sprawdzić, czy wiosna nie wraca, bo u nas znowu strasznie zimno i pada śnieg.


piątek, 24 marca 2023

Spotkanie z leśniczym

Po długiej przerwie sarenki znów są u mnie w ogrodzie. A już myślałam, że wróciły do lasu na dobre. Tym razem postanowiłam specjalnie zaczaić się na leśniczego, by zaciągnąć języka osobiście i dowiedzieć się, co to ma znaczyć, że one tak ciągle do mnie wracają. Udało się. Dzisiaj go spotkałam i rozmawiałam z nim.

Trochę to dziwne — powiedział, zastanawiając się. — Z pewnością wyczuły w pani dobrego człowieka i instynktownie kierują swoje raciczki do pani ogrodu.

Opowiedziałam mu wtedy o mojej styczniowej przygodzie z sześcioma sarenkami, kiedy to wracając autem z lasu z kijkowania, na pierwszej ulicy się na nie natknęłam. Próbowały przebiec przez jezdnię, i to tuż przed maską mojego auta. Musiałam ostro hamować, by w nie nie uderzyć. Dwie się odważyły i jak szalone przebiegły od razu. Natomiast pozostałe cztery spanikowały i się wycofały. Przebiegły dopiero wtedy, kiedy się zatrzymałam.

No to ma pani odpowiedź — zaśmiał się. — Sarenki sobie panią zapamiętały.

Na zakończenie naszej rozmowy uspokoił mnie, że one wrócą do lasu z pewnością, kiedy tylko poczują zew natury. A już na pewno wtedy, kiedy samica będzie gotowa do porodu.

Skąd ten poród? Ano stąd, gdyż opowiedziałam mu, że od paru dni widzę już tylko parkę sarenek: samca i samicę (kozła i kozę), która wyraźnie ma się ku sobie, tuląc się do siebie, liżąc i bawiąc się radośnie. 



* Człowiek upośledza naturalne środowisko dzikich zwierząt

* Sarenki wróciły do mojego ogrodu

* Sarenki wybrały życie w mieście?


środa, 22 marca 2023

Przemyślenia nieustająco aktualne

Dobry Człowiek to niekoniecznie ten wierzący w Boga... Jak historia pokazuje, najwięcej krzywdy Światu w większości wyrządzają właśnie ludzie wierzący, wywołując konflikty społeczne*, tocząc krwawe wojny** — „w imię Boga”.

*   wódz Polski

** car Rosji
 

***

U większości wierzących — wiedza o Bogu jest uboga. Uwidacznia się to w ich życiu codziennym... Bo gdyby znali Jego przesłania — zawarte chociażby w Dekalogu, i do nich się stosowali — nie byłoby w nich tyle nienawiści i agresji... A co za tym idzie — daliby innym żyć w pokoju.

 


***

Dobry Człowiek, choć nie zawsze wierzy w Boga, jest dobry z natury. Sympatią darzy wszystkie narody. Kocha przyrodę i dba o nią przez całe życie. 

 


Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


wtorek, 21 marca 2023

Optymiści vs. pesymiści

Ludzie pozytywnie nastawieni do życia często są postrzegani przez tych z negatywnym nastawieniem jako „zbyt naiwni”. To im jednak nie przeszkadza. I tak mają łatwiej w życiu. Dłużej też żyją. Wiedzą co to wolność i radość życia i potrafią z nich należycie korzystać... A co najważniejsze, na przekór wszystkim i wszystkiemu potrafią czuć się szczęśliwi.

 

 
(obrazek z Internetu https://humint.pl/wp-content/)


George Bernard Shaw (laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury) miał dosadną teorię na temat pesymisty:Pesymista? Ktoś, kto uważa, że wszyscy są tacy wredni jak on, i za to ich nienawidzi”.


Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


niedziela, 19 marca 2023

Jak dziewczę wiosną się stało

 

Chodziło dziewczę po łące,

zbierało kwiatki pachnące.

Tak się pyłkiem utytłało,

że się wiosną w końcu stało.

 
 

Dziewczę wiosną nad wiosnami,

wszystkich wokół pyłkiem mami.




sobota, 18 marca 2023

Nienawiść plus pijaństwo równa się upadek człowieczeństwa

W Polsce jest zbyt dużo nienawiści i pijaństwa*. A jedno i drugie ma w sobie bardzo destruktywną moc. W połączeniu zaś, co najczęściej się zdarza — moc porażającą. Alkohol, podobnie jak nienawiść, upośledza umysł, wyczucie sytuacji, czyni człowieka ułomnym.

Jeśli osoba dotknięta tymi przypadłościami sama w sobie nie będzie chciała ich zwalczyć, to i bieganie do kościoła jej nie pomoże. 

  

 
(zdjęcie z Internetu fot. Shutterstock https://zdrowie.radiozet.pl/)


* Polacy piją coraz więcej alkoholu, wydając nań fortunę. Jak wskazują statystyki, w 2021 roku wydali na napoje wyskokowe (nie wliczając w to kosztów bimberuchy) prawie 45 mld zł, o 4 mld zł więcej niż rok wcześniej. Co gorsza, wskazują na zaistnienie niebezpiecznego zjawiska wśród Polaków zwanego „binge drinking”, czyli do sięgania po coraz mocniejsze trunki, zwiększania ich konsumpcji i upijania się na umór.


Na tropie ostatnich śladów zimy

Nie tęsknię za zimą. Kocham wiosnę. Najbardziej. Ale że lubię wyznaczać sobie cele kolejnych wędrówek rowerowych, to tym razem wyznaczyłam akurat taki, by w lesie poszukać ostatnich śladów zimy.

W tym też celu objeździłam rowerem wiele zakamarków lasu. I?… Nie znalazłam. Nigdzie ani grudeczki śniegu. I bardzo dobrze! Wcale mnie to nie zasmuciło. Wręcz przeciwnie. 

 


Jednak kiedy przejeżdżałam z jednego lasu do drugiego, znalazłam. Na zboczu jednej z gór. Miejsce to z pewnością musiało być sztucznie naśnieżane. To stok narciarski. Nawet nie dotykałem tego białego czegoś. Tylko popatrzyłam i uwieczniłam.

 



Po ponad trzygodzinnej wędrówce postanowiłam wracać do domu. Zanim jednak puściłam się w dół w kierunku miasta, zajechałam jeszcze na moment pod pomnik wędrowca. Bardzo ciekawy pomnik.
Ha! Dziwne! Coś jakby tych "wotów" ubyło. Pamiętam, że jeszcze niedawno wisiały na nim między różnymi atrybutami wędrowców — trzy biustonosze. A nie ma już żadnego. Na to wygląda, bo oglądnęłam pomnik z każdej strony. Komuś się przydały? Czy jaka choinka?

 


A to dobre! Ze śmiechem powiesiłam swój stary breloczek z plecaka i popedałowałam w kierunku domu. Po południu miałam termin u dentysty, postanowiłam więc pojechać na skróty krętą drogą asfaltową. To istna drogowa serpentyna. Można ją z góry podziwiać tylko na jej małym odcinku, i to tylko wtedy, kiedy drzewa są nagie. Za parę tygodni, gdy już będą pokryte liśćmi, takiej możliwości nie będzie.

 


Przypomniała mi się moja przygoda sprzed paru lat ze śniegiem w tle, który był... i się zbył*. Było to w tym samym mniej więcej czasie. Wędrowałam wtedy po lesie w innym celu, nie szukałam resztek śniegu, bo leżało go jeszcze dość sporo, tyle że się stopił w trakcie mojej wędrówki wraz z moimi śladami i nie mogłam znaleźć powrotnej drogi.

  

* śnieg był... i się zbył.


środa, 15 marca 2023

Pytania retoryczne dorastającego chłopca

 

Cóż to się stało z tym pięknym Światem?

Skąd w nim tyle zła i nienawiści?

To zło, co gorsza, nabiera mocy...

Do głosu doszli neofaszyści.


Kilku tyranów znanych z nazwiska,

we krwi się pławiąc, prze wciąż do przodu.

Gdzieś mają honor, godność człowieka,

a też cierpienie swego narodu.


Chcą rządzić światem za wszelką cenę,

spychając dobro na skraj przepaści.

Chcą zniszczyć wszystko, co im nie pasi...

Kochają terror, krwawe napaści.


Kolejna wojna w skali światowej

będzie ostatnią na całej Ziemi.

Wojny jądrowej nikt nie przeżyje...*

Spłoniemy żywcem, na zawsze niemi.  

 

 

Jak to możliwe, by kilku świrów

decydowało o naszym życiu?

Znikąd pomocy... Gdzie jesteś Boże?

Dlaczego trwasz wciąż jeno w ukryciu?


Jak to możliwe, by dobrzy ludzie

nie mieli prawa do życia w pokoju?

W każdej religii Bóg uczy dobra...

Skąd więc na Świecie tyle rozboju?


Jak to w ogóle można zrozumieć,

że nie chce widzieć gehenny dzieci?

Podle głodzonych, przez dzicz gwałconych...

Nikt nie ogarnia, nawet poeci.


Sam nawet Papież nie chwyta tego.

Na to pytanie nie zna odpowiedzi.

Choć jak sam mówi, nad tym boleje...

o „wolnej woli” znów coś tam bredzi.

 

 

* obrazek przedstawiający symulację wybuchu bomby atomowej pochodzi z Internetu (nuclear_explosion_by_theabp-d59sy3y.gif).

 

wtorek, 14 marca 2023

Byle do wiosny...

 U nas poranek

niezbyt radosny,

widok za oknem

jest wszak żałosny.

 


Chociaż od wiosny dzieli nas już tylko cztery dni, to jednak zima po długim zawieszeniu dała o sobie znać i całą noc sypała śniegiem jak szalona przy siedmiu stopniach mrozu.

Trzeba mieć jednak nadzieję, że to jej ostatnie podrygi... A z pewnością, wszak już w piątek ma być siedemnaście stopni ciepła. I taka też temperatura ma się utrzymać nawet przez cały kolejny tydzień... No i super! Mocowanie się zimy z wiosną wygra wiosna — 20 marca.

A więc:

Niech każdy dzionek już będzie radosny,

trzymajmy się zdrowo… i byle do wiosny!


Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


sobota, 11 marca 2023

Dziewczyna nie do wzięcia

 

Słuchaj, dziewczyno! —

ona nie słyszy (?).

Halo, królowo,

czy ty mnie słyszysz?


Dziewczyna głowę

w mig odwróciła

i ze zdziwieniem

nań popatrzyła.


Przecież cię słyszę,

chłoptasiu drogi,

ale nie słucham,

boś zbyt ubogi.

 

 


Przegląd pogodowy na styku zimy i wiosny

Ostatnie dni zimy są zaskakujące. W ciągu jednego tylko dnia pogoda potrafi się zmieniać jak w kalejdoskopie. Jest i słońce, i deszcz, i śnieg, a nawet grad. Dzieje się tak za przyczyną wiatru, który momentami staje się potężnym wietrzyskiem i robi kipisz w atmosferze, serwując nam przegląd różnych zjawisk pogodowych.

Deszczowa pogoda mi nigdy nie przeszkadza, aby wybrać się do lasu na kijki. Wręcz przeciwnie, nawet ją lubię, ale w ostatni czwartek wręcz mnie zadziwiła, delikatnie rzecz ujmując.

Było wietrznie i padał deszcz, ale taki sobie, nie był zbyt obfity. Kiedy byłam już gdzieś tak w połowie swojej stałej kijkowej trasy, jak się nie zerwie wichura, jak nie zacznie lać.

Najpierw tylko lało i wiało niemiłosiernie, lecz po chwili zaczął padać mokry śnieg, by za moment zamienić się w gruby grad. Do auta dotarłam mokra jak szczur, a i zdrowo wymasowana... gradem.



W drodze powrotnej, gdy docierałam już do miasta, okazało się, że tylko w lesie mogłam być świadkiem takiej mieszaniny zjawisk atmosferycznych. W mieście padał tylko mały deszczyk, taki sobie kapuśniaczek.


Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"


czwartek, 9 marca 2023

Gdzie spotkasz najwięcej nienawistników?

 

Najwięcej nienawistników spotkasz wśród katolików.*

Już w samym tylko PiS-ie takowych wszak bez liku.

 


 
(zdjęcie z Internetu)

 

* sic! — katolik a nienawistnik


Nienawistnikom ku refleksji

 

Kto jadem nienawiści na innych ciągle zieje,

sam będzie jej ofiarą, gdy jad się w nim przeleje.

 


(obrazek z Internetu)
 

* Podcinać gałąź, na której się siedzi (zw. frazeol.) — szkodzić sobie samemu, działać na swoją niekorzyść.

 

środa, 8 marca 2023

Wizyta Rajskiego Ptaka

 Rajski Ptak zawitał

dziś rano w przedszkolu.

Dzieci przeszczęśliwe

stanęły w półkolu...


Pani powiedziała:

Przywitajmy gościa!

Dzieci w mig dygnęły,

tryskając ze szczęścia.


Po czym zawołały

głośno i radośnie:

Witamy cię Ptaszku!

Jesteś naszym gościem.


Rajski Ptak milcząco

na dzieci spoglądał,

lecz nagle podskoczył

i głośno zagwizdał.


Dzieci ucieszone

podbiegły do niego,

głaszcząc jego piórka

i jego całego.


Potem do ogrodu

wszyscy razem poszli.

A tam już Rajski Ptak

śpiewem dzieci olśnił.


Dał wspaniały koncert.

Śpiewał arcypięknie.

Taki śpiew każdego

z pewnością urzeknie.


Dzieci wniebowzięte

z zachwytu piszczały

i co rusz do taktu

palcami pstrykały.


W końcu przyszła pora

pożegnać się z gościem.

Dzieci choć niechętnie

żegnały go radośnie.


Kiedy Ptak odfrunął,

pani zawołała:

Popatrzcie no dzieci,

co namalowałam! 

 


Dzieci zachwycone

panią okrążyły...

Ptak na jej obrazie

wyglądał jak żywy.


Potem wszyscy razem

obraz powiesili

i drugiego gościa

z panią zaprosili.


wtorek, 7 marca 2023

Oczekuj prawdziwej miłości a przyjdzie


Kiedy miłość odchodzi,

trzeba się z tym pogodzić.

Nie da się jej zatrzymać...

w ułudzie tym gorzej trwać.


Nastanie czas na nową,

wielką, szczerą, prawdziwą.

Oczekuj jej a przyjdzie...

i po grób już z tobą będzie.

 


Wszystkim Kobietom w dniu ich święta życzę, aby ich marzenie o prawdziwej miłości się spełniło. Zwłaszcza tym, które w przeszłości bardzo się na niej zawiodły.


niedziela, 5 marca 2023

Od takiego katolika-wodza wybaw nas Panie*

 

 Złączone ręce,

nabożna mina...

wszystko — co złe,

nie jego wina (?).


(zdjęcie z Internetu)
 

***

Jestem wybrańcem

polskiego narodu,

wielkim patriotą

znanym od młodu.


Wszak kocham Polskę,

wszystkich Polaków,

dbam o ich dobro,

nie zbieram haków.


Nigdy nikogo

nie krytykuję,

toż LGBT

nawet miłuję.

 

(zdjęcie z Internetu)
 
 

Dziwi mnie przeto,

że tak się dzieje:

czczą mnie wyznawcy,

reszta się śmieje.


Gorszy sort ludu

nie chce mnie słuchać,

zwie dyktatorem,

chce z rządu wypchać.


Jeślim dyktator,

to jak Piłsudski,

z historii szkolnej

(nie tej bez maski).


* Najgorszy jest zły człowiek, który udaje dobrego.


piątek, 3 marca 2023

Koszmary senne nie są złe


Świadczą o dobrym zdrowiu psychicznym

osób wrażliwych i kreatywnych,

z talentem do życia i artystycznym...

niezrozumiałych zwykle dla innych.

 


Pani Zima szykuje się do odejścia

Na to wygląda. W końcu w kalendarzu też jej już niewiele dni zostało. Widać wyraźnie, że powoli przygotowuje się do drogi na południe… I dobrze! Czas na nią! Wprawdzie Europejczykom w tym roku aż tak bardzo się we znaki nie dała, jak Amerykanom na ten przykład. Była jednak jakaś taka dziwna.

U nas, jak to w górach, niemalże co roku jest dużo śniegu. Tym razem jednak niewiele go było. A jak był, to szybko się topił.

A mi w to graj, mówiąc szczerze, bo to codzienne odśnieżanie nieraz mi bokiem wychodziło.

Za miastem w lasach i na polach śnieg się jeszcze gdzieniegdzie utrzymuje. To też dobrze! Bo tam białe widoki są cudowne. Czasem aż dech zapiera, widząc to piękno zimowej natury. Jednak z dnia na dzień jest go coraz mniej. Bo i zimy jest coraz mniej.


Pani Zima okulary zakłada,

W podróż się wybiera… Uwierzycie?

U progu Wiosenka stoi już rada

i aż się rwie, by umilić nam życie.

 


Wiosenka, choć dopiero u progu

to jednak wcale nie próżnuje,

swą wonią wyciąga zwierzynę z barłogów,

a nam cudeńka swe pokazuje.

 


środa, 1 marca 2023

O czym szumiał wiatr sarenkom do uszu

W brzozowym lasku niedaleko Lubiąża, gdzie sarenki żyją w małym rudlu*, wielkie dziś poruszenie. Sprawił to wiaterek, który od samego rana szumi wesoło, niosąc ze sobą wspaniałą nowinę:

Szuuu... szuuu... szuuu... nadchodzi wiosna, piękna, kwiecista, radosna... Szuuu... szuuu... szuuu!

Wszystkie sarenki z zaciekawieniem zaczęły strzyc uszami i przysłuchiwać się wiaterkowi. Chciały dokładnie zrozumieć jego szum, starając się nie uronić z niego ani jednego słowa.

Jak cudownie! — pisnęła wreszcie najodważniejsza z nich.

Po chwili wszystkie sarenki, ciesząc się ogromnie, zaczęły tupać raciczkami o podściółkę i wtórować jej piskiem o różnej tonacji.

Brzozowy lasek rozbrzmiał chóralną muzyką. Wiaterek musiał się zdrowo napracować, aby jego szum nie został zagłuszony. Szumiał więc co tchu głośno, coraz głośniej:

Szuuu! Szuuu! Szuuu! Teraz mnie słuchajcie! Teraz mnie słuchajcie! I bardzo was proszę, wysłuchajcie do końca!

Sarenki natychmiast posłusznie zamilkły i z jeszcze większym zaciekawieniem nastawiły uszu, a wiaterek szumiał dalej:

Niech kilka z was ruszy na pola i łąki wokół Lubiąża, by moją radosną nowinę przekazać zimującym tam sarenkom i zachęcić je do powrotu do lasu, zanim rolnicy zaczną tam swoje wiosenne prace. W lesie, jak już wiosna zawita na dobre, wszystkie będziecie miały dużo pożywienia i najlepsze warunki do życia. Ja muszę was teraz pożegnać, bo mam ważną misję do spełnienia. Otóż zmierzam do miejsca pod Lubiążem, gdzie mądrzy Lubiążanie zbudowali potężną farmę wiatraków, które będą produkować energię elektryczną za pomocą generatorów napędzanych moją siłą. A że z wiosną Lubiążańscy rolnicy będą potrzebować dużo więcej prądu, muszę zacząć tam dmuchać już dzisiaj... Które więc z was zgłoszą się na ochotnika, by wykonać to zadanie?

Ja, ja! — zawołała najodważniejsza sarenka. — Ja i moja przyjaciółka. My we dwie wykonamy to zadanie należycie... Już ruszamy.

 

(Tapetus.pl lilulek)
 

Leśnym traktem biegną dwie młode sarenki,

przepięknie odziane w plamiste sukienki.
Jedna za drugą w odstępie podąża,
chcą jeszcze przed nocą dotrzeć do Lubiąża.

 


* Rudel — stado dziko żyjących zwierząt stadnych tego samego gatunku.