sobota, 25 lipca 2020

Kto pluje w lesie?

A to co? Jakiś łobuz napluł na tę roślinkę? I inni muszą na to patrzeć? Na całe szczęście nie, nie jest to sprawka łobuza. Gdy się bliżej przyjrzymy, łatwo stwierdzimy, że ta pianka ślinę tylko przypomina.


To sprawka pewnego bardzo sprytnego owada. Owada, który nazywa się — nomen omen — Pienik ślinianka (Philaenus spumarius). To on pozostawia na różnych roślinach taką wydzielinę. Po co? Ano po to, aby w jej wnętrzu sobie pomieszkać… Całe stadium larwalne tam spędza. Tam jest bezpieczny, niewidoczny dla drapieżników. Tam też upały i susze nie są mu straszne. Spryciarz, co nie?

Pienik ślinianka to gatunek owada zaliczanego do podrzędu piewików i rzędu pluskwiaków różnoskrzydłych. Jest niewielki, mierzy do 6 mm długości. Ma różne ubarwienie, od jasnego do ciemnego, może być jednobarwne lub wzorzyste. Larwy natomiast są koloru jaskrawozielonego.
Pieniki są niestety szkodnikami upraw. Licznie występują także w zaroślach krzewiastych, na łąkach i na brzegach lasów.

Są mistrzami w skokach wzwyż. Nie pchły, a właśnie pieniki potrafią skakać najwyżej. Jak się odbiją swoimi mocno umięśnionymi nogami to potrafią skoczyć nawet na wysokość 70 cm. Niektórzy entomolodzy żartują i nazywają pienika Siergiejem Bubką wśród owadów.
Jeśli zaś chodzi o tę ich wydzielinę, przypominającą do złudzenia ślinę, to powstaje ona na skutek wdmuchiwania przez nich powietrza we własne odchody zawierające białko. Stąd też ten efekt spienienia. Niezwykłe, prawda? Szkoda, że człowiek tego nie potrafi.

* czwarte zdjęcie w kolażu: Allmän Spottstrit _ Meadow Froghopper (Philaenus spumarius… _ F_files