W
znaczeniu dosłownym pewnie tak, ale w niedosłownym nie. Tego lata
lepiej nie używać takiego akurat określenia, bo przez koronawirusa
jego miły wydźwięk gdzieś uleciał. I nie tylko wydźwięk...
Artyści czują to dobitnie. Politycy mniej. Tym to w zasadzie
krzywda nigdy się nie dzieje. Zwłaszcza finansowa... Pieniądze im
się po prostu należą. Kropka!
No
dobrze, żeby nie drażnić nikogo, odniosę się tylko do sezonu
ogórkowego w pełnym tych słów znaczeniu, o którym przypomniał
mi ten śliczny, zielony jak ogóreczek pasikonik.
Zobaczyłyśmy
go z córką jednocześnie, kiedy wieczorem żegnałyśmy się przy
furtce ogrodzeniowej jej domu. Siedział sobie spokojnie na kulkowej
ozdobie furtki na wysokości naszych twarzy i obserwował nas swoimi
małymi, magicznymi oczkami. Na jego widok obie buchnęłyśmy
śmiechem. Skojarzył nam się z wakacjami, z urlopem, ale i z
sezonem ogórkowym. Szybko zakończyłyśmy więc wcześniej omawiany
temat i zaczęłyśmy omawiać plany związane z kiszeniem ogórków.
Wspólnie zastanawiałyśmy się która z nas pojedzie na targ, gdzie
i kiedy, ile kilogramów ogórków należy kupić i dodatkowych
składników oraz ile słoików tym razem będziemy kisić na trzy
domy (bo i syna także), no i kiedy zaczynamy tę jakże chwalebną
pracę. Kiszone ogórki w naszych domach to rzecz nieodzowna. Kiszone
koniecznie po polsku. Temat ogórkowy pochłonął nas tak bardzo, że
dopiero nie mogłyśmy się od siebie oderwać. Od furtki z
pasikonikiem także... Może dlatego, że czułyśmy na sobie jego
hipnotyzujący wzrok?
W końcu
jakoś od furtki się oderwałyśmy i pobiegłyśmy do piwnicy
zliczyć słoiki. Zanim wsiadłam do auta z koszem pełnym słoików
do ponownego wymycia i przygotowania do kiszenia, ściągnęłam z
furtki ciągle w tym samym miejscu siedzącego pasikonika i włożyłam
do jednego ze słoików. Zawiozłam go do swojego ogrodu. Na
szczęście... Aby sezon ogórkowy był dla nas pomyślny i by ogórki
się tak jak trzeba zakisiły.
No i
myślę, że nie może być inaczej, skoro na drugi dzień znalazłam
u siebie w sypialni kolejnego pasikonika z magicznym spojrzeniem... A
może to ten sam wpadł z ogrodu z wizytą? Kto wie? Magia rządzi
się własnymi prawami.
Dodatkowo,
tak na wszelki wypadek, córka miała jeszcze sprawdzić w Internecie
kiedy księżyca zacznie przybywać. Wszak to ogólnie wiadoma rzecz,
że najlepiej ogórki kisić między nowiem a pełnią... Ech, co ta
magia robi z ogórkami. E tam, nie tylko z ogórkami... z całym
sezonem ogórkowym.