Nie
wiem, o czym szumią drzewa gdy wiatr im na liściach gra… Ale
wiem, że mi dzisiaj tak naszumiały, że aż mnie uszy bolą od tego
ich szumienia. Naprawdę. Bo też dzisiaj wiało na dworze jak… w
kieleckim, a mi z wizytą do znajomych zachciało się iść akurat
piechotą, ubraną, a jakże, na letniaka. Wszak to lato. A żeby do
tych moich znajomych dojść, musiałam wędrować przez długi
park. A w parku wichura, że mało czerepu nie urwie. Rzadko to
robię, tzn. rzadko zasuwam piechotą. Bo od czego ma się auto?
Nogami zasuwać to ja lubię konkretnie. O, chociażby joggen, i jak
już, to w specjalnym miejscu i o odpowiedniej porze. W specjalnym
miejscu, to wiadomo gdzie, tam gdzie się świeżego powietrza
nawdychać można. Na ulicach to tylko spalinami się człowiek
zaciąga. Aż płuca furkoczą. No niby w parku tych spalin mniej w
powietrzu się unosi, ale i tak w końcu z parku trzeba wyjść, żeby
gdziekolwiek dojść. No a jak się gdzieś dochodzi, to ni jak
inaczej się nie da, jak ulicami. A na ulicach, wiadomo, czyha na
człowieka porządna dawka z toksycznymi chemikaliami takimi jak: CO
(tlenek węgla), HC (węglowodory), NOx (tlenek azotu), i czort jeden
wie, z jakimi jeszcze. I ta cała mieszanina, bez pardonu, ciśnie
się człowiekowi w nozdrza, co niektórym także i w usta. Zwłaszcza
tym zakatarzonym.
Wspomniałam
też, że jak już, to nie o byle jakiej porze, a o odpowiedniej
lubię sobie w plenerze nogami poprzebierać, a ta odpowiednia dla
mnie pora, to tylko wczesny ranek. A to już chyba całkiem
zrozumiałe dlaczego. No właśnie, kiedy to świeże powietrze jest
jeszcze bardziej świeże… tak świeże, że aż pachnie
świeżością… O rany, ależ się roz… świeżyłam, że aż mi
język świerzbieć zaczął. No nie, coś i bredzić już zaczynam.
To na pewno przez te drzewa w parku. Ojejej, w głowie szum, w uszach
ból, w oczach pulsary… I jak tu nie bredzić? Muszę szybciutko
poszukać mojego starego kajeciku, mam w nim zapisane różne porady
mojej Babuni Łucji. Na pewno i na tę dolegliwość coś znajdę.
Babcia na wszystko miała radę.
O, mam!
Co też tu Babcia mi radzi? Aha: Wziąć ząbek
czosnku, wycisnąć z niego sok na wacik i włożyć do ucha.
Uwalniające się z soku olejki eteryczne działają antyzapalnie...
— O
rany, Babciu, czosnek? Toż będę śmierdzieć jak chłop małorolny.
A przecież makler z ubezpieczalni zapowiedział się na wieczór. Co
on sobie o mnie pomyśli?... Zaraz, zaraz, coś jeszcze Babcia radzi.
Nooo, to już lepiej wygląda. A więc tak: Podobny efekt możemy
uzyskać, zakrapiając do ucha parę kropel soku cytrynowego. Można
uczynić to bezpośrednio, można włożyć do ucha zwilżony sokiem
wacik...
— Babciu,
jesteś wielka! Tak właśnie zrobię. Już pędzę do spiżarki po
cytrynę… O niech to dunder świśnie… nie ma cytryny!