Frustrat Pierożek spod Wygwizdowa
to postać podła i groteskowa.
Zgorzkniałość mu trzewia zżera,
skalana pycha doskwiera,
gdyż kreatura to dwulicowa.
INNE MOJE BLOGI TO: 1. "Szczęśliwa Kobieta" - Blog na tematy z życia wzięte; 2. "Na cętce źrenicy i w obiektywie" - Blog fotograficzny
Frustrat Pierożek spod Wygwizdowa
to postać podła i groteskowa.
Zgorzkniałość mu trzewia zżera,
skalana pycha doskwiera,
gdyż kreatura to dwulicowa.
Gdy na swej drodze rowerowania
niebezpieczne napotkasz przeszkody,
podziękuj Opatrzności za szczęście
i zalicz je do zwykłej przygody.
Właśnie wczoraj miałam okazję dziękować Opatrzności, i nagłą, niemalże spadającą na moją głowę przeszkodę — zaliczyć do przygody.
Nie wiem, jakim cudem udało mi się z tej przygody wyjść bez szwanku. Jechałam sobie spokojnie przez nieznany mi wcześniej las, oddalony od mojego domu o jakieś 25 km, i nagle, ni stąd, ni zowąd, usłyszałam głośne: — „trach”... i na drogę upadło drzewo, ca. 5-7 metrów przed moim nosem... Szok!
Miałam jednak szczęście. Znowu. Podobną przygodę przeżyłam jesienią*, lecz wtedy powodem łamiących się drzew był pierwszy, i bardzo ciężki śnieg. Ale teraz, w lecie?
Co mogło się stać, że drzewo rosnące wśród innych drzew nagle się zawaliło? Nie mam pojęcia. Wyglądało na całkiem zdrowe. Śladów na nim po wcześniejszym uderzeniu pioruna nie zauważyłam. Co więc mogło mu się stać?... Pozostanie tajemnicą.
* „Mam jeszcze… żyć”:
https://dlaczytajacych.blogspot.com/2020/10/mam-jeszcze-zyc.html
Czasami jest tak, że to co widzisz, nie jest tym, czym wydaje się być... I wtedy: albo odczuwasz zadowolenie, albo jego brak. A jeśli się jednak okaże, że jest tym, co widzisz, to też: albo odczuwasz zadowolenie, albo jego brak.
Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”
Ropucha to jeden z najpopularniejszych płazów. Nie należy jednak do zbyt lubianych zwierząt. Pewnie ze względu na jej wygląd. Szczególnie na kształt ciała, niezbyt ładną buźkę i wyłupiaste oczy. Ale nawet ci mniej wrażliwi na piękno — wolą omijać ją szerokim łukiem.
Dlaczego? Ano dlatego, że w razie zagrożenia potrafi się nadymać do jeszcze większego rozmiaru. A wtedy wygląda przerażająco. Dysponuje też dobrze rozwiniętymi gruczołami jadowymi, z których wydziela groźny jad. Lepiej się wtedy do niej nie zbliżać, a już zwłaszcza jej nie dotykać, bo potrafi zostawić po sobie ślad na długo.
Wiem, co mówię, bo w dzieciństwie taka jedna mnie nim poczęstowała na plecach, kiedy to mój szalony kuzyn wrzucił mi ją za bluzkę. Nie będę nawet wspominać, co się później działo, powiem tylko tyle, że te wakacje u cioci na wsi zapamiętałam na zawsze.
Kiedy ropuchy ruszają na gody do pobliskich zbiorników wodnych, często można je zauważyć na drogach. Niektóre samice taszczą nawet na swoim grzbiecie samca. Takie są przezorne. Gdy uda im się dotrzeć do wody, składają tam skrzek, z którego rozwiną się kijanki, czyli ich larwy.
Z kijankami w dzieciństwie też przeżyłam niezbyt miłą przygodę. Pływając w stawie, chciałam coś zawołać do koleżanki siedzącej na brzegu i wtedy zachłysnęłam się wodą... razem z kijanką. Fuj! Obrzydlistwo! Myślałam, że się utopię z obrzydzenia. W nocy spać nie mogłam, bo ciągle czułam ją w sobie. Uspokoiłam się dopiero po jej przetrawieniu i wydaleniu... Fuj! Na samo wspomnienie tego wydarzenia jeszcze i teraz gęsia skórka mi się robi.
Ropuchy są pod ochroną, a gdy trwają ich wędrówki godowe, organizowane są specjalne akcje dla ich ratowania, by nie ginęły pod kołami samochodów. Wyłapuje się je i przenosi do najbliższych zbiorników wodnych. Sama w takich akcjach parokrotnie brałam udział. Z pomocą dzieci.
Ropuchy są pożytecznymi płazami. Wiedzą o tym szczególnie rolnicy i sadownicy. Wiele im zawdzięczają, ponieważ stworzonka te żywią się ślimakami i gąsienicami, i pożerając je, korzystnie wpływają na wysokość ich plonów.
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"
Sędzia Krystyna spod Wojcieszowa,
znów nie umiała dotrzymać słowa.
Gębę w kubeł trzymać miała,
A znów kraj nasz ośmieszała.
Pewnie ją teraz guru gdzieś schowa (?).
Wiosenną porą jest ich bardzo dużo, i w lesie, i na łące, i w ogrodzie. Białe przebiśniegi też są przecież oznaką nadchodzącej wiosny. Widać, że wiosna lubi biały kolor. No to robię wiośnie przyjemność i na pożegnanie dedykuję jej kilka cudownych, białych kwiatów.
Z cyklu: "Fotofantasmagorie"
Zanim powiesz nie, zastanów się, co byś zyskała, mówiąc tak... I na odwrót, w niektórych sytuacjach. Rozważ bardzo dokładnie. A dopiero potem podejmij decyzję... Będąc świadomą jej konsekwencji.
Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”
Stój, kochana moja duszko,
chcę ci szepnąć coś na uszko.
Bądź cierpliwa zaraz powiem,
chlapnę tylko za twe zdrowie.
Stój, poczekaj, moja mała.
(Coś ta wóda nic nie działa!).
Zaaaraz, moment... juuuż ci mówię...
Oj! Film mi się chyba urwie.
To gatunek chrząszcza o metalicznozielonkawym zabarwieniu. Żywi się kwiatami. Najczęściej spotkać go można na białych kwiatach. Pięknie się komponuje na ich tle. Wygląda jak prawdziwy, połyskujący klejnot.
Owady te można spotkać od początku maja do końca lipca. Pojawiają się kiedy na dworze jest ciepło i słonecznie. W zimne dni zagrzebują się w ziemi.
Miałam szczęście, udało mi się zrobić kilka zdjęć dwóm osobnikom:
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"
Witam cię lato bukiecikiem polnych kwiatuszków zroszonych łzami odchodzącej wiosny.
Noc Świętojańska minęła. Nastąpiło letnie przesilenie słońca i od poniedziałku mamy już lato. Czas wakacji, urlopów, wypoczynku. Czy będzie piękne? To zależy. Ale nie tylko od Matki Natury, a przede wszystkim od nas samych… No i może trochę od pewnych mocy. Nadprzyrodzonych.
Po fali upałów był to pierwszy przyjemny dzień. Pogoda była wymarzona na relaksującą wędrówkę. Po nocnej burzy powietrze było odświeżone, zdrowo najonizowane, rześkie. Temperatura oscylowała w granicach 20-23°C i wiał przyjemny wiaterek. I taka piękna pogoda utrzymała się przez cały dzień. Miałam więc okazję podczas wędrówki zrobić wiele promieniujących latem zdjęć kwiatów. Wyglądają cudownie, jak z bajki:
Z cyklu: "Fotofantasmagorie"
Jakiś brat większy wymyślił,
że struś chowa głowę w piasek...
To jedno mu tylko powiem,
że straszny z niego głuptasek.
Nie tchórzę nigdy przed nikim,
ryczeć potrafię niczym lew.
Pamiętajcie o tym zawsze,
zanim się wzburzy we mnie krew.
Wielu przede mną ma respekt,
bo biegam wszak bardzo szybko.
Żaden ptak tak nie potrafi...
Dopadnę każdego chybko.
A wtedy się przekonacie,
wszystkie złe, podłe „człowieki”,
że wam jednym tylko kopem,
wryję się w pamięć na wieki.
Struś jest rzeczywiście najszybszym dwunożnym zwierzęciem na Ziemi. Potrafi biegać ponad 70 km/h, a jednym krokiem może pokonać nawet 5 m.
A to, że potrafi wydawać dźwięk podobny do ryku lwa, to żaden mit. Kto miał z nim styczność z pewnością nieraz się o tym przekonał.
Ten potężny nielot (najwyższy i najcięższy) może nie jest zbyt inteligentnym zwierzęciem, ale za to może być bardzo niebezpieczny, wszak jednym kopnięciem potrafi zabić nawet dorosłego lwa.
Z cyklu: „Zoologia stosowana”
Każdy z nas z pewnością zna uczucie stresu. Takie to już życie. Przed sytuacjami stresogennymi nie da się uciec. Kiedy stres nas jednak dopadnie, nie warto się załamywać i tym samym pogłębiać jego skutków, warto natomiast jak najszybciej znaleźć na niego jakieś remedium.
Jednym z najlepszych sposobów na odstresowanie jest aktywność fizyczna. Zwłaszcza ruch na świeżym powietrzu.
Podczas wysiłku fizycznego wyzwalają się endorfiny, które skutecznie poprawiają nastrój. Działają niczym naturalne środki przeciwbólowe. A co najważniejsze, obniżają poziom kortyzolu, hormonu stresu.
Regularne uprawianie aktywności fizycznej spowoduje poprawę samopoczucia, ba, nawet lepszą samoocenę. Więcej uśmiechu gościć będzie na naszych twarzach.
Myślę, że warto nad tym tematem głębiej się zastanowić i wybrać sobie odpowiednią dla siebie dziedzinę aktywności.
Można ruszyć w drogę, czy to per pedes, czy rowerem, ot tak, po prostu, w poszukiwaniu przygody i pięknych krajobrazów. Można sobie popływać, jak jest odpowiednia pogoda. Można też polatać, jak się ma ku temu okazję... etc. Każda metoda dobra, byleby nie dać się stresowi. Albo go przynajmniej załagodzić.
Można też oddać się kontemplacji gdzieś w plenerze, jeśli ktoś ma na to ochotę, albo taką potrzebę. Takich miejsc jest wszędzie sporo, czekają na strudzonych wędrowców.
Po każdej aktywności na świeżym powietrzu wraca się do domu może i czasem zmęczonym, ale z pewnością odstresowanym.
Nie bądź sępem, nie sęp,
wszak to brzydka cecha...
Sępa nikt nie lubi,
bo przynosi pecha.
Sęp to ładny ptak. Z wyglądu. Jednak chyba nikomu szczególnie dobrze się nie kojarzy. Najczęściej kojarzony jest z przemijaniem, śmiercią i padliną. Wielu krajach uważany jest też za symbol pazerności... Lepiej go widzieć za kratkami. (?)
Z cyklu: „Zoologia stosowana”
Piwoniami czarowałam naszych piłkarzy przed meczem z Hiszpanią, piwoniami też (prosto z mojego ogrodu) dziękuję im za wspaniały mecz.
Dlaczego piwoniami? Celowo je użyłam, gdyż są one symbolem prawdziwego początku lata, a więc Waszego czasu, drodzy nasi piłkarze, czasu — na pokazanie na co Was stać. I po to jeszcze, aby odczarować wszelkie niepowodzenia. Z wiarą, że ich sproszkowanych korzeni nikomu nie trzeba będzie aplikować. Dlaczego mówię o ich korzeniach? Ano dlatego, że są remedium (znanym od wieków) na ewentualne smutki, ból, cierpienia. Tymi pięknymi kwiatami staram się więc odczarować zaistnienie takich sytuacji, które mogłyby podobne uczucia wywołać.
Zdaję sobie sprawę, że wiele stresu przeżyliście, i my z Wami, i pewnie jeszcze przeżyjemy, ale wierzę, że przełoży się on na Waszą wspaniałą grę, a tym samym, na jak najdłuższe trwanie na Euro 2020.
Moc pozytywnej energii
przesyłam Wam, drodzy moi.
Pokazać co potraficie
niechaj się nikt z Was nie boi.
Za grę Waszą trzymam kciuki,
w T-shirt kibica odziana.
Kwieciem piwonii dziękuję...
wszak POLSKI — będzie — WYGRANA! (?)
Drzewa są antenami energii Wszechświata. I im starsze drzewo, tym moc jego większa. Podobnie jak z mądrością człowieka. Przytulając się do starych drzew, odczuwa się to na sobie bardzo wyraźnie. Zwłaszcza wiosną i latem. Mogę to potwierdzić z pełnym przekonaniem, gdyż sama często to robię. O dendroterapii, czyli oddziaływaniu drzew na zdrowie człowieka, pisałam już wcześniej w artykule pt. „Dendroterapia. Poprzez przyjemność ku zdrowotności”:
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"
Pewna kokota z przedmieść Wykrota
chciała na targu kupić se kota.
Gdy koty się dowiedziały,
drapaka od razu dały.
Schronienie miały u Palikota.
Tak już w przyrodzie jest, że wszyscy walczą o wszystko. Zwłaszcza o przetrwanie i swoje terytorium. Jak życie pokazuje, z różnym skutkiem, ale walczą, bo ktoś już nam tak świat skonstruował.
Grzyby, jako organizmy żywe, walczą także, i też z różnym skutkiem. Podziwiając ich niezaprzeczalne piękno, aż się chce im życzyć, by zawsze zwyciężały.
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy".