Po meczu Polska — Słowacja (1:2) załamka. Polacy są nie tylko załamani, są wściekli. I to w większości. Do takich bez kija nawet nie podchodź. Ale są też i tacy, którzy próbują robić dobrą minę do złej gry i taki a nie inny wynik meczu tłumaczą ogromnym pechem Polski. Pytani zaś głośno zapewniają, iż nadzieja ich nie opuszcza i mocno wierzą w wygraną polskiej drużyny w kolejnym meczu — z Hiszpanią.
Porażka naszych piłkarzy bardzo boli polskich kibiców, bo zbyt mocno uwierzyli w wygraną Polski. Bo zbyt mocno zaangażowali się patriotycznie. A piłka nożna to przecież tylko sport, który powinien przede wszystkim bawić, dawać przyjemność, a nie z wojną się wręcz kojarzyć. A tak w ostatnich latach niestety jest. I to na coraz większą skalę. Akcje kiboli są tego przykładem. Nie tylko na stadionach.
Pamiętam jak trzy lata temu przed Mundialem Jacek Gmoch, uderzając w podobną patriotyczną nutę, wyskoczył w spocie pt. „Ducha walki nam nie zabraknie”* niczym Filip z konopi. Czy to aby nie przesada? W każdym razie trudno coś takiego zrozumieć. Bo żeby aż takie działa wytaczać? Piłkę nożną kojarzyć z bronią, ze śmiercionośnym narzędziem do ataku na wroga? To nie jest zabawne. — „Polacy, po swoje!” — wykrzyczał na koniec.
I po co z powodu piłki nożnej zaraz tak walić w dzwony patriotyczne? Po co ta bufonada? Internauci bardzo mocno skrytykowali ten spot. Na YouTube padały pod nim takie m.in. komentarze:
— „Brakuje Matki Boskiej”.
— „Oglądając to odczuwam wstyd przed samym sobą”.
— „Myślę, że taka "reklama" dla Polski jest szkodliwa i ośmiesza nasz poziom intelektualny”.
Cóż, Polacy bardzo lubią używać napompowanych patriotycznym patosem słów przy takich okazjach. Nie bardzo to rozsądne, bo potem jakoś głupio to wszystko wygląda, kiedy kicha wyjdzie.
Polacy, nic się nie stało, to nie wojna, to piłka nożna. Bawmy się dalej. Jasne, że lepiej by się nam bawiło, gdyby nasza drużyna wygrywała mecz po meczu. Ale... jak się nie da... bawmy się dalej. EURO 2020 trwa.
„Polacy, nic się nie stało” — słowa z piosenki Andrzeja Grabowskiego urosły przez te wszystkie lata posuchy niemalże do rangi przysłowia. Podobnie jak: „Nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać” — z jeszcze starszej piosenki Jerzego Stuhra. A w te akurat słowa może wierzyć każdy. Każdy, kto dysponuje dużą dozą wyobraźni, albo... naiwności (?). Wszystko jedno. Byleby wierzył. Bo: „Jak człowiek wierzy w siebie, to cała reszta to betka”. To prawda. A wtedy o wiele więcej może zdziałać, czy z przysłowiową rurą, czy z czymkolwiek innym.
Dzisiaj jednak dla wszystkich polskich kibiców piłki nożnej najważniejsze jest to, aby nasi piłkarze uwierzyli w siebie i wreszcie stworzyli zgraną drużynę, żeby Lewandowski miał możliwość strzelać gole. Jak tak się stanie, ich szanse na wygraną wzrosną z pewnością.
Nam zaś pozostaje trzymać kciuki za nich i gorąco dopingować, z wiarą, że kolejny mecz uda im się wygrać... No bo skoro nie ma takiej rury...
Grajcie z wiarą, nasi kochani piłkarze! Życzymy Wam wygranej... i sobie oczywiście. Żebyśmy nie musieli znów zaśpiewać: — „Polacy, nic się nie stało”.
* Spot „Ducha walki nam nie zabraknie”: