Witaj, Nastka!
Wielkie dzięki za radę. Wyobraź sobie, że działa. I to jeszcze jak! Kiedy tylko widzę tę moją sąsiadkę z boku, już z daleka głośno ją pozdrawiam z szerokim uśmiechem na twarzy… A jakże! Och, gdybyś widziała jej minę. Wygląda jakby żabę połykała, tak ciężko jej odpowiedzieć na to moje radosne pozdrowienie. Zauważyłam, że coraz częściej stara się mnie nawet unikać, byleby tylko na moje pozdrowienia nie musieć odpowiadać. Nie wiem czemu, przecież tak milutko ją pozdrawiam… Hihihi! Czyżby miała coś na sumieniu? Już ona sama najlepiej wie. A ja mam przynajmniej od niej spokój… Wreszcie! I niechaj tak zostanie. Bo tak jak piszesz, szkoda czasu, by zajmować się takimi osobami. Koniec, kropka, toczka, finito, schluss… amen! Dobrze mówię, nie?
A ten Twój wierszyk o złotej rybce pt.: „Gdybym no tylko złotą rybką została”, to mi podeślij, proszę. Wydrukuję go sobie na pięknie zdobionym papierze i powieszę w gabinecie. A co? Też mi się nieraz marzy złotą rybką zostać. Bo te moje trzy rybeńki, choć takie śliczniutkie, złociste, to jednak jakieś nieskore do spełniania życzeń. Wpatruję się w nie po kilka razy dziennie, mamrocząc swoje życzenia… i nic! Nic się nie dzieje… Hihihi! No ale przynajmniej na uspokojenie działają. A to już i tak dużo.
Twoje opowieści o Jockerze jeszcze bardziej mnie przekonują do kupna psa. Będę miała nie tylko obrońcę, ale też i z kim pobiegać rano i wieczorem. Wszak energii mam tyle, że mnie nieraz roznosi. Już myślałam, że trzeba mi się na jakiś aerobik zapisać, albo co… Ale gdybym psa miała, to byłoby chyba nawet lepiej, bo mogłabym sobie na świeżym powietrzu pohasać. Mówiłam już o tym mojej sąsiadce z przeciwka, wiesz, Urszulce, i ona jest moim pomysłem zachwycona. Mówi, że z chęcią do mnie doszlusuje, no i do mojego pieska, ma się rozumieć, i razem będziemy biegać po pobliskim lesie. Och, Nastusiu, tak bardzo się cieszę, że po tylu latach, mogłyśmy się odnaleźć. Tak wiele dla mnie znaczysz, moja kochana. Życie moje nabrało barw.
Moja pielęgniarka, wiesz, ta druga, wreszcie dała znak życia. Owszem, wróciła z urlopu, ale jest tak załamana, że nie ma siły przyjść do pracy. Wyobraź Ty sobie, że była w Tunezji z niedawno poznanym w Internecie facetem. Facet wyznał jej miłość i obiecywał, że jeszcze w tym roku wezmą ślub. No to dziewczyna była cała w kwiatkach… Ale do czasu. Na urlopie, tam w Tunezji, spotkali się z jakimś jego znajomym, który z życzliwości wyjawił jej całą prawdę. No i mleko się rozlało. Okazało się, że facet jest żonaty i ma troje dzieci. Żal mi dziewczyny, bo musiał to być dla niej potworny szok. No ale wreszcie musi spojrzeć prawdzie w oczy. Rozmawiałam z nią już parę razy i mówiłam jej, że to, jak się teraz czuje, to zależy już tylko od niej samej, że sama musi sobie wszystko przetłumaczyć z kim miała do czynienia, zrozumieć i pozbierać się do kupy, bo facet niewart jej łez… Ale ta nic, tylko płacze. Właśnie zaraz wychodzę z domu, by zanieść jej trochę łakoci. Może jej co nieco pomogą? Bo mi pomagają bardzo, kiedy w samotne wieczory ogarnia mnie smutek. Chociaż na drugi dzień to mam kaca moralnego, że ho, ho, żem taki słabeusz… A i coraz bardziej zaczynam się martwić, że w bioderka mi ta moja słabizna pójdzie. No spójrz, czym się ostatnio objadam.
Może jednak powinnam się zapisać na ten aerobik? Co myślisz? Wszak tyle miesięcy jeszcze Brona nie będzie… W końcu roztyję się naprawdę.
Pozdrawiam Cię słodko! Maryna
Witaj, słodziutka Maryniu!
Ja też jestem bardzo szczęśliwa, że się po tylu latach odnalazłyśmy. Chwała za to Pawłowi, twórcy portalu „nasza-klasa”. I pomyśleć, że niektórzy psioczą na ten portal. Pewnie to tylko ci, którzy się Bóg wie czego po nim spodziewają, albo po prostu źle go wykorzystują. Ale to zapewne tylko takie osoby, które i w realnym życiu same nie wiedzą czego chcą. Albo i wiedzą, i dlatego w niewłaściwy sposób go wykorzystują… A potem, rozczarowania, złość, a niekiedy nawet i rozpacz. Jak w przypadku tej Twojej pielęgniarki.
A juści, Maryniu, bardzo mądrze dziewczynie poradziłaś. Też jestem zadania, że problemy w większości rodzą się człowiekowi pod kopułą, czyli w centralnym ośrodku dowodzenia jego stanem ducha i ciała. No i myślę, że wystarczy sobie tam… no, w tym ośrodku, wszystko poukładać, zaprogramować, zakodować i na twardym dysku zapisać… I już szafa gra, problemy znikają… I idzie się przez życie już bezproblemowo. Proste, co nie? Jak budowa cepa… Hihihi! Chociaż w życiu, jak to w życiu, nieraz i z tak prostą konstrukcją bywają problemy… Bo też ludzie mają szczególny dar do komplikowania go sobie.
Aha, miałam Ci się jeszcze pochwalić, że dzięki „naszej-klasie” nawiązałam kontakt z moimi kuzynami z USA, Kanady i Australii, o których istnieniu nawet pojęcia nie miałam. Tak bardzo się cieszę. Wiele to dla mnie znaczy… A i moje drzewo genealogiczne coraz bardziej rozgałęzione i bogatsze się staje. No i jakże tu nie być wdzięcznym Pawłowi?
Twój pomysł z aerobikiem jest wspaniały. Czy kupisz psa, czy nie. Wiem co mówię, bom sama przed wyjazdem z kraju ponad 10 lat hopsała na aerobiku. Tak że zapisz się i ruszaj ile wlezie. To wszystko dla Twojego zdrowia. Natomiast nie żałuj sobie zbytnio łechcących podniebienie łakoci, bo w końcu apetyt na życie stracisz. A w następstwie utraty tegoż i energia żywiołów w Tobie osłabnie… I jeszcze, co nie daj Bóg, kiedy u Ciebie zawitam i w serdeczności swej wystartuję do Ciebie z otwartymi ramionami, to może do obalenia dojść i z podłogi zbierać Cię będę. I co wtedy? Się połamiesz… Albo co? Tak że przyjemności podniebieniowej se zbytnio nie odmawiaj. Wystarczy stosować dietę ŻP i sprawa załatwiona. Będziesz filigranowa.
A co do pieska, to też uważam, że pomysł bardzo dobry. Przecież warunki w domu masz, a i las pod nosem. Samej pewnie Ci się nie chce pójść do lasu, ale z pieskiem pójdziesz na pewno… Bo to mus, który przeradza się wkrótce w ogromną przyjemność. No sama popatrz, jak to cudownie jest móc być w lesie o brzasku.
Las to cudowna ostoja przyrody…
Zieleń, rześka woń, ptaszków trele,
Cichutki szum źródlanej wody,
Azyl spokoju... Frajdy w nim wiele.
W lesie najpiękniej jest o brzasku,
Kiedy zwiewną mgłą osnute jeszcze,
Kiedy słońce nabiera blasku,
Kiedy na wpół uśpiony jeszcze.
Maryniu, przecież ja podobny typ jestem… i żywiołów ci u mnie też co niemiara. Energia nieustająco mnie rozpiera i ciągle za czymś gonię. Tak że rozumiem Cię doskonale. Wiem, iż co rusz trzeba nam się pozbywać nadmiaru energii, by nas od wewnątrz nie rozsadziła... Hihihi! A wiesz, jak moje dzieci na ten przykład komentują moją naturę? Ano pół żartem, pół serio mówią, że kiedy przyjdzie już mój czas, bym swą doczesną egzystencję na tym łez padole zakończyła, to one jak nic z trumną będą musiały za mną ganiać, bom jeszcze gotowa Św. Piotrowi statystyki popsuć.
I to by było na tyle na dzień dzisiejszy. No to bywaj, Maryniu aerobikowa! Ślę buziaki! Nastka
PS
A te Knusper-Minis Sommer zajadaj sobie na zdrowie. Też je lubię. I choć w zasadzie pod kopułą mam zakodowaną dietę ŻP, to mimo to ostatnimi czasy słodkości podjadam sobie często. Potem i tak wszystkie je spalam, bom przecież ruchliwa jak bakterie pod mikroskopem… Hihihi! Tak że się nie martw Maryniu i dogadzaj sobie. Wszak serotoniny nam potrzeba, by nasze umiejętności bycia szczęśliwym nie osłabły. Z Twoją podobną ruchliwością oponki na brzuchu Ci nie grożą. I nie smuć się. Bron niedługo wróci. Zobaczysz.
2009
Z cyklu: „Teksty epistolarne”