sobota, 23 stycznia 2021

Freudenstadt, niczym Feniks odradzał się z popiołów

Wikipedia: Lothar Neumann. Freudenstadt z lotu ptaka - w 2000 r.


Freudenstadt to niewielkie górskie miasto uzdrowiskowe (23,6 tys. ludności) w Niemczech w kraju związkowym Badenia-Wirtembergia. Leży w samym centrum Schwarzwaldu. To miasto bardzo doświadczone przez historię i klęski żywiołowe. W ciągu minionych stuleci raz po raz było nawiedzane przez pożogi, wojny i pomory.

Jak mówi historia, ostatni tak bolesny cios miasto otrzymało w czasie II wojny światowej z rąk żołnierzy francuskich. Po piekle, jakie mu zgotowało wojsko francuskie 16 i 17 kwietnia 1945 roku, zrównując je z ziemią, miastu ciężko było się podnieść. Francuzi wiedzieli, że miasto było bezbronne, że od dawna nie było tam żadnego żołnierza niemieckiego, mimo to zbombardowali je i rozgrabili. Zniszczyli całkowicie 649 budynków, a spośród nich, wszystkie cenne, historycznie budynki, prawie wszystkie urzędy i ponad połowę budynków mieszkalnych.

Poniższe zdjęcia zrobiłam z historycznych obrazów wiszących w Kościele Luterańskim z XVII wieku.


Tyle krótki zarys historii miasta w czasie II wojny światowej. Jak już wspominałam Freudenstadt przeżyło wiele różnych klęsk, dlatego tym bardziej cieszy fakt, że mieszkańcy wciąż podnosili swoje miasto z rozmaitych klęsk i za każdym razem stawało się ono coraz piękniejsze, a to sprawiło, że dzisiaj jest prawdziwym klejnotem pełnym turystycznych i kulturalnych atrakcji.

Jako ciekawostkę zdradzę, że miasto dzięki swojemu specyficznemu klimatowi gościło wielu znanych na świecie ludzi, m.in. Georg`a V z W. Brytanii, Johna D. Rockefellera i amerykańskiego pisarza Marka Twaina.

Freudenstadt należy dziś do najpopularniejszych górskich ośrodków turystycznych w Niemczech. Z miasta, jako że leży w samym centrum Schwarzwaldu, rozchodzą się liczne szlaki górskie prowadzące w różnych kierunkach Czarnego Lasu. To wymarzone miejsce dla osób kochających długie wędrówki wśród gęstych lasów, pachnących łąk, pastwisk oraz malowniczych górskich wsi i miasteczek.

Symbolem miasta jest największy rynek w Niemczech, prawie idealnie kwadratowy. Rynek otoczony jest historycznymi budowlami i prześlicznymi kamienicami z arkadowymi podcieniami, gdzie mieści się mnóstwo małych, stylowych sklepików, a także knajpek i kawiarenek. Letnią porą wielką atrakcją są tu także przeróżne, zabawne fontanny rozmieszczone na rynku. Tworzą one cudowny, rześki klimat. A jest ich aż pięćdziesiąt.

  

Kiedy zwiedzaliśmy to piękne i niezwykłe miasto, pogoda była niezbyt ładna. Było deszczowo i wietrznie… Ale to żadna przeszkoda dla wytrawnych wędrowców. Byliśmy odpowiednio ubrani i przyjemności w zwiedzaniu miasta mieliśmy mnóstwo. Na ogromnym rynku był akurat jakiś festyn, ludzi było jednak bardzo mało. Chyba jednak ze względu na deszczową pogodę.

Nas pogoda nie zniechęciła i zwiedziliśmy cały ogromny rynek miasta z historycznym Kościołem Luterańskim z XVII w. włącznie.

 

Pośrodku rynku stoi Rathaus (ratusz), w którym mieści się obecnie Muzeum Regionalne. Obok kolejna fontanna. Ludzi niewiele, a ci co są, pochowali się pod parasolami i konsumują tradycyjne, regionalne potrawy. Dzisiaj rynek jest ciasno zabudowany. Stare zdjęcie pokazuje jak wyglądał pod koniec XIX wieku.  

 

Widok na Kościół Luterański Gothic — Renaissance z XVII wieku i na pomnik Venus. Na cokole pomnika widnieje wizerunek Burmistrza Freundenstadt (w latach 1964-1983), który już od 1949 roku był odpowiedzialny za odbudowę miasta.

 

Wnętrze XVII wiecznego kościoła zachwyca niesamowicie. Kościół jest uważany za najbardziej znaczący zabytek Freudenstadt. Na pierwszym zdjęciu z lewej widać miejsce, gdzie można zapalić znicze i wrzucić datki dla biednych na świecie. Obok tablica, która podaje dziesięć powodów, dla których warto odwiedzać kościół.

Jego dwie nawy są względem siebie zwrócone pod kątem prostym. Za to ołtarz umieszczony jest centralnie, tak, aby był dobrze widoczny w obydwóch nawach. Zdjęcia pokazują jak wygląda główna nawa i ołtarz dzisiaj, i jak wyglądały do wojny. Obok ołtarza wisi obraz jego wcześniejszego ofiarodawcy.

Jak wyszliśmy z kościoła, lało już jak z cebra… Fontanny też lały. No cóż, taka ich rola… Deszczu zresztą też. Tak że nasza wycieczka dobiegła końca w strugach deszczu. Trochę szkoda, bo przez to musieliśmy ją nieco skrócić. Zanim jednak ruszyliśmy w powrotną drogą, w jednej ze stylowych chatek posililiśmy się pysznymi, regionalnymi potrawami.