Zima
pomału przygotowuje się do odejścia… I łaski nie robi. Już
czas na nią. Wprawdzie w tym roku nie dała nam szczególnie we
znaki. Ani z obfitością śniegu, ani mrozami. Nie to co w zeszłym
roku, kiedy to przesadziła naprawdę grubo, sypiąc śniegiem jak
oszalała. I to wszędzie. To codzienne odśnieżanie bokiem już
wychodziło. Podczas jej drugiego ataku zasypała nas taką ilością
śniegu, że ponad miesiąc leżała prawie 1,5 metrowa warstwa
śniegu. A ta, niewzruszona, codziennie dosypywała jeszcze. W tym
roku jakaś niemrawa była, a właściwie ciągle jest. Tylko za
miastem dłużej się utrzymywała. W lasach widoki były piękne.
Aż dech zapierało. A ja lubię piękno zimowej natury. Lubię nie
tylko białe krajobrazy podziwiać, ale także niewielkie rzeczy na
tle śniegu, nazywane przeze mnie ozdobami Pani Zimy.
Z
cyklu: "Co
w przyrodzie piszczy"