czwartek, 5 marca 2020

Dżdżownice wyszły już z gleby… Idzie wiosna?

Dżdżownice (Lumbricidae) to rodzina pierścienic należących do gromady skąposzczetów. Występują niemal wszędzie, na całej kuli ziemskiej. Jest ich około 250 gatunków. Prowadzą nocny tryb życia. Żyją w glebie. Najczęściej na głębokości około jednego metra pod powierzchnią. Żywią się szczątkami organicznymi wyszukiwanymi w glebie. W glebie też zimują. A niektóre gatunki nawet latem zapadają w glebie w stan odrętwienia. Dzieje się tak wtedy, kiedy gleba ulega nadmiernemu wysuszeniu spowodowanemu zbyt wysoką temperaturą powietrza. W takim stanie mogą trwać nawet kilka miesięcy. Wcześniej budują pod powierzchnia małe jamki, wyścielają je śluzem i zwinięte w kłębuszek trwają w nich w bezruchu. Zarówno w czasie odrętwienia jak i zimowania.

Od wiosny do jesieni dżdżownice wychodzą na powierzchnię jedynie nocą, po deszczu. A także w pochmurne dni, gdy ziemia jest wilgotna od deszczu, czyli dżdżu, stąd ich nazwa.

Zwierzęta te odgrywają ogromną rolę w użyźnianiu gleby. Odkrył to już Karol Darwin. Są też bardzo wrażliwa na działanie niskich temperatur. Już lekki mróz jest dla nich śmiertelny. Bardzo dużo dżdżownic ginie właśnie z powodu wiosennych lub jesiennych przymrozków. Dlatego też zimę spędzają głęboko w glebie. A właściwie powinny spędzać. Przykład sfotografowanych przeze mnie dżdżownic temu przeczy. Raz, że wyszły w zimie na powierzchnię, a drugi raz, że były bardzo żywotne. Zwinnym ślizgiem przemieszczały się po zlodowaciałej drodze. Wprawdzie wtedy akurat przyszła odwilż, po wielu mroźnych nocach i porankach, ale nadal śnieg leżał wszędzie.

Takie zjawisko zaobserwowałam po raz pierwszy. Trudno mi jest zrozumieć zachowanie tych dżdżownic. Czy wyszły na powierzchnię ze względu na to, że pod grubą warstwą śniegu w glebie zabrakło im powietrza? Czy może powód jest całkiem inny? Nieznany. Ja podejrzewam drgania ziemi, bo tutaj przebiega strefa sejsmiczna.

Żal mi się zrobiło tych biedulek i jednym ze swoich kijków Nordic Walking przeniosłam je na wolne od lodu i śniegu miejsce. Przy tej czynności przypomniało mi się z mojego dzieciństwa jak bardzo byłam zawsze oburzona, kiedy mój wujek, zapalony wędkarz, polewając glebę wodą, wywabiał je nieszczęsne na powierzchnię na późniejsze zatracenie w rybiej japie... i jeszcze bardziej żal mi się ich zrobiło.