Dżdżownice
(Lumbricidae) to rodzina pierścienic należących do gromady
skąposzczetów. Występują niemal wszędzie, na całej kuli
ziemskiej. Jest ich około 250 gatunków. Prowadzą nocny tryb życia.
Żyją w glebie. Najczęściej na głębokości około jednego metra
pod powierzchnią. Żywią się szczątkami organicznymi
wyszukiwanymi w glebie. W glebie też zimują. A niektóre gatunki
nawet latem zapadają w glebie w stan odrętwienia. Dzieje się tak
wtedy, kiedy gleba ulega nadmiernemu wysuszeniu spowodowanemu zbyt
wysoką temperaturą powietrza. W takim stanie mogą trwać nawet
kilka miesięcy. Wcześniej budują pod powierzchnia małe jamki,
wyścielają je śluzem i zwinięte w kłębuszek trwają w nich w
bezruchu. Zarówno w czasie odrętwienia jak i zimowania.
Od wiosny
do jesieni dżdżownice wychodzą na powierzchnię jedynie nocą, po
deszczu. A także w pochmurne dni, gdy ziemia jest wilgotna od
deszczu, czyli dżdżu, stąd ich nazwa.
Zwierzęta
te odgrywają ogromną rolę w użyźnianiu gleby. Odkrył to już
Karol Darwin. Są też bardzo wrażliwa na działanie niskich
temperatur. Już lekki mróz jest dla nich śmiertelny. Bardzo dużo
dżdżownic ginie właśnie z powodu wiosennych lub jesiennych
przymrozków. Dlatego też zimę spędzają głęboko w glebie. A
właściwie powinny spędzać. Przykład sfotografowanych przeze mnie
dżdżownic temu przeczy. Raz, że wyszły w zimie na powierzchnię,
a drugi raz, że były bardzo żywotne. Zwinnym ślizgiem
przemieszczały się po zlodowaciałej drodze. Wprawdzie wtedy akurat
przyszła odwilż, po wielu mroźnych nocach i porankach, ale nadal
śnieg leżał wszędzie.
Takie
zjawisko zaobserwowałam po raz pierwszy. Trudno mi jest zrozumieć
zachowanie tych dżdżownic. Czy wyszły na powierzchnię ze względu
na to, że pod grubą warstwą śniegu w glebie zabrakło im
powietrza? Czy może powód jest całkiem inny? Nieznany. Ja
podejrzewam drgania ziemi, bo tutaj przebiega strefa sejsmiczna.
Żal mi
się zrobiło tych biedulek i jednym ze swoich kijków Nordic Walking
przeniosłam je na wolne od lodu i śniegu miejsce. Przy tej
czynności przypomniało mi się z mojego dzieciństwa jak bardzo
byłam zawsze oburzona, kiedy mój wujek, zapalony wędkarz,
polewając glebę wodą, wywabiał je nieszczęsne na powierzchnię
na późniejsze zatracenie w rybiej japie... i jeszcze bardziej żal
mi się ich zrobiło.