piątek, 3 grudnia 2021

Nadchodzi zima. Trzymajmy się zdrowo... dla siebie i innych

Nadchodzi zima, a z nią czas najpiękniejszych świąt w roku. Najpiękniejszych, bo rodzinnych. Wielu z nas z utęsknieniem myśli już o tym miłym czasie. Dzieci czekają na Mikołaja i gwiazdkę. Na masę prezentów. Dorośli może na prezenty mniej czekają, bo zazwyczaj otrzymują nietrafione, często zbędne, bezużyteczne, czekają bardziej na spotkania w gronie rodzinnym, na miłą atmosferą wokół panującą. Bo przecież nie tylko w domu odczuwa się nastrój bożonarodzeniowo-noworoczny. Odczuwa się go wszędzie: na ulicy, w urzędach, instytucjach publicznych, zakładach pracy, kościołach, a przede wszystkim w sklepach, gdzie już aż do przesady i to już od paru tygodni wprowadza się ludzi w taki właśnie nastrój. Jednak ta przesada akurat w pewnym sensie jest uzasadniona.

Ciekawe jak sytuacja wyglądać będzie w tym roku? W roku pańskim z ciągłym (niestety!) koronawirusem w tle… O kurka, jak ja nie cierpię tej nazwy… wolę tę drugą, bardziej naukową, a więc, czy ludzie, czując na plecach wyziewy COVID-19, ruszą hurmem do sklepów? Podejrzewam, że mało kto zrezygnuje z kupowania prezentów. Bo ludzie, jak to ludzie, powodowani owczym pędem, nie bacząc na kondycję zdrowotną, poddają się sklepowemu nastrojowi świątecznemu i człapią wytrwale od sklepu do sklepu w poszukiwaniu prezentów dla swoich najbliższych. No bo to też wielka tradycja. Tradycja, która wywiera wręcz presję na wszystkich. Nawet na zabieganych, nie mających za grosz czasu na latanie po sklepach. Nawet na skołowanych problemami życia codziennego, nie mających za grosz ochoty na latanie po sklepach. Ba, nawet na biednych, nie mających za grosz grosza przy duszy, aby mieć z czym latać po sklepach. Ale nie ma zmiłuj! Tradycja jest niewzruszona, bezwzględna, nakazuje wywiązać się z niej należycie i mieć czym obdarować swoich bliskich… I tyle!

Co za głupia tradycja?! Głupia, niegłupia, ale to przecież ludzie sami ją kiedyś tam wymyślili (jak wszystko inne zresztą). I nam nieborakom trzeba jej teraz sprostać, bo jak nie, czekają nas wyrzuty sumienia.

Mając na względzie powyższe, myślę, że i tym razem ludziom trudno będzie się powstrzymać i że na głowie nawet staną, aby tradycji stało się zadość. Zresztą, jak można się też powstrzymać, skoro handlowcy, skrupulatnie wykorzystując tę słabość człowieczą do tradycji, z każdej strony umiejętnie mamią nas przeróżnymi atrakcyjnymi ofertami? Tak że ludziska, choć z duszą na ramieniu ze strachu przed zarażeniem się tą wstrętną chorobą i tak będą wędrować od sklepu do sklepu w poszukiwaniu promocyjnych artykułów na prezenty.

Moim skromnym zdaniem, jeśli się już zdecydujemy w tym wirusowatym okresie na przebywanie w większych skupiskach ludzkich, sklepy mam na myśli przede wszystkim, to nie ma co panikować… i duszę z ramion zdjąć. Wszak paniczne myśli jak magnes przyciągają właśnie to, czego się tak bardzo boimy. Trzeba nam więc zachować spokój, a przede wszystkim higienę. Trzeba nam szczególnie zadbać o system immunologiczny. Bo to przede wszystkim od niego zależy, czy będziemy w stanie obronić się przed infekcjami, przed tym wstrętnym wirusem, jakim nas dookoła straszą.

Każdy z nas z pewnością już wie, co mu najbardziej pomaga wzmocnić swoją odporność. Ja, na ten przykład, jestem roślinożerna to nie mam z tym większych problemów. Mnie najbardziej pomaga: czosnek, cytrusy, wszelkiego rodzaju zielenina i kiełki.

Trzeba nam również zadbać o poziom serotoniny w mózgu, zwanej hormonem szczęścia.* Bo to od jej poziomu zależy nasz nastrój, jakość snu, regeneracja organizmu, odporność na stresy. Ba, nawet zachowanie szczupłej sylwetki zależne jest od poziomu serotoniny, bo jeśli jej poziom jest wysoki, tym mniej pożywienia potrzebujemy. Nie obżeramy się wtedy i nie tyjemy. Fajnie, nie?

Hmm...! Pewnie każdy zaraz chciałby się tej serotoninki nachapać ile wlezie. Nie tak szybko! Nie ma nic za darmo. Żeby móc jej poziom porządnie wywindować, trzeba sobie trochę trudu zadać. I tu się rodzi pytanie: no to cóż to takiego poziom tej — jakże dobroczynnej — serotoniny podwyższa? Ano ruch, proszę państwa! Przede wszystkim ruch.

Trzeba nam więc podnieść swoje cztery litery z kanapy i ruszyć się, przynajmniej na spacer, jak już żadnego sportu nie jesteśmy w stanie polubić. Nie powinniśmy leżeć odłogiem na kanapie przed telewizorem z miseczką chipsów, czy jakichś tam słodyczy, albo piwskiem, bo potem tylko narzekamy, że tu nas boli, a tam dźga… i latamy po lekarzach.

Chodzi mi tu oczywiście o ludzi zdrowych. Zdrowych leniwców, kanapowców, wszelkiej maści frustratów. Niechaj każdy taki ma przynajmniej świadomość, że za swoje złe samopoczucie — nie kto inny — tylko on sam ponosi winę. Chociaż myślę też, że i ludziom chorym odpowiedni na ich możliwości ruch również przyniósłby wiele dobrego.

Ruch i jeszcze raz ruch. Efektywny ruch. Jak świat światem, jeszcze nikt lepszego lekarstwa na zdrowie nie wymyślił. „Ruch jest w stanie zastąpić prawie każdy lek, ale wszystkie leki razem wzięte nie zastąpią ruchu”. Ta idea powinna przyświecać nam wszystkim... Bo to dzięki efektywnemu ruchowi wzmacnia się nasz system immunologiczny. To dzięki ruchowi nasze organy wewnętrzne lepiej pracują. To dzięki ruchowi stajemy się silniejsi psychicznie, jesteśmy częściej uśmiechnięci, pozytywnie nastawieni do życia, do ludzi. O wiele łatwiej jest nam żyć, łatwiej zwalczyć każde zło, które przypałętuje się do nas na naszej drodze życia. Jestem pewna, że każdy, kto doświadczy tych wszystkich pozytywnych skutków ruchu, posiądzie też wewnętrzną umiejętność bycia szczęśliwym.

Kurczę, aż mnie korci by spuentować te moje dzisiejsze wywody pewnym wyświechtanym już hasłem… A niech tam, jednak spuentuję. A co mi tam?!… I tak każdy z nas dobrze o tym wie, że: „W zdrowym ciele zdrowy duch”.

Halo, ludziska, słyszycie?! Ruszcie wreszcie swoje tyłki z kanapy i do dzieła, czyli do ruchu… Marsz! Bez względu na wiek, status społeczny, czy zasób kieszeni. Poprawa zdrowia gwarantowana! A co za tym idzie, lepszy komfort życia. Jestem tego w stu procentach pewna. Mimo to na poradę moją udzielam półrocznej gwarancji. Jeśliby w tym czasie komuś ona nie pomogła, może mnie osobiście na łamach Internetu wobec wszystkich zbluzgać i wykląć od czci i wiary. No! To tyle słowa mego na dzień dzisiejszy… Amen! 

***

Nadchodzi zima


Nadchodzi zima… Czy będzie sroga?
Z takim pytaniem — tylko do Boga…
Choć odpowiedzi nie dostaniemy,
Że będzie piękna my wierzyć chcemy.

Wszak to czas świąt, spotkań rodzinnych...
Takich wesołych brak w porach innych.
Niech więc nas cieszy ta biała zima

I niech każdy z nas się zdrowo trzyma!
 
 

 

* O serotoninie (hormon szczęścia) pisałam więcej w opowiadaniu pt. „Naładowani serotoniną nie popadają w depresję”.