sobota, 30 października 2021

Żyj!... zanim zakopią cię w grobie


Kiedy cię smutek dopada;

Kiedy się żyć odechciewa;

Kiedy libido wręcz spada;

Kiedy pot ciało oblewa...

 


Czas byś spowolnił swoje życie;

Pomyślał serdeczniej o sobie;

Przestał innym zazdrościć skrycie;

Zwalczył w sobie męczące fobie.


Wszak życie cholernie jest krótkie

Na naszym ziemskim łez padole...

Na drugie — nadzieje cichutkie,

Tożsame w każdej wiary żywiole.


Lecz jakie ono być "tam" może,

Nikt naprawdę tego nie wie.

Dbaj więc o "te"... póki możesz,

Nim w ciemnym zakopią cię grobie.


Rusz się, człowieku... dla własnego dobra

Kto się regularnie rusza, ten wie, co to gibkie ciało i uśmiechnięta dusza. A kto jeszcze nie wie, niech się zacznie ruszać — to się dowie. Bez regularnego, efektywnego ruchu nie ma dobrego zdrowia. Ani fizycznego, ani psychicznego.

Niedawno czytałam w magazynie medycznym, że Polacy nie są wysportowanym narodem, nie lubią się ruszać. Że na tle innych Europejczyków są dopiero na 17 miejscu pod względem aktywności fizycznej. Jednak ci, co nie uprawiają sportu (wg najnowszych badań to aż ponad 56%), w większości sport lubią... w telewizorze, siedząc na kanapie z pilotem w ręku.

Szkoda. Pewnie nawet do wielu nie dociera, że sami sobie robią krzywdę. Że przez to bardziej chorują, więcej pieniędzy wydają na lekarstwa... i nie ma co ukrywać, krócej żyją. Widać wyraźnie, że edukacja w tym względzie ciągle bardzo kuleje w Polsce. Szkoda, powtórzę raz jeszcze.

Ja mam to szczęście, że jestem ruchliwa od dziecka i zawsze uprawiałam i nadal uprawiam sport. Moje dzieci i wnuki również. Bardzo też lubię obserwować innych, którzy nadają na podobnych falach. A mam ku temu okazję, gdyż już wczesnym rankiem w tutejszych jurajskich lasach można spotkać wielu biegaczy, kijkarzy, a czasem nawet i rowerzystów. W tygodniu najwięcej w starszym wieku (młodych, ze względu na pracę, spotyka się popołudniu i wieczorem). Bardzo mi się to podoba.

 

 

Tu, jak zaobserwowałam, niemalże każdy starszy człowiek wie, że jego zdrowie — zależy od niego samego i że ruch na świeżym powietrzu to najlepsza metoda na zachowanie dobrej kondycji fizycznej oraz psychicznej, a co za tym idzie — radości życia.

 

 

Czyż niefajnie ogląda się takie obrazki? Jeszcze fajniej byłoby chcieć się tak ruszać... Może mój wierszyk (edukacyjny jak nic!) co niektórym pomoże się ogarnąć i wstać wreszcie z kanapy? ;)


Rusz się, do cholery!


I raz, i dwa, i trzy, i cztery!

Opuść fotel, odstaw szprycery.

Organizm ci podziękuje,

gdy mu ruch zaaplikujesz.


I raz, i dwa, i trzy, i cztery!

Rusz się w końcu, do cholery!

Lekarzom dasz wówczas spokój,

w twej duszy zapanuje pokój.

 

wtorek, 26 października 2021

Rowerem na przywitanie złotej jesieni

Jadąc rowerem po lesie można natknąć się na różne niespodzianki. Niektóre bywają nawet niebezpieczne. Zwłaszcza po nocnej wichurze. Już parokrotnie przytrafiło mi się na taką niespodziankę natknąć.* Na szczęście za każdym razem, jak do tej pory, udawało mi się w odpowiednim momencie zahamować.

Dzisiaj po nocnej wichurze bardzo dużo gałęzi leżało na drogach. Na wszelki wypadek postanowiłam zjechać na drogę na skraju lasu i podziwiać jego jesienną szatę z bezpiecznej odległości.

Pomijając te częste wichury, trzeba przyznać, że tegoroczna jesień wyjątkowo sprzyja wycieczkom rowerowym.

Szczerze mówiąc, to ja jeżdżę cały rok na okrągło, bo i w zimie także. Jedynie w bardzo śnieżne i mroźne dni nie. Wtedy kijki nordic walking idą w ruch i przyrodę podziwiam w trakcie maszerowania... A jest co podziwiać. O każdej porze roku. Dzięki swojej cudownej palecie barw, najpiękniej wygląda — jednak! — jesień.

 

 

* Z cyklu: „Niezwykłe przygody i przeżycia” pt. „Niebezpieczeństwa czyhające na rowerzystów”

https://dlaczytajacych.blogspot.com/2021/06/niebezpieczenstwa-czyhajace-na.html


Jesień też swój urok ma


Kiedy czas jesieni przychodzi,
Kiedy liście z drzew spadają,
W naszych sercach smutek się rodzi,
Wszak ptaki już też nie śpiewają.

Jednak ten, kto kocha przyrodę,
Czym prędzej smucić się przestaje,
Wszak jesień jest też urodziwa...
Barwną szatą szyku zadaje.




niedziela, 24 października 2021

Chcesz, by cię szanowano?... Bądź empatyczny

Empatia to zdolność postawienia się w sytuacji innej osoby, rozpoznawania jej stanu psychicznego oraz współodczuwania (nie mylić ze współczuciem). Ze zdolnością tą człowiek się rodzi, co nie znaczy, że nie można się jej nauczyć — jeśli się chce budować dojrzałe relacje międzyludzkie, jeśli się chce być szanowanym człowiekiem.

 


Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


Zdobycze techniki... Czego to człowiek nie wymyśli

O tak, czego to człowiek nie wymyśli, aby ułatwić sobie życie. Postęp technologiczny w ostatnim stuleciu nabrał tak zawrotnego tempa, że aż trudno za nim nadążyć. I to w każdej dziedzinie życia. Widać to na każdym kroku. Nawet na muralach. 

 


Widać to także w lesie. Dziwne maszyny tam pracują. I niemalże co roku coraz to inne, nowsze, coraz potężniejsze. 

 


Poniższe kolaże dedykuję mojemu wnuczkowi. Od najmłodszych lat tego typu maszyny były dla niego najpiękniejszymi rzeczami na świecie. Zaczęło się oczywiście od "tjaktoja".

 

   

 

 
 


niedziela, 17 października 2021

Wolność i zazdrość nie idą w parze?

Nie, nie idą, i iść nie mogą... Zazdrość odbiera poczucie wolności. Wolność przeto musi być wolna od zazdrości.

 
 

Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


Lato odeszło nieubłaganie...

A jesień czyni już spustoszenie w przyrodzie... I co robić?!... Przyjąć ten fakt na klatę i znaleźć jakiś sposób na tę dołującą porę roku i na siebie.

Pierwsza rada: — Uśmiechaj się!

Uśmiech wyzwala pozytywne emocje, rozładowuje napięcia i działa prozdrowotnie na cały organizm. 


 

Druga rada: — Ruszaj się!

Zadbaj o odpowiednią dawkę ruchu na świeżym powietrzu. Aktywność fizyczna działa znakomicie. Z pewnością lepiej, aniżeli gnicie pod kocem i wgapianie się w telewizor.  

Trzecia rada: — Uprzątnij swoją przestrzeń życiową!

Chłodne i długie wieczory to doskonała okazja ku temu. Pozbędziesz się niepotrzebnych rzeczy, w domu będzie luźniej, to i czas odpoczynku będzie przyjemniejszy. 

 


piątek, 15 października 2021

Zwierzaki... a przywary ludzkie (5)

 

O braciszkach mniejszych przysłów jest wiele

I nie są to żadne trele-morele.

Wszystkie do człowieka się odnoszą,

Jeśliś nie gamoń, pojmiesz o czym głoszą.


***



Jaki jest pomrów każdy widzi…

Ktoś go lubi, ktoś nienawidzi,

Ale pomrów ma to w nosie,

Myśli tylko o swoim losie.


***



Panie bąku, coś pan taki...?

Całkiem ładny, lecz grubas jakiś.

Radzę szybko przejść na dietę,

Zanim panie stracą podnietę.


***



Wilczur to zwierzę bardzo chyże...

Na wszystkich zawsze uszami strzyże.

Wyczuwa w lot dobrego człowieka

Lecz od złego — nigdy nie ucieka.


***



Koń koniowi nie jest równy,

Każdy jednak jest naiwny... (?)

Czeka na miłość człowieka,

Choć nie zawsze się doczeka.


***

 


Kundel to pies wielkiego serca...

Naszych domów wierny dozorca.

Jest taki zwykły... rasy żadnej

Lecz dla człowieka nader przyjaznej.


Z cyklu: Zoologia stosowana”


czwartek, 14 października 2021

Carpe diem... póki życie trwa!

 


 

A czas jak rzeka, jak rzeka płynie,
Nieubłaganie… Z szybkości słynie.
Nikt go zatrzymać nigdy nie zdoła,
Ni bogacz z mamoną, ni zwykła pierdoła.

Jedyna to sprawiedliwość na tym świecie,
I ja o tym wiem, i wy o tym wiecie…
Cieszmy się zatem dzisiejszym dniem,
Porzućmy frasunki i… carpe diem!


Wierszyk ten napisałam wiele lat temu. Od wtedy, wiele też wody w rzece upłynęło... A ja wcale tego nie czuję. Zwłaszcza od kiedy zaczęłam uprawiać Nordic Walking i na poważnie śmigać znów na rowerze... Ba, teraz czuję się jeszcze lepiej.

Myślę, że każdy powinien znaleźć na siebie odpowiednią metodę, która będzie wpływać na podniesienie kondycji, a tym samym, wzmacniać układ immunologiczny, czyli odporność.

Najważniejsza jest aktywność fizyczna, zarówno w życiu młodych osób, jak i starszych. W każdym wieku należy się ruszać, oczywiście w miarę swoich możliwości.

Ruch niesie ze sobą wiele korzyści dla zdrowia. Pozwala nie tylko utrzymać dobrą formę fizyczną, ale także psychiczną.

Aby wysiłek fizyczny był jednak efektywny, powinien być wykonywany regularnie. Bo tylko wtedy zmniejsza ryzyko wielu chorób i pomaga usuwać toksyny z organizmu nagromadzone w trakcie przemiany materii i reakcji immunologicznych. Organizm sam będzie się mógł bronić przed wirusami, bakteriami, grzybami i wszelkimi innymi choróbskami. Lekarstwa będą zbędne.

Jestem pewna, że gdyby tzw. „kanapowcy” chcieli to zrozumieć i wstać z kanapy, z pewnością mniej by narzekali na swoje zdrowie, mniej by chorowali, za to bardziej cieszyliby się każdym dniem.

W zdrowym ciele zdrowy duch... Przecież każdy z nas od dziecka o tym wie. Kochajmy świat. Kochajmy ludzi. Dbajmy o zdrowie... I carpe diem, póki życie w nas! 

  

środa, 13 października 2021

Niemiecki Dog Arlekin — pies obronny i wspaniały towarzysz

Niedawno na ulicy zobaczyłam psa tej rasy i od razu przypomniał mi się mój Jocker. Mój bodyguard. Trochę powspominam o nim, ale zanim zacznę, króciutko nakreślę, co to za rasa.

Otóż Niemiecki Dog Arlekin, jak sama nazwa wskazuje, został wyhodowany w Niemczech (w 1880 r.). Początkowo był hodowany jako pies bojowy i do polowania. Obecnie hodowany jest jako pies obronny oraz pies-towarzysz. Są to bardzo przyjazne psy i mocno przywiązane do właściciela. Lubią dzieci. Szkoda tylko, że tak krótko żyją.

Jako ciekawostkę dodam, że w tamtym czasie wielkim miłośnikiem tej rasy był kanclerz niemiecki Otto von Bismarck. Do Polski psy te także z czasem dotarły. Eugeniusz Bodo — znany polski aktor przedwojenny — był również zafascynowany tą rasą i był właścicielem jednego z nich (zdjęcie na końcu).

 


Mój Dog Arlekin, jak już wspomniałam, wabił się Jocker. Był moim najmądrzejszym i najukochańszym psem ze wszystkich, jakie miałam. Był moim prawdziwym bodyguardem. Nikogo obcego do mnie nie dopuścił. Zwłaszcza miał uraz do zawianych facetów. Na odległość takiego delikwenta wyczuwał... i warczał, i szczekał, jak wściekły. A mnie łbem odpychał jak najdalej od tych alkoholowych wyziewów.

Gdy jechaliśmy do kraju, kiedy jeszcze były kontrole na granicy, to dopiero fantastycznie z nim miałam. Był postrachem wszystkich celników i wopistów. Niechby no tylko któremuś przyszła ochota skontrolować moje auto, to szybko tego pożałował. Bo kiedy tylko jeden z drugim otworzył klapę bagażnika, na widok mojego Jockera, spietrały cały, jeszcze szybciej ją zamykał. A ja, chichocząc, siedziałam sobie wygodnie za kierownicą i czekałam na znak, że mogę jechać dalej… Eee tam, że mogę, że muszę, i to natychmiast! Tak to odczytywałam po nerwowym machaniu rękami niedoszłego kontrolera.

Ależ miałam fajowo z Jockerem przy przekraczaniu granicy, i to za każdym razem. Łypiąc swoimi ogromnymi ślepiami z bagażnika, musiał rzeczywiście bardzo groźnie wyglądać. 

 


Bardzo lubił być w Polsce. Pewnie dlatego, że czuł, iż cała moja rodzinka za nim przepadała. Lubił też, ba, wręcz uwielbiał — babcine pierogi, którymi wszyscy go raczyli. Pochłaniał każdą ich ilość… Robił tylko — kłap, i pieróg za pierogiem znikał w jego potężnej paszczy.

 


Codziennie wędrówki z nim po górach i lasach były fantastyczne. Wszędzie mnie pilnował. Z nim nigdy niczego nie musiałam się bać. A wędrować, podobnie jak ja, to on wręcz uwielbiał, i to bez względu na porę roku, czy też pogodę. Cośmy się razem nawędrowali, to nasze.

 

— Pani poszła... siusiu. Trzeba mieć ją na oku. ;)


Jedyne czego nie lubił, to wodyStarał się trzymać od niej z daleka. Nigdy nie pływał, a kiedy ja szłam pływać, był bardzo niezadowolony. Stał wtedy podenerwowany na brzegu i nie spuszczał mnie z oka. A kiedy tylko pozwoliłam sobie oddalić się od brzegu, ujadał wniebogłosy.
 

Był bardzo spokojnym i cierpliwym psem. Lubił się z nami bawić. Lubił też przebieranki. Spokojnie siedział na kanapie, albo na kolanach (co wręcz uwielbiał) i czekał aż się go w coś ubierze... Mój kochany Gawrosz. :D

 


Na poniższym zdjęciu jedne z odwiedzin w naszym mieszkaniu w Polsce. Córce się wówczas przypomniało, że w 1981 r., jako małe dzieci, przez pewnego smutnego pana nie mogły oglądnąć Teleranka. Stąd ten jej kolaż... O, w opisie strzeliła byka, ale niech tam...

 


A oto i Arlekin Eugeniusza Boda. Wabił się Sambo. Ponoć szybko zaczął być tak samo rozpoznawalny jak jego pan. Miał wstęp do wszystkich restauracji i kawiarni razem z panem. Wtedy jeszcze psy tej rasy miały obcinane uszy i ogon. Na szczęście zrezygnowano z tej okrutnej praktyki już lata temu.

 

 
Zdjęcie z Internetu.

 

Teraz mi pozostały tylko wspomnienia po moim kochanym Jockerze. A wspominam go zawsze z wielkim rozrzewnieniem. I kiedy tylko gdzieś zobaczę psa tej rasy, reaguję z zachwytem. Nawet koło rzeźby nie mogę przejść obojętnie.



Warto patrzeć na życie z różnych perspektyw

Narzekanie, że całe życie ma się pod górkę jest głupie... Czasem wystarczy spojrzeć na nie z innej perspektywy, a górka zniknie i wszystko się wyprostuje.

 


Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”


piątek, 8 października 2021

Moczenie kija to rytuał

 

 Kto kocha moczyć kije, ten doskonale wie,

że samymi rybkach trudno zadowolić się.

 


 

Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”


Prehistoryczna jaskinia Heidenstein w Albstadt

Na terenie Jury Szwabskiej (niem. Schwäbische Alb) jest wiele znanych jaskiń z czasów prehistorycznych. Heidensteinhöhle jest niewielką (40 m długości), ale bardzo ciekawą jaskinią znajdującą się na zboczu Góry Wołowej (Ochsenberg 909 m n.p.m.) w Albstadt (Badenia-Wirtembergia). Nazwa jej pochodzi od nazwiska rodu Heidenstein. W Polsce znany był zwłaszcza Reinhold Heidenstein (XVI w.). Był prawnikiem, kronikarzem, dyplomatą, sekretarzem kancelarii królów polskich.

 

Tablica informacyjna przy wejściu do jaskini mówi właśnie o tym, że jaskinia pochodzi z czasów prehistorycznych i jest pomnikiem przyrody.


Heidensteinhöhle nie jest tak bardzo znana jak np. Hohle Fels, gdzie w 2008 r. znaleziono figurkę Wenus sprzed 35-40 tys. lat, jest jednak miejscową atrakcją.

Nie mam jakiegoś szczególnego lęku przed jaskiniami. Jak już, to bardziej stresują mnie bunkry. Pewnie dlatego, że jaskinie stworzyła Matka Natura, a bunkry człowiek... i to wiadomo w jakim celu... A ja pacyfistką jestem.

Pierwszą jaskinią, którą zwiedziłam jeszcze w latach szkolnych była Jaskinia Łokietka w Ojcowie. Kolejne to: Jaskinia Niedźwiedzia w Górach Stołowych, Jaskinia Nietoperzowa w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, Smocza Jama pod Wzgórzem Wawelskim w Krakowie... Ba, byłam nawet dwukrotnie w kopalni w Wieliczce. Choć to nie jaskinia, ale wrażenia nieco podobne.

Heidensteinhöhle w ostatniej epoce lodowcowej była zamieszkana (co jest udowodnione) przez ludzi paleolitu. Zaliczana jest także jako jedne z pięciu miejsc w Niemczech, w których znaleziono szczątki małp człekokształtnych.

Żadnych malowideł praczłowieka w niej jednak nie widać. Przynajmniej nikt do tej pory ich tam nie znalazł. Jest jednak chętnie odwiedzana przez wędrowców.

I ja lubię do niej czasem zaglądać, jak już jestem w pobliżu. Robię to o każdej porze roku.

 


Przez niewielki otwór w suficie jaskini widok jest niezwykły. Niby ten sam, a jakże inny.

 


Zimową porą dużą atrakcją są lodowe stalagmity. Przybierają bardzo ciekawe kształty. Czasami ciekawsze aniżeli porozrzucane wszędzie różnokolorowe prehistoryczne kamienie.

Do jaskini najlepiej wchodzić w słoneczny dzień. A jeszcze lepiej w czyimś towarzystwie.

Czy tam straszy? Hmm... czasami (!). Ale w psim towarzystwie to nawet w najgłębszych czeluściach jaskini niestrasznie.