Jest bardzo urokliwą i ciekawą rośliną, ale także jadalną i leczniczą. Ma dobroczynne działanie w szerokim zakresie i wiele zastosowań.
Nie bez kozery też jest ukochaną rośliną Szkotów i godłem kraju. Legenda głosi, że w X wieku to właśnie popłoch uratował szkockiego króla Malcolma przed duńskimi wojskami. Duńczycy zakradli się nocą pod mury zamku Stirling i postanowili przeprawić się przez fosę. Zdjęli buty i ruszyli... I co się stało? Ano stało się to, że nagle zaczęli głośno krzyczeć i tym samym postawili załogę zamku na nogi. Okazało się bowiem, że fosa wcale nie była wypełniona wodą lecz porosła popłochem... Stąd też pewnie ukuto to znane nam powiedzenie: „uciekali w popłochu”.
Popłoch pochodzi z obszaru śródziemnomorskiego. Z czasem się jednak rozprzestrzenił i występuje obecnie poza Antarktydą na wszystkich kontynentach i na wielu wyspach, gdzie dla niektórych jest uciążliwym chwastem, a dla innych rośliną ozdobną, leczniczą i jadalną.
O popłochu przypomniałam sobie, będąc niedawno w aptece. Miałam tam okazję przysłuchiwać się rozmowie farmaceutki z klientką, starszą panią, a mowa była właśnie o wspomagającym działaniu wyciągu z korzeni i ziela tej rośliny w przypadku niewydolności krążenia wieńcowego serca i w stanach zapalnych mięśnia sercowego. A także o kąpielach z dodatkiem odwaru z niej sporządzonego, które mają działanie pobudzające i są pomocne w leczeniu wielu chorób skórnych.
Nigdy jeszcze nie miałam potrzeby używania popłochu, i niech tak pozostanie. Ale bardzo lubię go fotografować. Jest bardzo wdzięcznym obiektem. Ma w sobie wiele piękna i jeszcze więcej tajemniczości.