Zanim las całkowicie zmieni swą barwę z zielonej na różne odcienie żółci i czerwieni, obserwuję, co dzieje się z przyrodą. Zmiany zachodzą pomału i cichutko, ale stanowczo i nieodwracalnie. Zwierzęta i roślinność swoim sposobem przygotowują się na chłodne i słotne dni jesieni... i powoli pewnie już i na zimę.
Las to nie tylko ostoja przyrody. Las to niezwykle magiczne miejsce. Miejsce, w którym za każdym w nim pobycie doświadczyć można czegoś niesamowitego. Czegoś, co zaskoczy, zadziwi, zastanowi. A nawet, przy odrobinie wyobraźni, zainspiruje do nowego spojrzenia na siebie i swoje życie, na swój mały świat.
Tym razem ślimaki winniczki zwróciły moją szczególną uwagę. Od kiedy królestwo jesieni otworzyło swoje podwoje, nie wiedzieć czemu, zaczęły się wspinać po drzewach, po starych pniach, po skałkach. Nawet na ścianie mojego domu przyuważyłam kilka wytrwale podążających do góry. Już kiedyś o tym wspominałam.
Dlaczego ze ślimakami tak się dzieje? Nie wiem. Do tej pory w Internecie nie znalazłam wyjaśnienia tego fenomenu. Znalazłam jedynie stwierdzenie, że mają takie skłonności. Przy okazji znów natknęłam się na fajne dowcipy o nich. Oto dwa z nich:
"Na wskazówkach
zegara siedzą dwa ślimaki. Jeden na dużej, drugi na małej.
Spotykają się co godzinę i jeden do drugiego mówi:
— Stary!
Ale jazda!".
"Spotykają się dwa
ślimaki. Pierwszy pyta drugiego:
— Gdzie masz skorupę?
Drugi
mu odpowiada:
— Uciekłem z domu".
Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"