sobota, 30 kwietnia 2022

Rogi jako symbol. Mają pozytywny, czy negatywny przekaz?

Będąc na wędrówce, napotkałam na polanie stos drewna ułożonego jak klocki lego, a na jego szczycie... rogi. — Czy to przypadek, czy drwale chcą nam coś przekazać? — zastanawiałam się. — Rany, a może to nie drwale? Może jakiś zły człowiek? A może jednak dobry? No bo chyba nie kosmita? Tak czy siak bardzo mi się spodobały.
 
 

Pewnie każdy człowiek w swoim życiu nieraz z rogami ma do czynienia. Rozkminia wtedy, co też mogą symbolizować. Jaki mieć przekaz. A z tym jednak bywa różnie. Bo się okazuje, że jedno i drugie zależy od kultury danego narodu. Że w wielu z nich mogą znaczyć zupełnie co innego. Tak jak ich znak, czy gest.



Przykładem w tym względzie mogą być Włochy i Brazylia. We Włoszech choć gest rogów miał kiedyś pozytywne znaczenie i Włosi wierzyli, że odpycha złe spojrzenie ludzi i chroni od wszelkich złych mocy, obecnie wykorzystują go, kiedy chcą kogoś obrazić, albo do żywego dopiec, sugerując nim niewierność żony... Ech, ci Włosi! Widać, że ich sławetny temperament skłania ich do nie całkiem dla nas zrozumiałych zmian.

Natomiast w Brazylii gest rogów chyba od zawsze ma znaczenie pozytywne. Brazylijczycy stosują go, aby życzyć komuś powodzenia i pokazać swoje wsparcie.

To są tylko dwa przykłady, jednak na wszelki wypadek lepiej nie używać tego gestu, będąc gdzieś za granicą... Bo jeśli się nie zna kultury danego kraju, niechcący można napytać sobie biedy.

 

Z cyklu: „Pół żartem, pół serio”


środa, 27 kwietnia 2022

Zwierzaki... a przywary ludzkie (11)

 

O Braciszkach Mniejszych przysłów jest wiele,

i nie są to żadne trele-morele.

Wszystkie do człowieka się odnoszą,

jeśliś nie gamoń, pojmiesz o czym głoszą.


***



Koń zawsze wyczuwa dobrego człowieka,

stępem doń podchodzi, nigdy nie ucieka.

Od złego natomiast odwraca się bokiem,

zerkając spode łba — zwykle lewym okiem.*

 

(* lewe oko konia — w popkulturze symbolizuje „złe oko”). 

 

***



Gdy kaczor stoi w zaspie

Jest znakiem wręcz tego:

  • Do odwilży daleko!...

Dotarło do każdego?


Tak długo wart będzie to kacze przesłanie

aż wiosenka przybędzie... i odwilż nastanie.

 

 ***

 


Siwy koń staruszek

pasie się i prycha,

chrapami chłonąc luft,

do kasztanki wzdycha.


A kasztanka młoda

patrzy nań zdziwiona,

wszak takiego starca

nie życzy se ona.

 

***



Gdy paw Krzysztof* się puszy,

zejdź mu lepiej z drogi...

Jeśli nie chcesz wyglądać

jak ten krewny ubogi.


(* Krzysztof I. — jak Ibisz)


***

 


Pewien kaczorek spod Pacanowa

to postać podła i groteskowa.

Zgorzkniałość mu trzewia zżera,

skalana pycha doskwiera,

wszak kreatura to dwulicowa.


Z cyklu: Zoologia stosowana”


niedziela, 24 kwietnia 2022

Ty dupku, nie daruję ci tej wiosny

Wiosna pięknieje z dnia na dzień, ale jakoś nie bardzo mi się chce nią podniecać... Chociaż nie, podniecać tak, i podniecam się, tylko wychwalać ją słowami nie bardzo mam ochotę. Wszystko przez tego dupka Putina. A niech go szlag! Pozbawia mnie przyjemności pisania, i to nie tylko o wiośnie. 

 

Za to, co mi robisz, dupku zafajdany,

nie daruję nigdy, bo psujesz me plany.

Przez ciebie straciłam moją twórczą wenę,

wszak pogodne teksty tworzą mą domenę.


Zbieram się jednak już do kupy. Mam na siebie metodę. W chwilach podłamania zawsze do siebie mówię: — Głowa do góry, pierś do przodu... i równym krokiem do życia marsz! I to działa. Teraz też zadziałało.

Przecież nie mogę pozwolić temu „rzeźnikowi-ludobójcy” zniszczyć mojej wrodzonej pogody ducha. Dość już łez wylałam, widząc i słysząc przekazy z umęczonej Ukrainy.

Utrzymuje mnie w pionie ponadto — niesienie pomocy ukraińskim kobietom, dzieciom i starcom. Jako wolontariuszka pomagam im w Ośrodku dla Uchodźców w sąsiednim mieście.

No dobra, przestaję już przynudzać i zabieram się do komplementowania wiosny, bo:


Wiosna niczym prawdziwa dama

w kwiecistą suknię jest ubrana...

Rozpyla wokół zapachów moc

przez cały dzień i calutką noc.


Tak piękna i radosna

może być tylko wiosna!

 



I wiśta-wio na jej (spóźnione) przywitanie. U nas wiosna przychodzi zawsze nieco później. Jak to w górach. Ale wspaniale się wędruje w tym jakże pięknym czasie. Choć też i dziwnie. Dziwnie, bo tereny okalające tutejszą kotlinę wyglądają inaczej w północnej jej części i inaczej w południowej. W południowej wiosnę widać już wyraźnie. Natomiast w północnej jeszcze nawet i śnieg w niektórych załamaniach terenu można zobaczyć. Taki tu urozmaicony klimat.

Znajduję już jednak wiele delikatnych roślinek. Aż serce się raduje, patrząc na nie. Jako jedne z pierwszych budzą się do życia. A budzą się cudownie. Kierują swe główki ku słońcu i uśmiechają się doń... a ja do nich.

 

 

Tak piękna i radosna

może być tylko wiosna!

No!!!

 

Z cyklu: "Opowieści o poważnej i żartobliwej treści"



sobota, 23 kwietnia 2022

Pytanie zwykłego człowieka ciągle bez odpowiedzi

Wojna w Ukrainie trwa i z dnia na dzień przybiera na brutalności. Rosja dokonuje ludobójstwa na potworną skalę. A co na to Papież Franciszek? Jestem zawiedziona jego słowami. Chyba większość z nas jest zawiedziona. Przecież jak do tej pory dał się poznać jako ten, co potrafi łamać stereotypy i zło nazywać złem, a tu — odnośnie rosyjskiej agresji na Ukrainę — takie słowa?: — "…Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!".

Kiedy się zorientował jak bardzo nimi zawiódł Świat, próbował się tłumaczyć, dlaczego nie wymienia z nazwiska prezydenta Władimira Putina ani Rosji w kontekście wojny na Ukrainie. A zrobił to takimi oto słowami: — „Papież nie wymienia nigdy głowy państwa, a tym bardziej kraju, który jest większy od jego głowy państwa”... Co za głupi wykręt! Co za perfidna wymówka! Znając choć trochę historię Watykanu, nie trudno się domyśleć w czym rzecz.

 


Historia ludzkości pokazuje, że najwięcej krzywdy Światu wyrządzają religie… Paradoks? Poniekąd tak, bo wiara w Boga powinna ludzi uczyć dobra, uszlachetniać, a czyni z nich — w ogromnej ilości — bestiami żądnymi krwi innowierców... i wolnych ludzi.

Po co Bogu tyle cierpienia na Świecie... zwłaszcza niczemu niewinnych dzieci? Pytanie pozostaje otwarte. Zawarłam je także w wierszu (sprzed kilkunastu lat) pt. "Pytanie zwykłego człowieka”, do napisania którego skłoniły mnie zdjęcia, które zamieściłam pod wierszem:

 

Kiedy wokół tragedii jest ogrom,

Ma dusza krzyczy i serce krwawi…

Czuję się tak, jakbym przeżył pogrom,

Nic mnie nie cieszy, ani nie bawi.


Któż tak urządził ten ziemski padół,

Że tyle nieszczęść dookoła nas?

Miast piąć się w górę, lecimy wciąż w dół,

Pogłębiając cierpienie ludzkich mas.


Czy ktoś tu na Ziemi się nami bawi?

A może za karę jesteśmy tu?

Jak długo nasze serca muszą krwawić,

By ten Ktoś pojął, że chcemy ufać mu?


Że miłości pragniemy być oddani,

Prawdziwej, z dobroci serc płynącej.

Nie chcemy być ofiarami tyranii...

I tylko zwiększać masy cierpiącej.


Czy nie dość już błądzimy omackiem,

Nie znajdując kresu potęgi zła?

Czy musimy robić pozy prostackie,

Gdy jego tolerancji wzmaga się siła?


Zabraknie nam życia, by zmienić świat.

Cóż z tego, że po nas przyjdą następni...

Skoro na betonie nie rośnie kwiat,

Nikt z dobrych ludzi zła nie wytępi.


Zło — jak skorupa twardego betonu

Coraz grubiej opasa nasz ziemski glob…

Co nam robić, jakiego użyć dzwonu,

By Ten na górze nie odwracał się w bok?


Boże, skoro patrzysz na nas z lotu ptaka,

Czemu Świat pozostawiłeś odłogiem?

Dlaczego Twa wola jest sroga taka…

Tego ja, zwykły człowiek — pojąć nie mogę!


Dlaczego źli ludzie mają się dobrze,

A za całe ich zło cierpią niewinni?

Czy wszyscy mamy założyć komże,

Byś pojął, że nie my jesteśmy winni?


Lecz skoro tak chcesz i tak już być musi,

Będziemy cierpieć jeszcze bardziej…

Choć ta niesprawiedliwość aż nas dusi,

Będziemy walczyć o dobro — hardziej!


Jednak na usta pytania wciąż cisną się jednakie…

Jakaż to gwiazda nad Tobą, Panie Boże świeci,

Że pozwalasz na zło i nikczemności takie,

Aby w cierpieniu umierały — NIEWINNE DZIECI?!

 

Potworność! Te zdjęcia (z Internetu) powinno się przesłać
wszystkim możnym tego świata i hierarchom kościelnym.
Jak Bóg może pozwolić na taką potworność w stosunku do dzieci?... Jak?!


Później, po latach, oczekiwałam odpowiedzi na pytanie zawarte w tym wierszu od Papieża Franciszka, kiedy przebywał w Polsce na Światowych Dniach Młodzieży (26–31 lipca 2016 r.) i był z wizytą w Oświęcimiu i Szpitalu Dziecięcym.

Powiedział wtedy, że sam sobie nieraz zadaje to pytanie: „dlaczego dzieci cierpią?” i odpowiedział tak: „To jest tajemnicą. Na to pytanie nie ma odpowiedzi”… i po chwili jeszcze dodał: „Dzieci niosą swój krzyż”. Na co zgromadzeni zareagowali oklaskami.

Ludzie trzymajcie mnie! Co to za odpowiedź?! Że dorośli powinni cierpieć za swoje grzechy, to zrozumiem... Ale dzieci?! No cóż, pytanie nadal zostaje otwarte. Niestety!

Przykro mi, ale takie słowa w ogóle do mnie nie przemawiają. Bo co one znaczą, kiedy dzieci codziennie giną z rąk oprawców, albo umierają w wielkim cierpieniu z głodu, czy też z powodu różnych chorób? Nie zdążyły przecież poznać nauk kościoła, ani dowiedzieć się, czym jest wolna wola.

Wychodzi na to, że Pan Bóg wysłuchuje modlitwy i ratuje życie tylko niektórym ludziom. Jakim? Dlaczego jednym pomaga, a innym nie? Czy wszyscy, co giną na wojnie w potwornych mękach, obdarci z godności — byli gorsi? Nad tym się już mało kto zastanawia... Jakie to egoistyczne. Jakie tchórzliwe.

Bóg bowiem tak bardzo ukochał świat, że dał swego Jedynego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne". (cytat z Ew. Jana 3,16-17).
Dlaczego więc dzieci nie zdążyły się o tym dowiedzieć. Dlaczego Bóg nie dał im szansy życia w dorosłości i uwierzenia w siebie? Gdzie ich "wolna wola", którą tak chętnie księża szafują? Gdzie ona jest? Dzieci nie mają do niej prawa?


Według raportu ONZ, co 5 sekund na świecie umiera dziecko poniżej 15 roku życia. Szlag mnie trafia, kiedy o tym tylko pomyślę, że nie ma dla tych biednych dzieci ratunku.

Jakby tak możni tego Świata i kościelni hierarchowie oddali choćby 1/4 swoich majątków, ile istnień ludzkich udałoby się uratować.

Jak długo Bogowie — choćby tylko z 5-ciu głównych religii — będą na tę ich potworną tragedię spokojnie patrzeć?


wtorek, 19 kwietnia 2022

Przesłanie Matki Natury

Matka Natura uczy miłości od zawsze. Wrażliwy człowiek jej naukę dostrzega i bierze sobie do serca. 

Przyszło nam żyć w trudnych czasach, pełnych zła, głupoty i nienawiści. Tylko zwierzęta, jeśli im głupi człowiek nie przeszkodzi, żyją swoim normalnym życiem. A w nim jest wiele dobra i wiernej miłości. Wspaniałym tego przykładem są łabędzie.

Już parę lat temu pisałam o pewnej parze łabędzi znad jeziora Garda (link poniżej) i ich niezwykłej miłości wystawionej na ogromną próbę w jakże dramatycznych okolicznościach.

Tym razem pokażę cudowne zdjęcie innej pary. Zrobiła je moja Wnuczka w czasie świątecznego pobytu nad jeziorem Como.

 


W obliczu tragicznej wojny, w której jeden zły człowiek krzywdzi tak wielu ludzi, każdy prawdziwy obrazek, który jest przejawem miłości — podnosi na duchu. 

 

* Łabędzia miłość znad Jeziora Garda (Lamore del cigno sul Lago di Garda)


Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”

 

piątek, 15 kwietnia 2022

Życzenia wielkanocne 2022 na tle budzącej się do życia przyrody i... w obliczu wojny w Ukrainie

 

Wszystkim moim Blogowym Przyjaciołom oraz Czytelnikom, z okazji Świąt Wielkanocnych życzę zdrowia, pogody ducha, miłych spotkań w gronie rodzinnym oraz wielu niezapomnianych wrażeń na łonie budzącej się do życia natury... A przede wszystkim: dużo wrażliwości i serca dla potrzebujących Ukraińców.




***


DLA KAŻDEGO BIŻUTERIA NA KAŻDĄ OKOLICZNOŚĆ... (Córki Beaty)

 



DLA KAŻDEGO WYSTAWA, KTO W WENECJI... (Kuzynki Ewy)

 


czwartek, 14 kwietnia 2022

Boże poskrom w końcu to zło nim Świat opanuje


Choć WIOSNA wokoło cudownie pięknieje,

Burzy się porządek na tym łez padole.

Ludobójca Putin się w twarz Światu śmieje;

Demokracja go mierzi, wciąż w oczy kole.


Piękno z potwornością do cna się zmieszało;

Cudowny czas wiosny z trwogą się mocuje;

Ludzi dobrej woli niestety zbyt mało...

Poskrom BOŻE to zło! — nim Świat opanuje. 

 

  



niedziela, 10 kwietnia 2022

Ambiwalencja uczuć

Każdemu z nas z pewnością zdarza się nieraz mieć jednocześnie pozytywny i negatywny stosunek do jakieś osoby, sytuacji życiowej, czy też zjawiska. Nic w tym dziwnego, tak czasem reaguje mózg po przeanalizowaniu informacji odbieranych przez nasze zmysły. I wtedy, przykładowo: ta sama osoba może się nam podobać i jednocześnie brzydzić; ktoś obcy może wzbudzać w nas lęk, ale i ciekawość; możemy kogoś darzyć wielką miłością, ale i nienawiścią; uwielbiamy spędzać czas nad morzem, ale denerwuje nas szum fal.

Ambiwalencja jest stałą towarzyszką naszego życia. Jest wszystko okay, jeśli umiemy utrzymać ją na wodzy. Kiedy przestajemy sobie z nią radzić, może stać się bardzo męcząca.

 

 

Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


piątek, 8 kwietnia 2022

Opętany władzą Kaczyński wraca do zamachu w Smoleńsku


 

Prezes Smoleńsk znów wyciągnął,

Jak królika z kapelusza.

Chociaż długi już czas minął

Od raportu M-geniusza.


W nosie ma łzy rodzin Ofiar,

Wszak władza jest ważniejsza.

Znów im zada bólu bezmiar...

Rozgrzeszy go w intencji msza (?).


Choć to zwykłe jest szaleństwo,

Pewnie w nim jest też metoda:

Spętać wreszcie całe państwo

I w sondażach punktów dodać.


Neofitów znowu kupi;

Część nastraszy, część omami;

Bo jest zdania, że są głupi...

Pętlę włożą sobie sami.


Lecz katolik z niego wielki

(Za takiego się uważa).

Robi za wzór cnót wszelakich,

Czym do siebie innych zraża.


Wnet rocznica katastrofy,

A to sygnał dla prezesa,

By uderzyć w zdarte strofy,

Skarżąc Kreml i jego biesa.

 

czwartek, 7 kwietnia 2022

Dobro ze złem nie może być mylone

Zły człowiek o wierze ma wiedzę ubogą. Nie wie, że do Boga złą podąża drogą. Że Bóg Wszechmocny to dobro nieskończone. Że dobro ze złem nie może być mylone. Że po śmierci wieczność tylko tego czeka, kto się w swoim życiu DOBRA nie wyrzekał.


Jeśli źli ludzie na łaskę Boga liczą,

(jeśli Bóg jest miłością, jako Kościół głosi),

to po swojej śmierci mocno się przeliczą.




Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


niedziela, 3 kwietnia 2022

Brawo, prezesie Kaczyński... Strategia jak się patrzy

Koalicja się sypie. Koalicjanci skaczą sobie do oczu. Suweren pandemią wykończony, wojną w Ukrainie przerażony, na rząd coraz bardziej wkurzony, baranieje od codziennych jego przepychanek i sprzecznych informacji... A wódz, strateg nad strategami, chcąc gdzie indziej myśli jego skierować, znów przywołał Smoleńsk i taniec nad grobami. Nakazał swojemu telewizyjnemu giermkowi międlić temat jak najczęściej (mając gdzieś uczucia rodzin Ofiar), bo liczy na to, że Polacy, jako że są skłonni do owczego pędu, temat podchwycą... i pójdą za nim.

Wcześniej wódz liczył na skutki wojny w Ukrainie, spodziewając się tzw. efektu flagowego, czyli skupienia się narodu wokół rządu, a tym samym skoku procentów sondażowych... Ale się przeliczył, za mało zyskał.

Nowa nadzieja przyszła po wyprawie do Kijowa. Choć wyprawa sama w sobie była chwalebna, to jednak w opinii publicznej, jak się słyszy i czyta, jego akurat tam obecność nikomu nie była potrzebna. Bo po co ich tam dwóch? Jeden premier nie wystarczał? Najwyraźniej nie. Co widać było jak na dłoni, że chodziło mu o lans. Chciał za przykładem swojego brata zapisać się w historii jako ten odważny, wybitny mąż stanu i wygłosić w bunkrze Zełenskiego pamiętne — jak sobie wymarzył — słowa.

Liczył na wielki poklask, i w kraju, i za granicą... A tu kicha! Nic takiego nie miało miejsca. Wręcz przeciwnie. Słowa jego nie miały żadnego poparcia ani w NATO, ani w ONZ, ani u samego Zełenskiego. Bo też mieć nie mogły.

A dodatkowo, pewnie wszędzie mu też pamiętano to, że już w listopadzie ub.r. wiedział, że Putin planuje inwazję na Ukrainę, mimo to dalej się płaszczył przed jego orędownikami: Le Pen, Salvini, Orbanem. I że w tym czasie rozpoczął kolejną podjazdową wojenkę z USA na polu Lex TVN.

Skoro nadzieje związane z wyprawą kijowską spaliły na panewce; skoro mimo wielu zabiegów wymarzona rozmowa w cztery oczy z prezydentem USA Joe Bidenem nie doszła do skutku, bo prezydent jej sobie nie życzył; skoro więc nie będzie się mógł nią za przyczyną Kurskiego całymi dniami w TVPiS chełpić... wódz poczuł się zignorowany (i słusznie)... i się obraził. Naburmuszony siedział w domu w czasie jego wystąpienia na Placu Zamkowym, tłumacząc się (infantylnie jak cholera), że czekał na wynik testu na COVID-19 (sic!). No bo przecież on, wielki wódz, nie mógł usiąść gdzieś tam wśród całej tej reszty.

Obrażony, nie omieszkał jednak wbić szpilkę Bidenowi: — „Przemówienie "zamkowe" nie przyniosło odpowiedzi na te pytania, które dla nas są najważniejsze: kwestia stałości baz, sprawa zwiększania komponentu amerykańskiego NATO-wskich sił zbrojnych w Polsce...” — skrupulatnie wyliczając, skwitował całą wizytę Prezydenta USA w Polsce.

Długo nie trzeba było czekać i wódz wystartował z nowym pomysłem. Podsunął mu go niespodziewanie już wcześniej nie tyle Zełenski, co były wicepremier Rosji Dmitrij Rogozin swoim wpisem na Twitterze: "Przyjedź do Smoleńska, porozmawiamy", komentując w ten sposób jego wizytę w Kijowie.

Skoro do wymarzonego przez wodza tete-a-tete dwóch mężów stanu nie doszło (przynajmniej on się za takiego ma), to trzeba mu było wrócić do tej okazji z Rogozinem i ją jak najszybciej (póki gorąca) wykorzystać.

Teraz wodza wszędzie pełno, i w TV, i w radiu, i w gazetach, gdzie głosi, że już wie dużo więcej i że nie ma już żadnej wątpliwości, że w Smoleńsku był zamach... No bo skoro Putin jest obecnie przez Świat okrzyknięty zbrodniarzem wojennym (bo nim jest), to przecież już mu nie zaszkodzi, jeśli mu się na jego konto zbrodni jeszcze i katastrofę smoleńską doliczy... A nuż PiS zyska na tym procenciki w sondażach?

I takim to sposobem Macierewicz, szef podkomisji smoleńskiej, doznał zaszczytu i został wskrzeszony po niemalże rocznym niebycie, na który zapracował sobie filmem wyemitowanym przez TVP, mówiącym o „przyczynach katastrofy”, którym nic nowego nie wniósł. W jego teorie zamachowe przestali już wierzyć nawet najbardziej zatwardziali jego zwolennicy. Nie mówiąc już o wodzu, bo on wie najlepiej, i to od samego początku, że to żaden zamach nie był.

Niektórzy członkowie rodzin Ofiar (też z PiS) domagali się wówczas w prokuraturze audytu prac jego podkomisji. W filmie nie występował też żaden z zagranicznych ekspertów, ponieważ nie zgadzali się z jego teoriami i raportu nie podpisali.

W efekcie końcowym wielkiemu szefowi podkomisji smoleńskiej filmem tym nie udało się niczego udowodnić. Jedyne, co mu się udało, to rozdrapać ponownie rany bliskich Ofiar katastrofy. Ten pozbawiony empatii człowiek umieścił w filmie nagranie z ostatnich sekund z pokładu tupolewa, na którym słychać potworne krzyki cierpienia konających. To jest potworność nad potwornościami!


Teraz znów się zacznie. Wódz znów będzie grał trumnami, nie bacząc na cierpienie rodzin Ofiar. Zbliża się 12 rocznica katastrofy smoleńskiej. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co się będzie działo w tym dniu... i po nim.

Czy spotkamy się z wyrazami prawdziwego patriotyzmu? Czy spotkamy się z przejawami prawdziwej wiary? Śmiem wątpić! Gdyż nieustannie widać, jak Polacy odnoszą się do siebie.

A widać to zwłaszcza w reżimowej TVP, kiedy to politycy PiS i ich usłużni komentatorzy ze swoich domowych pieleszy wypowiadają się w różnych programach. W ich tle niemal zawsze pysznią się wiszące na ścianach, albo stojące na regałach obrazy świętych i krzyże, a z ich ust jakże często sączy się jad. Obrażają oraz kłamią na potęgę. I tak manipulują faktami, że aż zęby bolą od słuchania tych bredni.


piątek, 1 kwietnia 2022

TVP, pisowska propagandowa szczujnia... Nie każdy może ją oglądać

Jeśli kogoś cechuje labilność emocjonalna, nie powinien TVP oglądać. Inaczej życie jego i życie osób z jego otoczenia stanie się nie do zniesienia.


Obrazek z Internetu.
.

Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”


Dobry Bóg pomoże?

Kiedy demon wojny opanowuje nasze życie, trudno odnaleźć spokój ducha. Pozostaje jednak nadzieja. Nadzieja, że Dobry Bóg pomoże... Ale jak zrozumieć śmierć w potwornych cierpieniach tysięcy niewinnych ludzi? A już zwłaszcza dzieci? Ani ją zrozumieć, ani się z nią pogodzić... Nigdy! (?)

 

Jeśli Bóg istnieje, zrozumieć pomoże,

inaczej u ludzi straci na honorze...

 


Z cyklu: „Przemyślenia z życia wzięte”