Wojna w
Ukrainie trwa i z dnia na dzień przybiera na brutalności. Rosja
dokonuje ludobójstwa na potworną skalę. A co na to Papież
Franciszek? Jestem zawiedziona jego słowami. Chyba większość z
nas jest zawiedziona. Przecież jak do tej pory dał się poznać
jako ten, co potrafi łamać stereotypy i zło nazywać złem, a tu —
odnośnie rosyjskiej agresji na Ukrainę — takie słowa?: —
"…Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy
jesteśmy winni!".
Kiedy się
zorientował jak bardzo nimi zawiódł Świat, próbował się
tłumaczyć, dlaczego nie wymienia z nazwiska prezydenta Władimira
Putina ani Rosji w kontekście wojny na Ukrainie. A zrobił to takimi
oto słowami: — „Papież nie wymienia nigdy głowy państwa, a
tym bardziej kraju, który jest większy od jego głowy państwa”...
Co za głupi wykręt! Co za perfidna wymówka! Znając choć trochę
historię Watykanu, nie trudno się domyśleć w czym rzecz.
Historia
ludzkości pokazuje, że najwięcej krzywdy Światu wyrządzają
religie… Paradoks? Poniekąd tak, bo wiara w Boga powinna ludzi
uczyć dobra, uszlachetniać, a czyni z nich — w ogromnej ilości —
bestiami żądnymi krwi innowierców... i wolnych ludzi.
Po co
Bogu tyle cierpienia na Świecie... zwłaszcza niczemu niewinnych
dzieci? Pytanie pozostaje otwarte. Zawarłam je także w wierszu
(sprzed kilkunastu lat) pt.
"Pytanie zwykłego człowieka”, do napisania którego skłoniły
mnie zdjęcia, które zamieściłam pod wierszem:
Kiedy wokół
tragedii jest ogrom,
Ma dusza
krzyczy i serce krwawi…
Czuję się
tak, jakbym przeżył pogrom,
Nic mnie nie
cieszy, ani nie bawi.
Któż tak
urządził ten ziemski padół,
Że tyle
nieszczęść dookoła nas?
Miast piąć
się w górę, lecimy wciąż w dół,
Pogłębiając
cierpienie ludzkich mas.
Czy ktoś tu
na Ziemi się nami bawi?
A może za
karę jesteśmy tu?
Jak długo
nasze serca muszą krwawić,
By ten Ktoś
pojął, że chcemy ufać mu?
Że miłości
pragniemy być oddani,
Prawdziwej, z
dobroci serc płynącej.
Nie chcemy
być ofiarami tyranii...
I tylko
zwiększać masy cierpiącej.
Czy nie dość
już błądzimy omackiem,
Nie znajdując
kresu potęgi zła?
Czy musimy
robić pozy prostackie,
Gdy jego
tolerancji wzmaga się siła?
Zabraknie nam
życia, by zmienić świat.
Cóż z tego,
że po nas przyjdą następni...
Skoro na
betonie nie rośnie kwiat,
Nikt z
dobrych ludzi zła nie wytępi.
Zło — jak
skorupa twardego betonu
Coraz grubiej
opasa nasz ziemski glob…
Co nam robić,
jakiego użyć dzwonu,
By Ten na
górze nie odwracał się w bok?
Boże, skoro
patrzysz na nas z lotu ptaka,
Czemu Świat
pozostawiłeś odłogiem?
Dlaczego Twa
wola jest sroga taka…
Tego ja,
zwykły człowiek — pojąć nie mogę!
Dlaczego źli
ludzie mają się dobrze,
A za całe
ich zło cierpią niewinni?
Czy wszyscy
mamy założyć komże,
Byś pojął,
że nie my jesteśmy winni?
Lecz skoro
tak chcesz i tak już być musi,
Będziemy
cierpieć jeszcze bardziej…
Choć ta
niesprawiedliwość aż nas dusi,
Będziemy
walczyć o dobro — hardziej!
Jednak na
usta pytania wciąż cisną się jednakie…
Jakaż to
gwiazda nad Tobą, Panie Boże świeci,
Że pozwalasz
na zło i nikczemności takie,
Aby w
cierpieniu umierały — NIEWINNE DZIECI?!
Potworność!
Te zdjęcia (z Internetu) powinno się przesłać
wszystkim
możnym tego świata i hierarchom kościelnym.
Jak
Bóg może pozwolić na taką potworność w stosunku do dzieci?...
Jak?!
Później,
po latach, oczekiwałam odpowiedzi na pytanie zawarte w tym wierszu
od Papieża Franciszka, kiedy przebywał w Polsce na Światowych
Dniach Młodzieży (26–31 lipca 2016 r.) i był z wizytą w
Oświęcimiu i Szpitalu Dziecięcym.
Powiedział
wtedy, że sam sobie nieraz zadaje to pytanie: „dlaczego dzieci
cierpią?” i odpowiedział tak: „To jest tajemnicą. Na to
pytanie nie ma odpowiedzi”… i po chwili jeszcze dodał: „Dzieci
niosą swój krzyż”. Na co zgromadzeni zareagowali oklaskami.
Ludzie
trzymajcie mnie! Co to za odpowiedź?! Że dorośli powinni cierpieć
za swoje grzechy, to zrozumiem... Ale dzieci?! No cóż, pytanie
nadal zostaje otwarte. Niestety!
Przykro
mi, ale takie słowa w ogóle do mnie nie przemawiają. Bo co one
znaczą, kiedy dzieci codziennie giną z rąk oprawców, albo
umierają w wielkim cierpieniu z głodu, czy też z powodu różnych
chorób? Nie zdążyły przecież poznać nauk kościoła, ani
dowiedzieć się, czym jest wolna wola.
Wychodzi
na to, że Pan Bóg wysłuchuje modlitwy
i ratuje życie tylko niektórym ludziom. Jakim? Dlaczego jednym
pomaga, a innym nie? Czy wszyscy, co giną na wojnie w potwornych
mękach, obdarci z godności — byli gorsi? Nad tym się już mało
kto zastanawia... Jakie to egoistyczne. Jakie tchórzliwe.
„Bóg
bowiem tak bardzo ukochał świat, że dał swego Jedynego Syna, aby
każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne".
(cytat z Ew. Jana 3,16-17).
Dlaczego więc dzieci nie zdążyły
się o tym dowiedzieć. Dlaczego Bóg nie dał im szansy życia w
dorosłości i uwierzenia w siebie? Gdzie ich "wolna wola",
którą tak chętnie księża szafują? Gdzie ona jest? Dzieci nie
mają do niej prawa?
Według
raportu ONZ, co 5 sekund na świecie umiera dziecko poniżej 15 roku
życia. Szlag mnie trafia, kiedy o tym tylko pomyślę, że nie ma
dla tych biednych dzieci ratunku.
Jakby tak
możni tego Świata i kościelni hierarchowie oddali choćby 1/4
swoich majątków, ile istnień ludzkich udałoby się uratować.
Jak długo
Bogowie — choćby tylko z 5-ciu głównych religii — będą na tę ich
potworną tragedię spokojnie patrzeć?