sobota, 23 kwietnia 2022

Pytanie zwykłego człowieka ciągle bez odpowiedzi

Wojna w Ukrainie trwa i z dnia na dzień przybiera na brutalności. Rosja dokonuje ludobójstwa na potworną skalę. A co na to Papież Franciszek? Jestem zawiedziona jego słowami. Chyba większość z nas jest zawiedziona. Przecież jak do tej pory dał się poznać jako ten, co potrafi łamać stereotypy i zło nazywać złem, a tu — odnośnie rosyjskiej agresji na Ukrainę — takie słowa?: — "…Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni!".

Kiedy się zorientował jak bardzo nimi zawiódł Świat, próbował się tłumaczyć, dlaczego nie wymienia z nazwiska prezydenta Władimira Putina ani Rosji w kontekście wojny na Ukrainie. A zrobił to takimi oto słowami: — „Papież nie wymienia nigdy głowy państwa, a tym bardziej kraju, który jest większy od jego głowy państwa”... Co za głupi wykręt! Co za perfidna wymówka! Znając choć trochę historię Watykanu, nie trudno się domyśleć w czym rzecz.

 


Historia ludzkości pokazuje, że najwięcej krzywdy Światu wyrządzają religie… Paradoks? Poniekąd tak, bo wiara w Boga powinna ludzi uczyć dobra, uszlachetniać, a czyni z nich — w ogromnej ilości — bestiami żądnymi krwi innowierców... i wolnych ludzi.

Po co Bogu tyle cierpienia na Świecie... zwłaszcza niczemu niewinnych dzieci? Pytanie pozostaje otwarte. Zawarłam je także w wierszu (sprzed kilkunastu lat) pt. "Pytanie zwykłego człowieka”, do napisania którego skłoniły mnie zdjęcia, które zamieściłam pod wierszem:

 

Kiedy wokół tragedii jest ogrom,

Ma dusza krzyczy i serce krwawi…

Czuję się tak, jakbym przeżył pogrom,

Nic mnie nie cieszy, ani nie bawi.


Któż tak urządził ten ziemski padół,

Że tyle nieszczęść dookoła nas?

Miast piąć się w górę, lecimy wciąż w dół,

Pogłębiając cierpienie ludzkich mas.


Czy ktoś tu na Ziemi się nami bawi?

A może za karę jesteśmy tu?

Jak długo nasze serca muszą krwawić,

By ten Ktoś pojął, że chcemy ufać mu?


Że miłości pragniemy być oddani,

Prawdziwej, z dobroci serc płynącej.

Nie chcemy być ofiarami tyranii...

I tylko zwiększać masy cierpiącej.


Czy nie dość już błądzimy omackiem,

Nie znajdując kresu potęgi zła?

Czy musimy robić pozy prostackie,

Gdy jego tolerancji wzmaga się siła?


Zabraknie nam życia, by zmienić świat.

Cóż z tego, że po nas przyjdą następni...

Skoro na betonie nie rośnie kwiat,

Nikt z dobrych ludzi zła nie wytępi.


Zło — jak skorupa twardego betonu

Coraz grubiej opasa nasz ziemski glob…

Co nam robić, jakiego użyć dzwonu,

By Ten na górze nie odwracał się w bok?


Boże, skoro patrzysz na nas z lotu ptaka,

Czemu Świat pozostawiłeś odłogiem?

Dlaczego Twa wola jest sroga taka…

Tego ja, zwykły człowiek — pojąć nie mogę!


Dlaczego źli ludzie mają się dobrze,

A za całe ich zło cierpią niewinni?

Czy wszyscy mamy założyć komże,

Byś pojął, że nie my jesteśmy winni?


Lecz skoro tak chcesz i tak już być musi,

Będziemy cierpieć jeszcze bardziej…

Choć ta niesprawiedliwość aż nas dusi,

Będziemy walczyć o dobro — hardziej!


Jednak na usta pytania wciąż cisną się jednakie…

Jakaż to gwiazda nad Tobą, Panie Boże świeci,

Że pozwalasz na zło i nikczemności takie,

Aby w cierpieniu umierały — NIEWINNE DZIECI?!

 

Potworność! Te zdjęcia (z Internetu) powinno się przesłać
wszystkim możnym tego świata i hierarchom kościelnym.
Jak Bóg może pozwolić na taką potworność w stosunku do dzieci?... Jak?!


Później, po latach, oczekiwałam odpowiedzi na pytanie zawarte w tym wierszu od Papieża Franciszka, kiedy przebywał w Polsce na Światowych Dniach Młodzieży (26–31 lipca 2016 r.) i był z wizytą w Oświęcimiu i Szpitalu Dziecięcym.

Powiedział wtedy, że sam sobie nieraz zadaje to pytanie: „dlaczego dzieci cierpią?” i odpowiedział tak: „To jest tajemnicą. Na to pytanie nie ma odpowiedzi”… i po chwili jeszcze dodał: „Dzieci niosą swój krzyż”. Na co zgromadzeni zareagowali oklaskami.

Ludzie trzymajcie mnie! Co to za odpowiedź?! Że dorośli powinni cierpieć za swoje grzechy, to zrozumiem... Ale dzieci?! No cóż, pytanie nadal zostaje otwarte. Niestety!

Przykro mi, ale takie słowa w ogóle do mnie nie przemawiają. Bo co one znaczą, kiedy dzieci codziennie giną z rąk oprawców, albo umierają w wielkim cierpieniu z głodu, czy też z powodu różnych chorób? Nie zdążyły przecież poznać nauk kościoła, ani dowiedzieć się, czym jest wolna wola.

Wychodzi na to, że Pan Bóg wysłuchuje modlitwy i ratuje życie tylko niektórym ludziom. Jakim? Dlaczego jednym pomaga, a innym nie? Czy wszyscy, co giną na wojnie w potwornych mękach, obdarci z godności — byli gorsi? Nad tym się już mało kto zastanawia... Jakie to egoistyczne. Jakie tchórzliwe.

Bóg bowiem tak bardzo ukochał świat, że dał swego Jedynego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne". (cytat z Ew. Jana 3,16-17).
Dlaczego więc dzieci nie zdążyły się o tym dowiedzieć. Dlaczego Bóg nie dał im szansy życia w dorosłości i uwierzenia w siebie? Gdzie ich "wolna wola", którą tak chętnie księża szafują? Gdzie ona jest? Dzieci nie mają do niej prawa?


Według raportu ONZ, co 5 sekund na świecie umiera dziecko poniżej 15 roku życia. Szlag mnie trafia, kiedy o tym tylko pomyślę, że nie ma dla tych biednych dzieci ratunku.

Jakby tak możni tego Świata i kościelni hierarchowie oddali choćby 1/4 swoich majątków, ile istnień ludzkich udałoby się uratować.

Jak długo Bogowie — choćby tylko z 5-ciu głównych religii — będą na tę ich potworną tragedię spokojnie patrzeć?