niedziela, 21 lipca 2019

Piękno zaklęte w grzybach

Grzyby nie należą do roślin. Niegdyś należały. Jednak w miarę rozwoju badań, zostały wyodrębnione w przyrodzie i mają swoje własne królestwo. Królestwo grzybów (fungi). Są organizmami żywymi, ale przez wiele lat były niesłusznie umieszczone w królestwie roślin. Po wieloletnich badaniach naukowcy doszli do wniosku, że grzyby, bardziej niż do roślin, podobne są do zwierząt, mimo że zdecydowanie się od nich różnią. Dziwna to teza, ale naukowcy rzeczywiście taką stawiają.
Królestwo grzybów, obok roślin i zwierząt, stanowią trzeci szlak w rozwoju organizmów eukariotycznych. Są organizmami cudzożywnymi. Nie potrafią, tak jak rośliny, same syntetyzować związków organicznych z substancji nieorganicznych. Dla swojego rozwoju potrzebują gotowych substancji odżywczych. Pobierają je z materii organicznej wytwarzanej przez rośliny albo zwierzęta.
 


 
Grzyby, jakie widzimy, są tylko częścią tego organizmu. Są jego owocem. Owocem, jaki się rodzi w niewidocznej dla naszego oka grzybni, która z kolei składa się z sieci maleńkich włókien zwanymi strzępkami. Grzybnie są przeważnie schowane w glebie, ale także w drewnie, albo w innych źródłach pożywienia. Zajmują różne powierzchnie. Od paru milimetrów po wiele hektarów. O tym, czy w danym miejscu rozwija się grzybnia, dowiadujemy się dopiero wtedy, kiedy wytworzy ona owocniki, czyli widoczną dla naszego oka część grzyba. Odżywiają się przez wchłanianie substancji uwalnianych z podłoża, w którym żyją. Czyli z gleby, z drewna, a także z innych źródeł pożywienia. Są użyteczne, albo i nie. Są jadalne, albo trujące. Ale wszystkie potrafią zachwycić swoją barwą, fakturą, kształtem… swoją niezwykłością, swoim pięknem. I to bez retuszu.

***

Nadchodzi czas na grzyby. I to w formie grzybobrania, jak i w formie podziwiania. Bo też ich piękno jest niezaprzeczalne. Tu, w Niemczech, na grzybobranie nigdy się nie wybieram. Nie, nie to, że chodzi mi o Czarnobyl, jak wielu Niemcom, nie, ale o to, że na grzybach za bardzo się nie znam. W Polsce to co innego, w Polsce to się znałam, że ho, ho! I często grzybobranie uskuteczniałam. Ale tylko z moją Mamą. Bo ona, jak mało kto, na grzybach się zna. A tu, bez niej, nijak pewności nie mam. No bo jak tu mieć pewność, skoro grzyby potrafią skutecznie i bardzo niebezpiecznie zmylić niepewnego grzybiarza. Przykład? O, chociażby borowik szlachetny i goryczak żółciowy. Bardzo są do siebie podobne, i kiedy ten pierwszy jest jadalny, drugi trujący. Taki właśnie grzybek trzymam w ręku na na zdjęciu. Długo się nad nim zastanawiałam... Można go śmiało zjeść, czy lepiej leśnym zwierzakom rzucić na pożarcie?

 
Nie chcę ryzykować, dlatego wolę w grzybach widzieć i podziwiać ich piękno, aniżeli wartością żywieniową. A jak już mnie najdzie na nie ochota, kupuję je na targu, od profesjonalnego grzybiarza.
 


"Inne pospólstwo grzybów pogardzone w braku
Dla szkodliwości albo niedobrego smaku;
Lecz nie są bez użytku, one zwierza pasą
I gniazdem są owadów i gajów okrasą…”


Grzybobranie w "Panu Tadeuszu" jest piękne, i tyle w nim prawdy.

A dzisiaj, niestety, czasami bywa tak:


Trującymi grzybkami pospólstwo się pasie,

bo halucynogenne, bo świat po nich w "piękniejszej" widzą krasie.