poniedziałek, 13 lutego 2023

Niedoszła topielica

Lato jest piękne tego roku. Przed dwoma tygodniami wróciłam z dziećmi i psem znad morza. Byliśmy tam prawie trzy tygodnie. W Międzyzdrojach. Po powrocie do domu wyszykowałam córkę na kolonię do Wisły. Po raz pierwszy wybywała z domu beze mnie. Sama. Bardzo to przeżywałam. Ona z kolei była tym faktem wniebowzięta. Po tygodniu pojechałam wraz młodszym synem ją odwiedzić. Nadal była wniebowzięta. Tak bardzo się jej te kolonie podobały.

Skoro tak, skoro mogę być o nią spokojna, postanowiłam w tym czasie ruszyć z synem w Polskę. Wakacje przecież ciągle trwały. Okazja nadarzyła się całkiem fajna, bo szczęśliwym trafem moje obydwie siostry ze swoimi rodzinkami od tygodnia urlopowały już nad jeziorem Kuźnickim. Z tym że najstarsza siostra na polu namiotowym, a średnia, ze względu na kilkumiesięczną córeczkę i małego syneczka, u teściów w pobliskiej miejscowości.

Siostry nie musiały mnie zbyt długo zachęcać. Spakowałam się natychmiast. Ze szkoły, gdzie pracowałam, wypożyczyłam sobie wygodny namiot… i w drogę! Po paru godzinach zbliżaliśmy się już do celu podróży.

Nad jeziorem Kuźnickim bardzo mi się podobało. Synowi również. A naszej suczce Malwinie dopiero. Na polu namiotowym czuła się w swoim żywiole. Potrafiła mi znikać nawet na godzinę.

Po tygodniu naszego tam pobytu najstarsza siostra miała zaplanowany powrót do domu. Kończył jej się urlop. Ja ze swoją ferajną miałam zamiar urlopować jeszcze kolejny tydzień. Aż do zakończenia kolonii córki.

Z samego rana, kiedy siostra wraz ze swoją rodzinką pakowała już swoje rzeczy do samochodu, postanowiłam przed ich pożegnaniem skoczyć nad jezioro celem porannej toalety. W moim namiocie wszyscy jeszcze spali (mój syn i najstarszy syn średniej siostry), łącznie z Malwiną. Szybko przebrałam się w strój kąpielowy, złapałam za ręcznik i kosmetyczkę i ruszyłam w stronę jeziora. Moja siostra na mój widok zawołała:

A ty gdzie się wybierasz?! My za niedługo będziemy wyjeżdżać.

Ja tylko wymyję zęby i za jakieś dziesięć minut będę z powrotem! — odpowiedziałam i przyśpieszyłam kroku.

Kiedy znalazłam się już nad jeziorem, weszłam do wody i zaczęłam się myć... I tak mi nagle ona zapachniała, że zachciało mi się choć parę minutek popływać. Rzuciłam na brzeg ręcznik i szczoteczkę i na główkę wskoczyłam do wody. Och, jak cudownie się pływało! Woda cieplutka, spokojna, nikogo nigdzie nie widać... Sielanka.

Z myślą o siostrze, postanowiłam płynąć tylko wzdłuż brzegu, by wnet wyjść z wody. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy nagle usłyszałam groźny męski głos dochodzący nie wiadomo skąd:

A pani co se nie myśli! Płoszy nam pani ryby... Cholera jasna!

Wystraszyłam się. Wzrokiem zaczęłam szukać miejsca skąd mógł dochodzić ten głos. Znalazłam. Zobaczyłam trzech facetów stojących w zaroślach z wędkami w rękach.

Przepraszam bardzo! — krzyknęłam w ich kierunku. — Już znikam!

Wrócić tak po prostu tą samą drogą nie mogłam, bo znów bym im ryby wypłoszyła. Zmieniłam więc kierunek i szybko zaczęłam płynąć w głąb jeziora. Chciałam to ich miejsce wędkowania ominąć szerokim łukiem i dopłynąć do pomostu, i stamtąd też brzegiem wrócić po swoje rzeczy.

Płynąc tak i płynąc, ciągle pamiętałam o siostrze czekającej na mnie na polu namiotowym. W końcu odwróciłam głowę i zaglądnęłam do tyłu. Chciałam sprawdzić, czy już wystarczająco daleko jestem od brzegu. Byłam. Zaczęłam się więc kierować w stronę pomostu. Zbliżając się do niego, poczułam nagłe szarpnięcie i tak jakby mnie jakieś macki obłapywały.

Rany! Wodorosty! Tylko nie to! — wrzasnęłam w myślach.

Odruchowo zaczęłam walić nogami i rękoma jak oszalała, żeby mnie całkiem nie omotały. Do pomostu nie było już daleko. Pomyślałam więc, że i głębokość jeziora w tym miejscu musi być niewielka. Chciałam stanąć na dnie i się wyzwolić od tego podwodnego niebezpiecznego zielska. Szok! Nie dotknęłam dna. Poczułam za to, że mnie jeszcze mocniej oplątuje. Woda zaczęła mi się wdzierać do ust.

Nie bardzo pamiętam, jak mi się udało wyrwać z jego śmiertelnego uścisku. Pamiętam tylko, że widziałam śmierć w oczach i zapłakane twarze moich dzieci. Myślę, że to właśnie ich widok dodał mi jakiejś nadprzyrodzonej siły.

Ocknęłam się, dopiero kiedy leżałam już na pomoście. Ciężko mi się oddychało. Gdy po chwili usłyszałam w oddali głosy mojej siostry i dzieci nawołujących mnie, w momencie doszłam do siebie. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Szybko poderwałam się z podłogi i zaczęłam machać rękoma, dając im znać, gdzie jestem. Próbowałam najpierw coś do nich krzyknąć, ale nie mogłam. Z moim głosem było coś nie tak. Uwiązł mi w gardle.

Po chwili dobiegła do mnie siostra. Za nią dzieciaki. Siostra miała wystraszoną minę. Dzieci zaś miały miny roześmiane i szczęśliwe, zwłaszcza mój synuś.

Co się z tobą dzieje?! Gdzie ty byłaś tak długo?! — krzyczała siostra, łapiąc oddech. — Chryste! Już miałam najgorsze myśli.

Co, myślałaś, że się utopiłam, myjąc zęby? — wysapałam, łapiąc mojego synka w objęcia i próbując się zaśmiać.

Po chwili oddech mi się wyrównał. Wtedy i siostrę chwyciłam w objęcia i mocno ją przepraszałam za tę moją niespodziewanie długą toaletę. Okazało się, że od momentu mojego wyjścia nad jezioro minęła godzina. Nie mogłam w to uwierzyć, że aż tyle czasu „zażywałam kąpieli”.

Żeby nie wyjść na nieczułą egoistkę, pokrótce opowiedziałam jej, co mi się przydarzyło. Oczywiście wspomniałam tylko o wędkarzach, o wodorostach nie. Nie chciałam jej straszyć. Ona nie umie pływać i nigdy nawet nie próbowała się nauczyć. Od dziecka ma jakiś dziwny, niepohamowany lęk przed wodą. I wszystko, co z pływaniem jest związane, bardzo ją stresuje. Kiedy ktoś z rodziny pływa, ona lata po brzegu jak kura i nawołuje, żeby za daleko nie odpływać; żeby wychodzić już z wody... Dzisiaj już wiemy, skąd wziął się ten jej lęk przed wodą...

Całą prawdę o mojej przygodzie z wodorostami opowiedziałam jej dopiero po urlopie. Bo pociągnęła mnie za język, twierdząc, że od razu poznała po mnie, że to nie tylko długie pływanie mnie tak wtedy wykończyło.

Dzieciom natomiast jeszcze tego samego dnia opowiedziałam jak bardzo niebezpieczne mogą być wodorosty, pomijając oczywiście szczegóły mojego porannego z nimi doświadczenia. Czułam jednak, że muszę je koniecznie przestrzec, i to właśnie ze względu na moje doświadczenie, które pamiętać będę do końca swoich dni.

 

Trzy siostry z małą tylko cząstką ówczesnych urlopowiczów nad jeziorem Kuźnickim.