czwartek, 23 lutego 2023

Mamy przedwiośnie?

Wygląda na to, że tak. Sprawdziłam. Jak? Ano tak, że swoim zwyczajem, jak co roku, w połowie lutego popędziłam nad leśny potoczek i upewniłam się, czy jest zamarznięty, czy płynie wartkim nurtem. Bo z nim jest tak, że jeśli jest zamarznięty, znaczy, że zima jeszcze potrzyma, jeśli zaś płynie wartkim nurtem, oznacza niezbicie, iż właśnie zaczyna się przedwiośnie.

 


Poznaję też po ptaszkach odwiedzających mój ogród. Głośniej śpiewają i już nie potrzebują dokarmiana. W mroźne i śnieżne dni zawsze je dokarmiam. Z moich obserwacji wynika, że najwięcej korzystają z niego kosy i sikorki.

Tym razem miałam też sarenki w ogrodzie. Kiedy leżał śnieg i nawet kiedy się już stopił. Od trzech dni już ich jednak nie widzę. Pewnie poczuły przedwiośnie i wróciły do lasu. Oby! Bo tam ich miejsce... Chociaż je bardzo polubiłam.

Też w samym lesie wyraźnie widać zmiany. Jeszcze parę dni temu trochę śniegu gdzieniegdzie leżało. Zwłaszcza w tych miejscach, gdzie słońce mało operuje. Jednak dzięki dodatniej temperaturze już go nigdzie nie widać.

 

Natomiast w moim ogrodzie przebiśniegi pięknie kwitną już od przeszło dwóch tygodni. Nawet żonkile wypuściły już listki z ziemi. Ba, nawet tulipany... Hmm, tyle tylko, że je sarenki nieco oskubały podczas ostatniej u mnie wizyty. U córki z kolei natknęłam się na piękne, delikatne krokusiki.

No i co?! Ano to, że już śmiało można powiedzieć:

Mamy przedwiośnie!

 

 

Z cyklu: "Co w przyrodzie piszczy"